Uniwersalny żołnierz Mikela Artety
Wojownik i człowiek od czarnej roboty, który przebił się u Diego Simeone. Arsenal potrzebował właśnie kogoś takiego jak Thomas Partey.
Alcobendas. Mały klub z przedmieść Madrytu, którego nowy piłkarz Arsenalu jest współwłaścicielem i najbardziej znanym mecenasem. Obecnie występuje na poziomie czwartej ligi i w zamyśle ma być przystanią dla graczy z Afryki, którzy chcą podążać ścieżką obraną przez Parteya.
Buty. Kiedy przeniósł się do Hiszpanii, ale zanim zaczął zarabiać godne pieniądze, cały czas mógł liczyć na wsparcie rodziny. Nową parę butów kupił dopiero za przysłane mu przez ojca kieszonkowe. Był to spory wydatek, na który – tak jak i dalszą pomoc synowi – ojciec Thomasa musiał sprzedać dom.
Cena. 45 milionów euro. W dzisiejszym futbolu takie pieniądze nie rzucają już na kolana, jednak w Arsenalu zbierali na uruchomienie klauzuli pomocnika przez całe lato.
Droga. W przypadku Parteya wiodła ona przez zespoły młodzieżowe Atletico Madryt, a także wypożyczenia do takich klubów jak Mallorca i Almeria, gdzie zbierał niezbędne doświadczenie przed debiutem w zespole Simeone.
Espanyol. To właśnie przeciwko temu rywalowi udało mu się zadebiutować w Atletico 28 listopada 2015 roku.
Frances. Brat Thomasa, który także zawodowo gra w piłkę, a podczas swojej kariery występował m.in. w cypryjskim klubie Doksa Katokopia.
Grupa. A konkretnie grupa przyjaciół, która swoje pierwsze kroki stawiała w zespołach młodzieżowych Los Rojiblancos. Po zaledwie miesiącu w ekipie Atletico C, Partey został przeniesiony do Atletico B, gdzie poznał Saula Nigueza i Oliviera Torresa, z którymi następnie awansował do pierwszej drużyny.
Honory. W 2018 i 2019 roku występującego wtedy jeszcze w Atletico pomocnika wybierano Piłkarzem Roku w Ghanie. W tym roku także jest faworytem do tej nagrody i może stać się pierwszym graczem w historii, który triumfował w plebiscycie trzy lata z rzędu.
Idol. Na kim może wzorować się młody chłopak z Ghany, który marzy o wielkiej karierze? Oczywiście na Michaelu Essienie.
Jubileusz. Kiedy schodził z boiska po swoim setnym meczu w barwach Atletico, z głośników Wanda Metropolitano dość niespodziewanie wybrzmiała jego ulubiona piosenka – „Tomorrow” zespołu Stonebwoy. Miły prezent przy okazji wielkiego jubileuszu.
Krobo Odumase. To właśnie w tym ghańskim klubie młody Thomas stawiał pierwsze kroki. Co ciekawe, jego właścicielem, a także trenerem był ojciec Parteya.
Londyn. Jak grać, to tylko w stolicy. Po kilku latach spędzonych w Madrycie, 27-latek udał się na podbój kolejnego wielkiego europejskiego miasta. Czy Londyn także będzie dla niego łaskawy?
Modelka. Nie jest to reguła, ale tak się składa, że wiele partnerek piłkarzy to modelki, a przynajmniej kobiety, które bardzo mocno udzielają się w mediach społecznościowych. Nie inaczej jest w przypadku Thomasa Parteya, który swoje życie dzieli z Gifty Boakye, ghańską modelką, która już zdążyła zrobić niemałą furorę w Londynie.
Następna generacja. Partey jest uważany za jednego z liderów nowego pokolenia piłkarskiego w Ghanie. Kibice wciąż mają świeżo w pamięci takich asów jak Sulley Muntari, Essien czy Stephan Appiah, ale ich rozdział został już zamknięty.
Ojciec. Wielu ojców przelewa na swoje dzieci własne ambicje i chce, by spełniały one ich marzenia. W przypadku Parteya, miłość do futbolu zaszczepił w nim właśnie tata. – On kocha piłkę i dlatego cała nasza rodzina grała. Niektórzy lepiej, inni gorzej, ale robiliśmy to wszyscy. Nawet moja siostra próbowała sił w futbolu – powiedział podczas rozmowy z „Ghana SoccerNet”.
Porażka. – Kiedy Ronaldo strzelił zwycięskiego karnego w finale Ligi Mistrzów (właśnie przeciwko Atletico – red.), ogarnął mnie smutek. Potem jednak pomyślałem, że na tym piłka się nie kończy i wciąż wiele przede mną – wyznał.
Rodzina. Kiedy agent stawiającego pierwsze kroki piłkarza zapytał go, co ten chciałby osiągnąć, ten odparł, że ma dwa cele. Pierwszym jest sukces sportowy, natomiast drugim pomoc swoim najbliższym.
Senegal. Taki właśnie niecodzienny przydomek nadał Thomasowi jego ojciec. Powód? Przypominał mu on starego przyjaciela o takim właśnie imieniu.
Tajemnica. Partey nie był dla Atletico piłkarzem pierwszego wyboru, ale zwolniło się dla niego miejsce po tym jak jeden z wyżej notowanych kolegów odmówił wyjazdu z Ghany. Młody Thomas na tym skorzystał, a jego podróż do Hiszpanii odbyła się w atmosferze tajemnicy. – Nikogo akurat nie było w domu. Nikt o tym nie wiedział. Minęło sześć czy nawet siedem miesięcy, gdy zorientowano się, że nie ma mnie już w kraju – zdradził w rozmowie z dziennikiem „Marca”.
Uniwersalny żołnierz. Mikel Arteta starał się o transfer Parteya przez kilka miesięcy, doskonale wiedząc, że to brakujące ogniwo w drugiej linii Arsenalu. – Jego obecność pozwala nam na dużo większą elastyczność. Thomas może zagrać na dwóch lub trzech pozycjach, co sprawia, że w zależności od rywala możemy stosować różne warianty taktyczne – wyjawił menedżer Kanonierów, cytowany przez „Evening Standard”.
Wojownik. Takim właśnie mianem określił go Simeone. Twardy, nieustępliwy, silny i bez grymasu grający tam, gdzie aktualnie jest największa potrzeba. Nic więc dziwnego, że Argentyńczyk nie chciał tracić tak cennego pomocnika, jednak w obliczu zapisanej w jego umowie klauzuli, nie miał żadnych instrumentów do tego, by transfer zablokować.
Zainteresowanie. Wyścig o podpis reprezentanta Ghany wygrał Arsenal, a spore zainteresowanie nim wykazywały także oba Manchestery, Juventus oraz PSG.
GRZEGORZ GARBACIK
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 43/2020)