SURMA DLA PN: Fajnie się poczuję, kiedy łyknę 4 setki
Spośród grających w ekstraklasie piłkarzy najwięcej meczów na koncie ma Łukasz Surma z Lechii Gdańsk, który już w obecnych rozgrywkach powinien zaliczyć spotkanie numer 400 w najwyższej polskiej lidze. Dotychczas taka sztuka powiodła się jedynie trzem zawodnikom.
– Mimo półtorarocznego pobytu w klubach zagranicznych uzbierał pan w ekstraklasie 387 występów czyli najwięcej spośród wszystkich występujących obecnie zawodników. Jak to się robi?
– Zanim odpowiem na pytanie, zauważę, że w sumie – łącznie z Pucharem Polski i Pucharem Ligi, także z europejskimi pucharami – rozegrałem dla naszych klubów około 500 spotkań – mówi Łukasz Surma „PN”. – I nawet ostatnio zapytałem klubowego kolegę, Pawła Nowaka, czy uważa, że to dużo na tle zagranicznych piłkarzy. Wyszło na to, że wcale nie tak wiele, bo na przykład Ryan Giggs w barwach Man Utd zaliczył 900 meczów. Fakt, zaczynał we wcześniejszym wieku ode mnie i dziś już ma na karku 40-stkę, ale to jest liczba, która rozbudza wyobraźnię, nie zaś moje osiągnięcie.
– Gratuluję skromności, proszę jednak odpowiedzieć, jak osiąga się taką bezawaryjność i stabilność formy, która stała się pana udziałem?
– To złożona sprawa. Na pewno wiele zawdzięczam genetyce, bo mój tata także długo grał w piłkę i dotąd jest żywym zaprzeczeniem powiedzenia: przez zawodowy sport wprost do kalectwa. Ma zdrowe kolana, zdrowe kostki, i generalnie na nic nie narzeka. Przy okazji miałem mądrych trenerów, wręcz mentorów takich jak Orest Lenczyk, którzy potrafili mi przekazać jak należy się odpowiednio prowadzić, jak trenować, jak się żywić, aby zdrowie na tym nie ucierpiało. Najważniejsze jest jednak coś zupełnie innego – należę do ostatniego pokolenia w Polsce, które sprawność ogólną zdobywało na podwórku. Dzwoniło się po trzepakach i w piłkę nożną, i w koszykówkę, i w siatkówkę, i człowiek nabierał krzepy na całe życie. Same lekcje wychowania fizycznego nie wystarczą, żeby wspiąć się na porównywalny poziom.
– To pewnie przywiązuje pan dużą wagę do statystyk i ceni sobie te 387 występów w ekstraklasie.
– Fajnie, że ktoś to liczy i publikuje, ale będę się upierał, że na razie nie za bardzo mam się jeszcze czym chwalić. Pewnie, jeśli przy moim nazwisku wybiłoby 400, to już byłoby coś.
Rozmawiał Adam GODLEWSKI
Pełen tekst wywiadu w jutrzejszym wydaniu tygodnika „Piłka Nożna”