Czytaj najświeższe doniesienia z T-Mobile Ekstraklasy na PilkaNożna.pl – KLIKNIJ!Aż przykro było patrzeć na puste trybuny Pepsi Areny. Brak kibiców na meczu o Superpuchar Polski nie powinien jednak dziwić ponieważ kibice obu zainteresowanych zespołów już dużo wcześniej zapowiedzieli, że zbojkotują te zawody. Jak obiecali, tak zrobili, dlatego otoczka spotkania, które w każdym normalnym kraju byłoby wielkim świętem futbolu, była godna ligi okręgowej.
Poziom zawodów był nieco wyższy od tego co mogliśmy zaobserwować na trybunach, ale gra Śląska i Legii na kolana raczej nie rzuciła. Okazje podbramkowe można było policzyć na palcach jednej dłoni, a jedna z nich została zamieniona na gola. W 41. minucie w pole karne Legii precyzyjnie dośrodkował
Sebastian Mila, a piłkę głową do bramki skierował
Rok Elsner. Słoweniec zadedykował tego gola zmarłem mamie swojego klubowego kolegi
Amira Spahicia.
Jan Urban nie zamierzał czekać i już w przerwie dokonał trzech zmian. Z boiska ściągnięci zostali bezproduktywni
Janusz Gol i Michałowie
Kucharczyk i
Żyro, a ich miejsce zajęli
Jakub Kosecki,
Miroslav Radović i
Danijel Ljuboja. Jak się miało okazać, Urban miał nosa do zmian.
W 60. minucie meczu Ljuboja podszedł do piłki ustawione przed polem karnym Śląska i popisał się fantastycznym strzałem z rzutu wolnego.
Rafał Gikiewicz poszedł w kierunku uderzenia, a te był tak precyzyjne, tak dopieszczone, że nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
Piłka wpadła jeszcze raz do siatki w regulaminowym czasie gry, ale gol
Mateusza Cetnarskiego nie mógł zostać uznany ponieważ pomocnik Śląska Wrocław był na pozycji spalonej. Jako, że żadnej z drużyn nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę – chociaż końcówka ewidentnie należała do mistrzów Polski – to sędzia Stefański nie miał wyboru i zarządził konkurs rzutów karnych.
Karne lepiej wykonywali piłkarze Śląska
. W drużynie mistrzów Polski pomylił się jedynie
Tomasz Jodłowiec. W ekipie Legii „jedenastkę” zmarnował – i to dwukrotnie – Saganowski oraz Radović.