LE: Smutny mecz w Warszawie. Legia nie dała rady Apollonowi
Smutny to był wieczór na Pepsi Arenie. Legia Warszawa przegrała na własnym boisku z Apollonem Limassol 0:1 w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Europy i jej szanse na awans do kolejnej rundy bardzo poważnie stopniały.
Legia na kolanach, dwa mecze i dwie porażki
LE: Pewne wygrane Tottenhamu, Valencii i Rubina – KLIKNIJ!Przy Łazienkowskiej nie można było w czwartkowy wieczór zasmakować atmosfery wielkiego piłkarskiego święta. Decyzją Europejskiej Federacji Piłkarskiej stadion Wojskowych został zamknięty i mecz zamiast otoczki znanej nam z rozgrywek międzynarodowych, toczył się w anturażu jaki znamy ze spotkań sparingowych.
To jednak nie przeszkodziło podopiecznym Jana Urbana, by od pierwszych minut ruszyć do zdecydowanych ataków. Ton akcjom Legii nadawał bardzo dobrze dysponowany tego dnia Henrik Ojamaa, który już na samym początku spotkania trafił w poprzeczkę, a kilkanaście minut później jego strzał zdołał obronić Isli Hidi, bramkarz Apollonu.
Legia przeważała, jednak cóż z tego, jeśli w 23. minucie przed szansą na zdobycie gola stanęli goście. Sędzia Martin Atkinson podyktował dla Cypryjczyków karnego z kapelusza za faul Wojciecha Skaby, którego jak pokazały telewizyjne powtórki absolutnie nie było. Sprawiedliwości stało się jednak zadość i Gaston Sangoy z jedenastu metrów posłał piłkę wysoko ponad bramką Legii.
Wojskowi pokrzepieni przestrzelonym rzutem karnym rywali, zaatakowali ze zdwojoną siłą, jednak ani Miroslav Radović, ani Michał Żyro, ani także Ojamaa nie zdołali posłać piłki do bramki Apollonu. Do przerwy goli więc nie oglądaliśmy, jednak sama gra Legii mogła dawać dobre prognozy na następne 45 minut.
W drugiej połowie Legia grała swoje, czyli atakowała, ale wystarczył jeden błąd, by praca całego zespołu obróciła się wniwecz. W 55. minucie piłkę na połowie rywala stracił Michał Żyro i goście popędzili na bramkę Skaby z szybkim kontratakiem. Roberto obsłużył kapitalnym podaniem Sangoya, a ten przyjął sobie piłkę i mierzonym strzałem dał swojej drużynie prowadzenie. Bramkarz Legii miał co prawda futbolówkę na rękawicach, ale nie zdołał obronić.
Gospodarze ambitnie dążyli do wyrównania, jednak bramka Apollonu wciąż pozostawała dla Legii niczym zaczarowana. Niewykluczone, że gdyby na trybunach zasiadali kibice, to ponieśliby oni piłkarzy do jeszcze lepszej gry, ale to tylko gdybanie. Fakty były jednak bezlitosne. Kolejne dogodne okazje marnowali Tomasz Jodłowiec, Miroslav Radović i Michał Żyro. Brakowało skuteczności, co na końcu wszystkich rachunków okazało się kluczowe.
Legia przegrała na własnym boisku z Apollonem 0:1 i po dwóch kolejkach Ligi Europy nie ma na swoim koncie ani jednego punktu. Rywale uciekają, a skoro w starciu z teoretycznie najsłabszym z nich nie zdobywa się nawet „oczka”, to o awansie można raczej zapomnieć.
Grzegorz Garbacik
PilkaNożna.pl