To był mecz to jednej bramki. Lech Poznań grający w mocno przemeblowanym składzie nie miał żadnych szans w starciu z Benficą Lizbona i doznał bezdyskusyjnej porażki (0:4). Taki wynik już definitywnie pozbawił Kolejorza szans na awans do następnej rundy.
Lech nie miał w Lizbonie żadnych szans na zdobycie punktów (fot. 400mm.pl)
Lech Poznań miał jeszcze przed meczem w Lizbonie matematyczne szanse na awans, ale były one tak niewielkie, że Dariusz Żuraw postanowił nie forsować w czwartkowy wieczór swoich najważniejszych piłkarzy. Tacy gracze jak Jakub Moder, Mikael Ishak czy Dani Ramirez usiedli na ławce i był to jasny sygnał odnośnie tego, czego kibice Kolejorza mogą się spodziewać.
Zgodnie z przewidywaniami, to Benfica była od początku stroną przeważającą. Gospodarze nadawali ton rywalizacji, jednak brakowało im konkretów. Lech z kolei nie miał zbyt wiele do zaproponowania i można było oczekiwać, że pierwszy gol dla miejscowych jest jedynie kwestią czasu.
Poznaniacy z rzadka byli w stanie przekroczyć połowę przeciwnika i w końcu zostali skarceni. W 36. minucie Pizzi dośrodkował w pole karne Kolejorza z rzutu rożnego, a wyżej od obrońców wyskoczył Jan Vertonghen, który głową pokonał Filipa Bednarka.
Jakby nieszczęść Lecha było mało, kilka chwil później boisko na noszach opuścił Nika Kaczarawa, który podczas starcia z Nicolasem Otamendim nabawił się poważnie wyglądającej kontuzji.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Drużyna Żurawia nadal grała słabo i Benfica po prostu musiała z tego marazmu w szeregach rywali skorzystać. Problem w tym, że kiedy gospodarze już Kolejorza napoczęli, to worek z golami rozwiązał się na dobre.
W 56. minucie w sytuacji sam na sam Bednarkiem znalazł się Darwin Gabriel Nunez i nie mógł się pomylić, a kilkadziesiąt sekund później na 3:0 podwyższył Pizzi, już całkowicie pozbawiając Lecha ochoty na grę.
Trzy gole zapasu sprawiły, że Benfica zaciągnęła już hamulec i grając przeciwko rywalowi, który nie podejmował walki, nie musiała forsować tempa. Jak się jednak okazało, nie przeszkodziło to ekipie z Lizbony w podwyższeniu rezultatu. Sztuki tej dokonał Julian Weigl, który w końcówce znakomicie przymierzył z dystansu.
Więcej goli na Stadionie Światła już nie zobaczyliśmy i po ostatnim gwizdku to gospodarze mogli się cieszyć ze zwycięstwa i zasłużonych trzech punktów.
Jeśli zaś chodzi o Lecha, to Żuraw i jego piłkarze mogą już myśleć o nadchodzącym domowym starciu z… Podbeskidziem.
gar, PiłkaNożna.pl