Przejdź do treści
LE: Emocjonujące starcie na Estadio da Luz

Ligi w Europie Liga Europy

LE: Emocjonujące starcie na Estadio da Luz

Działo się w stolicy Portugalii. Na tamtejszym Estadio da Luz grająca jednego zawodnika mniej Benfica Lizbona zdołała odrobić dwubramkowe straty i koniec końców zremisowała 3:3 po pełnym emocji meczu przeciwko Glasgow Rangers.

Rangersi byli blisko zdobycia trzech punktów, ale w końcówce dali sobie wbić aż dwa gole. (fot. Reuters)


Zarówno dla Benfici Lizbona, jak i Glasgow Rangers czwartkowy mecz był nader istotny w kontekście awansu do fazy pucharowej. Obie drużyny uchodzą bowiem za faworytów. W dwóch poprzednich spotkaniach skompletowały po sześć punktów, wobec istnieje duże prawdopodobieństwo, że o tym, która z nich zajmie pierwsze miejsce w grupie, zadecyduje ich wzajemna konfrontacja.

Zdecydowanie lepiej mecz rozpoczęli gospodarze. Lizbończycy objęli prowadzenie już w drugiej minucie. Rafael Silva wykorzystał błąd formacji obronnej przeciwników podczas wyprowadzania piłki z własnej połowie i zagrał ją w poprzek pola karnego, gdzie futbolówka nieszczęśliwie odbiła się od nogi Connora Goldsona, który zanotował trafienie samobójcze.


Przyjezdni ze Szkocji bynajmniej nie załamali się na skutek bardzo szybko straconego gola. Nic z tych rzeczy. Graczom prowadzonym przez legendarnego Stevena Gerrarda w odrabianiu strat istotnie pomógł… Nicolas Otamendi. Argentyńczyk w dziewiętnastej minucie został ukarany czerwoną kartką za faul na wychodzącym na wolne pole Harisie Seferoviciu

„Rangersi” bezwzględnie wykorzystali przewagę jednego zawodnika na boisku. Wyprowadzili oni, niczym wytrawny bokser na osłabionym rywalu, dwa zabójcze ciosy. Najpierw w dwudziestej czwartej minucie Diogo Goncalves fatalnie skiksował i wbił futbolówkę do własnej siatki, a następnie raptem sześćdziesiąt sekund później za sprawą dokładnego uderzenia z dystansu na listę strzelców wpisał się Glen Kamara.

Gdy w pięćdziesiątej pierwszej minucie Alfredo Morelos strzelił dla ekipy z Ibrox Stadium trzeciego gola, wydawało się, że Szkoci mając mecz w pełni pod kontrolą mogli już dopisać do swojego dorobku punktowego trzy oczka. No właśnie, słowo-klucz, wydawało się.

W ostatnim kwadransie gry „Rangersi”, myśląc najwyraźniej, że nie stanie się im żadna tragedia, zagrali nader bojaźliwie i lekkomyślnie. I ponieśli za to bardzo surowe konsekwencje, bowiem najpierw w siedemdziesiątej siódmej minucie gola kontaktowego zanotował Silva, a trafienie wyrównujące w dziewięćdziesiątej pierwszej minucie ustrzelił Darwin Nunez.


Z remisu najbardziej cieszyć się może… Lech Poznań. Wicemistrzowie Polski w tym samym czasie w ładnym dla oka stylu ograli belgijski Standard Liege i w grupowej klasyfikacji zbliżyli się na odległość czterech punktów do obydwu drużyn. 

Jan Broda





Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024