Komedia pomyłek na Anfield Road
Liga Mistrzów i w ogóle futbol to nie tylko emocje oraz gole, ale czasami także wydarzenia rodem z kabaretu. Do jednego z takich doszło w trakcie wczorajszego meczu Liverpoolu z Sevillą.
W drugiej połowie, przy prowadzeniu gospodarzy 2:1 (to ważne!), piłka wyleciała na aut i złapał ją trener gości Eduardo Berizzo. Gdy podszedł do niego obrońca The Reds, Joe Gomez, chcący wznowić grę, Argentyńczyk najpierw wykonał gest, jakby chciał podać mu futbolówkę, po czym odrzucił ją na bok. Sędzia Danny Makkelie natychmiast wyrzucił szkoleniowca Sevilli na trybuny.
Jak się okazało, zachowanie Berizzo nie było sztubackim wybrykiem czy dowodem bezmyślności (jego zespół przegrywał!), lecz… aktem skruchy. – W pierwszej połowie przy naszym prowadzeniu też instynktownie odkopnąłem piłkę będącą na aucie, czego nikt nie zauważył. Potem chciałem przeprosić za tamto zachowanie i zachowałem się identycznie w odmiennej boiskowej sytuacji – tłumaczył. Nie wiadomo – śmiać się, czy płakać…
Na tym nie koniec zamieszania. Po wyrzuceniu Berizzo na trybuny, aż do ostatniego gwizdka arbitra, z ławki Sevilli ciskane były w kierunku ławki Liverpoolu gniewne okrzyki i wykonywane niemiłe gesty. Jak zostało to wyjaśnione po meczu, drugi trener gości Ernesto Marcucci i inni członkowie sztabu ekipy z Andaluzji uważali, że to Juergen Klopp wymusił na Makkeliem usunięcie Berizzo. – Dajcie mi spokój, w ogóle tej decyzji nikomu nie zasugerowałem, nawet nie widziałem, co się stało, machałem rękami i krzyczałem do swoich piłkarzy. Coś im się pomyliło – mówił na konferencji Niemiec. Jednym słowem – było ciekawie nie tylko na boisku, ale i tuż poza nim.