Dreszczowiec w finale. Szalone rzuty karne i wygrana Villarrealu w Lidze Europy!
Rzuty karne przesądziły o losie finału Ligi Europy. Po remisie w regulaminowych 90 minutach, a także dogrywce, „jedenastki” lepiej wykonywali piłkarze Villarrealu i to oni sięgnęli po historyczne trofeum.
O losie trofeum przesądził konkurs rzutów karnych (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Gdańsk miał gościć najlepsze drużyny Ligi Europy już w ubiegłym sezonie, jednak wiadome względy sprawiły, że polscy kibice musieli poczekać kilkanaście miesięcy na to wydarzenie. Jak się okazało, na dystansie całych rozgrywek na awans do decydującej rozgrywki najbardziej zasłużyli sobie zawodnicy Manchesteru United i Villarrealu.
Tak jak można było się spodziewać, murowanym faworytem do sięgnięcia po trofeum była drużyna prowadzona przez Ole Gunnara Solskjaera, który celował w zdobycie swojego pierwszego pucharu podczas swojej kadencji na Old Trafford.
Po drugiej stronie barykady stał z kolei Unai Emery, a więc specjalista od wygrywania Ligi Europy. Pod jego wodzą trzykrotnie te rozgrywki wygrała Sevilla, natomiast Arsenal musiał uznać w meczu o trofeum wyższość Chelsea. Już jako trener Villarrealu udało mu się osiągnąć piąty finał.
Żółta Łódź Podwodna miała jednak problem z tym, by dobrze wejść w spotkanie. Manchester United od początku przejął kontrolę nad wydarzeniami na murawie i długimi momentami nie wypuszczał przeciwnika z jego połowy. Problem w tym, że nie miało to zbyt dużego przełożenia na ilość i jakość okazji bramkowych.
Stłamszony Villarreal szukał swoich szans w szybkich wypadach i kiedy nic na to nie wskazywało, Emery i jego piłkarze mogli wznieść ręce w geście triumfu. W 29. minucie Dani Parejo wrzucił piłkę w pole karne rywala, a tam krycie Gerarda Moreno stracił Victora Lindelof. Jak się okazało, było to brzemienne w skutkach, ponieważ najlepszy strzelec hiszpańskiej drużyny zdołał oddać strzał i pokonać bezradnego Davida De Geę.
Można było się spodziewać, że po zmianie stron Czerwone Diabły ruszą na rywala ze zdwojoną siłą. Kluczowym pytaniem było z kolei to, czy defensywa Villarrealu zdołał przetrwać? Jak się jednak okazało, wystarczyło zaledwie dziesięć minut drugiej połowy, by stan rywalizacji ponownie był remisowy.
Do wyrównania doprowadził Edinson Cavani, który dopadł do odbitej w polu karnym piłki i z zimną krwią skierował ją do siatki obok bramkarza.
Manchester United napierał i wydawało się, że drugi gol dla drużyny Solskjera jest jedynie kwestią czasu. Bliscy szczęścia byli Marcus Rashford i ponownie Cavani, ale żaden z nich nie był w stanie posłać futbolówki do bramki.
Czas na stadionie w Gdańsku mijał, a kolejnych goli nie oglądaliśmy. Efekt? Sędzia Clement Turpin musiał zarządzić dogrywkę. W niej było już widać, że zmęczeni długim i wyczerpującym sezonem piłkarze nie mają już sił i ostatniej minuty dodatkowego czasu były już typową grą na stojąco.
O losie rywalizacji musiały więc zadecydować rzuty karne, które lepiej wykonywali zawodnicy Villarrealu i to oni sięgnęli po trofeum.
gar, PiłkaNożna.pl