Karuzela związana z rozgrywkami europejskimi zaczyna się kręcić coraz szybciej. Cały czas znajdują się na niej piłkarze Lecha Poznań, którzy w czwartkowy wieczór rozegrają swój czwarty mecz w fazie grupowej Ligi Europy.
Przed piłkarzami Lecha kolejne europejskie wyzwanie (fot. 400mm.pl)
Po trzech kolejkach Kolejorz może się pochwalić dorobkiem trzech punktów. Po porażkach z Benficą Lizbona oraz Rangersami, drużyna prowadzona przez Dariusza Żurawia pokonała Standard Liege i zachowała szanse na awans do 1/16 finału rozgrywek. Żeby jednak marzenie o grze w pucharach także wiosną zostało przedłużone, Lech musi pokonać Belgów po raz drugi.
Standard przegrał jak do tej pory wszystkie spotkania w fazie grupowej, a chociaż w Poznaniu miał momenty, podczas których potrafił nawiązać walkę z rywalem, to ostatecznie zwycięstwo Lecha nie podlegało dyskusji.
Piłkarze z Liege słabo radzą sobie na arenie międzynarodowej, a niewiele lepiej wygląda ich sytuacja na krajowym podwórku. W pięciu ostatnich kolejkach Standard zdołał wygrać tylko raz i choć jego strata do ścisłej czołówki ligi belgijskiej nie jest duża, to nastroje w szatni są dalekie do optymalnych. Co więcej, dla podopiecznych Philippe’a Montaniera czwartkowy mecz będzie tym z kategorii „o sześć punktów” i jeśli go nie wygrają, to ich przygoda z Ligą Europy już na pewno zakończy się po sześciu spotkaniach grupowych.
Jeśli zaś chodzi o Lecha, to nie ma co ukrywać, tu również trudno o optymizm. Kolejorz nie wygrał w ekstraklasie od czterech kolejek, a podczas minionego weekendu – kiedy był bliski pokonania liderującego w stawce Rakowa Częstochowa – wypuścił wygraną z rąk w doliczonym czasie gry. Cios wyprowadzony przez drużynę Marka Papszuna mógł zachwiać pewnością siebie Lecha, a na pewno obnażył jego mankamenty defensywne. Od początku sezonu ekipa Żurawia była w stanie rozegrać tylko jeden mecz ligowy na „na zero” w tyłach, a jeśli dodamy do tego trzy spotkania w pucharach, podczas których Filip Bednarek także nie zachowywał czystego konta, to mamy obraz poważnych problemów obronnych Lecha.
O ile jednak w tyłach nie ma powodów do zadowolenia, to już z przodu Kolejorz naprawdę ma się czym pochwalić i właśnie na dobrą postawę swoich ofensywnych zawodników będzie najmocniej liczył Dariusz Żuraw. Jeśli na swoim poziomie zagrają Jakub Moder, Pedro Tiba i Dani Ramirez, a Tymoteusz Puchacz będzie dogrywał piłki „na nos” do Mikaela Ishaka, to można się spodziewać, że Lech tanio skóry w Liege nie sprzeda. Wszak nie od dziś wiadomo, że najlepszą obrona jest właśnie atak.
– To będzie inny mecz, niż z ten w Poznaniu, bo do gry wracają zawodnicy, których nie było w pierwszym spotkaniu. Myślę, że gospodarze zagrają w swoim normalnym ustawieniu, z trójką obrońców. Szansę w tym starciu oceniam pół na pół. Na pewno dużą uwagę musimy zwrócić na stałe fragmenty, bo w tym aspekcie są groźni i w wielu meczach, które wygrywali bądź zremisowali, strzelali gole po rzutach wolnych czy rożnych – stwierdził trener poznańskiej drużyny podczas przedmeczowej konferencji.
Co szczególnie ważne przed wieczornym starciem, piłkarze Lecha mają dość dobre wspomnienia z ostatnich starć z belgijskimi rywalami. Oprócz zwycięstwa nad Standardem przed listopadową przerwą reprezentacyjną, Kolejorz w eliminacjach Ligi Europy był w stanie pokonać na wyjeździe faworyzowane Charleroi. Czy w czwartek uda się ustrzelić belgijskiego hat-tricka?
Tak ja w poprzednich spotkaniach, Żuraw nie będzie mógł skorzystać z usług takich zawodników jak Mickey van der Hart, Jakub Kamiński czy Filip Szymczak.
Po drugiej stronie barykady nie zobaczymy z kolei Jacksona Muleki, Damjana Pavlovicia oraz Zinho Vanheusdena.
Mecz rozpocznie się o godzinie 21. Bezpośrednią transmisję będzie można śledzić na antenach Polsat Sport Premium 1 oraz TVP 1.
gar, PiłkaNożna.pl