Mecz z Estonią został zdominowany przez reprezentację Polski, która pewnie wygrała 5:1. To zdecydowanie więcej, niż zakładał plan minimum. Niestety, stracona bramka stanowi łyżkę dziegciu w beczce miodu i budzi niepokój przed decydującym meczem z Walią. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego spotkania?
Pozytywny powiew
Rywal dał Polakom wiele swobody, a Estończycy grali w osłabieniu przez niemal cały mecz, co ułatwiło zadanie biało-czerwonym. Nie umniejsza to jednak satysfakcji z postawy podopiecznych Probierza. Pewnie wykorzystali słabość Estonii, zdobywając pięć bramek i prezentując radosny futbol, którego brakowało im od lat. Kadra potrzebowała wyraźnej wygranej, bez zbędnego dramatyzmu, nawet jeśli mowa o rywalu z niższej półki. Morale przed meczem z Walią wzrosły, ale spotkanie w Cardiff będzie piekielnie trudne.
Spokój
„Zatem jeśli ogramy Estonię, ale przegramy w drugim meczu, Probierz pracować ma dalej. Jeśli natomiast nie ogramy Estonii, to pytanie o przyszłość selekcjonera nabierze mocy” – pisał Przemysław Pawlak w tekście opublikowanym w najnowszym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”. Zwycięstwo z Estonią uspokoiło atmosferę, ugruntowało pozycje Probierza i pozwala mu pracować dalej. Niewątpliwie nieco spokojniejszy może być również Cezary Kulesza, dla którego mecz ten wiązał się z jego przyszłością na stanowisku prezesa PZPN.
Niepokój w obronie
W pierwszej wersji tego akapitu planem było skupić się na braku weryfikacji naszej defensywy. Estończycy nie stworzyli żadnego zagrożenia, uniemożliwiając rzetelną ocenę tercetu Kiwior-Dawidowicz-Bednarek. Dopiero w 80. minucie meczu plany te uległy zmianie, gdy Estończycy zdobyli kuriozalną bramkę honorową. Była to jedyna okazja dla naszej obrony do zaprezentowania swoich umiejętności, ale niestety została ona zmarnowana. Obrońcy całkowicie zaspali, nie wykazali się koncentracją, co pozwoliło Hussarowi na trafienie do siatki. Frustrację tą sytuacją wyraził Wojciech Szczęsny, który nerwowo krzyczał na swoich kolegów.
Piotrowski znów na plus
W proponowanych składach mało kto stawiał, że Jakub Piotrowski rozpocznie mecz od pierwszego składu. Piotrowski obok Nicoli Zalewskiego należał do wyróżniających się postaci kadry w tym meczu. Pomocnik Łudogorca dyrygował środkiem pola, aktywnie uczestnicząc w rozegraniu i co najważniejsze, ukoronował swój występ efektowną bramką. Trudno wyobrazić sobie skład na mecz z Walią bez Piotrowskiego.
Kłopot z prawym wahadłem
Michał Probierz stanie przed poważnym wyzwaniem w kwestii obsady prawego wahadła. Kontuzje Przemysława Frankowskiego i Matty’ego Casha stawiają pod znakiem zapytania ich występ w meczu z Walią. Brak obu zawodników oznaczałby znaczącą osłabienie na tej pozycji, a znalezienie odpowiedniego zastępstwa będzie niezwykle trudnym zadaniem.
Granie w ciszy
Piłkarze grali w ciszy, bez głośnego wsparcia kibiców. To już kolejny mecz na PGE Narodowym, który niemal w całości odbył się bez dopingu. Jedynym dźwiękiem przebijającym się przez tę ciszę były okrzyki garstki kibiców z Estonii, którzy stanowili nikły kontrast dla niemal 40 tysięcy biało-czerwonych. Stadion z minuty na minutę pustoszał akustycznie, a atmosfera gęstniała. Brak zorganizowanego dopingu staje się coraz większą bolączką PGE Narodowego, który zachwyca jedynie swoim wyglądem.
Maciej Łanczkowski