Spartak: przedstawiamy rywala Legii
– Jeśli Jordan Larsson nie trafi do Spartaka, przez trzy lata nie masz prawa dać mi prezentu! – miała powiedzieć do Leonida Fieduna, właściciela czerwono-białych z Moskwy, jego 30 lat młodsza konkubina, Zarema Salichowa. Larsson do Moskwy trafił, ale sposób zarządzania klubem nie przynosi mu sukcesów na miarę oczekiwań.
Moskiewski Spartak jest zaliczany do grona dwudziestu najpopularniejszych klubów w Europie. W przyszłym roku świętował będzie swoje stulecie, choć nawiązując do tradycji poprzedników, pod obecnym szyldem został założony w roku 1934. Dwa lata później po raz pierwszy został mistrzem Związku Radzieckiego, później mistrzostwo Kraju Rad zdobywał jeszcze 11 razy. Po upadku imperium sowieckiego nastała złota dekada Spartaka. Pod wodzą Olega Romancewa ośmiokrotnie triumfował w lidze rosyjskiej (łącznie mistrzem Rosji był 10 razy). To wówczas, w 1995 roku, w fazie grupowej Ligi Mistrzów rywalizował z Legią, dwukrotnie wygrywając 2:1 i 1:0. Sukcesy skończyły się, gdy w 2002 roku właścicielem klubu został Andrej Czerwiczenko. Wkrótce zwolnił Romancewa, z którym popadł w konflikt, by kolejnych trenerów i piłkarzy zmieniać jak rękawiczki. Za jego rządów trafił też do Moskwy Wojciech Kowalewski, bramkarz, który wcześniej reprezentował Legię.
ON
Wiosną 2004 roku Czerwiczenko sprzedał pakiet kontrolny Leonidowi Fiedunowi. Tak rozpoczęła się obecna epoka w historii czerwono-białych, znaczona póki co jednym tylko mistrzostwem w 2017 roku, ale także odpadnięciem z Legią w kwalifikacjach Ligi Europy, gdy w 2011 roku po remisie 2:2 w Warszawie, legioniści sensacyjnie wygrali 3:2 w Moskwie.
Fiedun urodził się w roku 1956 w Kijowie. Póki nie kupił akcji Spartaka, był szerzej nieznany opinii publicznej. Wiele źródeł przypisuje mu korzenie żydowskie, ale najpewniej są one ukraińskie i fińskie. Jego ojciec był lekarzem wojskowym na Bajkonurze i tam Leonid spędził dzieciństwo. Wychowany w surowej dyscyplinie, wpatrzony w ojca, także postanowił zostać wojskowym. Tyle że nie lekarzem a nauczycielem. Skończył Wyższą Szkołę Dowodzenia Wojskowego w Rostowie, obronił doktorat z filozofii i przez kilka lat pracował jako nauczyciel ekonomii politycznej i naukowego komunizmu. Oprócz wiedzy wyróżniał się charyzmą i umiejętnością pięknego mówienia. Jego wykłady cieszyły się wielką popularnością. W 1987 roku przypadły do gustu jednemu z szefów olbrzymiego przedsiębiorstwa naftowo-gazowego w Kogałymie, który zaproponował mu pracę. Gdy w 1990 roku szef awansował na ministra przemysłu naftowego i gazowego, zabrał Fieduna ze sobą do Moskwy.
Rok później w trzewiach ministerstwa narodził się koncern naftowy Łukoil. Fiedun był prawdopodobnie zaangażowany w jego założenie, ale w oficjalnej dokumentacji nie ma o nim żadnej wzmianki. Po upadku ZSRR zaczął organizować masowy zakup udziałów na rzecz tworzonego przedsiębiorstwa. W 1993 roku oficjalnie przeszedł na wojskową emeryturę, a niedługo potem był już wiceprezesem Łukoila. Dziś ma 32,7 procent jego akcji i majątek szacowany na ponad 11 miliardów dolarów, co na liście Forbesa daje mu 16 miejsce wśród rosyjskich biznesmenów.
ONA
Orientalna piękność Zarema Salichowa urodziła się w stolicy Baszkirii Ufie w 1986 roku. Rodzinna legenda głosi, że już w wieku czterech lat zapowiedziała rodzicom, że chce startować w konkursach piękności. Mając 18 lat, wygrała w Ufie konkurs „długich nóg, cienkich talii i uroczych uśmiechów”. Mierząc ledwie 175 centymetrów oczarowała jurorów ponoć nie tyle długimi nogami, co przede wszystkim uśmiechem i energią godną Marilyn Monroe. Trzy miesiące później poleciała do Moskwy na ogólnokrajowy finał konkursu, organizowanego przez Rosyjskie Radio, którego udziałowcem był Fiedun. Znalazła się w finałowej dziesiątce, ale musiała zadowolić tylko nagrodą pocieszenia za najpiękniejszy uśmiech.
Kiedy w Chorwacji przygotowywała się do finału konkursu spotkała Fieduna, który grał tam w tenisa i ponoć nadepnął jej na suknię. Milioner zdobył jej telefon poprzez radio i w ten sposób komunikowali się do kolejnego spotkania podczas konkursu. Fiedun był wówczas żonaty. Mimo to zaproponował jej związek. Salichowa tak wspominała ten moment w jednym z wywiadów: „Powiedziałam mu: Co ty mi możesz dać? Jesteś 30 lat starszy, masz żonę i dzieci. On odpowiedział: pieniądze!”. Salichowa twierdzi, że to ją nie interesowało, bo zawsze najważniejsza była dla niej chęć założenia rodziny i posiadania wielu dzieci. Wkrótce jednak przeprowadziła się na stałe do Moskwy, a Fiedun zostawił żonę Marinę, z którą ma dorosłych syna oraz córkę, i związał się z Salichową, która urodziła mu czwórkę kolejnych dzieci. Formalnie, ponoć z powodów biznesowych, z Mariną się jednak nie rozwiódł. W Rosji słynne są słowa Zaremy, która powiedziała, że Fiedun zaproponował jej ślub pod warunkiem, że „zrobi sobie nowe cycki”. Odmówiła. W 2010 roku wystąpiła jednak w sesji zdjęciowej dla „Playboya”. Twierdzi, że zrobiła to tylko dlatego, by zemścić się na Fiedunie, który zachwycał się przy niej sesją w tym magazynie swojej żony Mariny, zdaniem Zaremy ociekającej silikonem.
ONI
Poprzedni sezon w wykonaniu Spartaka, a w zasadzie jego właściciela, zaczął się od trzęsienia ziemi. Po meczu pierwszej kolejki z FK Soczi, w którym przeciwko Spartakowi podyktowano dwa kontrowersyjne rzuty karne, Fiedun oświadczył, „że jego zespół nie będzie uczestniczył w błazenadzie” i wycofuje go z rozgrywek. Nie była to jego pierwsza szarża na sędziów. Dwa miesiące wcześniej po przegranym półfinale Pucharu Rosji z Zenitem też grzmiał, że drużyna z Petersburga odnosi sukcesy dzięki przychylności arbitrów. Ostatecznie jednak Spartak pozostał w lidze i pod wodzą niemieckiego trenera Domenico Tedesco zdobył wicemistrzostwo, dające prawo gry o Ligę Mistrzów. Tedesco pracy jednak nie zachował i w meczach o Champions League przeciw Benfice Lizbona czerwono-białych prowadził już Portugalczyk Rui Vitoria. Spartak dwukrotnie poległ 0:2 i znalazł się w rozgrywkach Ligi Europy. Było to dużym rozczarowaniem. Jeszcze większym jest fakt, że po siedmiu kolejkach rodzimej ligi ma tylko 10 punktów, plasuje się w środku tabeli i do liderującego Zenita traci już 7 oczek. Ostatni, sobotni mecz z Chimiki wygrany 3:1 był jednak w wykonaniu spartakowców w końcu dobry, a Vitoria stwierdził, że w drugiej połowie zespół zagrał tak, jak oczekuje.
Pozycja szkoleniowca wydaje się nie najmocniejsza, ale na jego korzyść przemawia fakt, że w imieniu ma literę „r” i jest spod odpowiedniego znaku zodiaku (baran), a to zdaniem Salichowej ma kluczowe znaczenie, by prowadzić zespół. Jej wpływ na to, co dzieje się w klubie jest olbrzymi, choć nie zawsze stawia na swoim, bo akurat odejściu Tedesco była przeciwna. Latem z tego powodu było w klubie gorąco, a z funkcji dyrektora sportowego zrezygnował Dmitrij Popow.
Salichowa swoje zdanie wygłasza zawsze. Zarówno gdy w 2018 roku oficjalnie była w zarządzie, jak i gdy go opuściła, zakładając w atmosferze skandalu konto na popularnym kanale „Telegram”, na którym ostro i bez ogródek krytykuje poczynania obecnego kierownictwa. W jednym z wywiadów powiedziała: „Trener to twarz klubu, ma mieć charyzmę, wygląd, głos. Kiedy zatrudniali Dmitrija Alejniczewa, powiedziałam Lonieczko proszę, nie bierz go, jego głowa jest brudna, ma fryzurę z przedziałkiem. Byłam też przeciwna ospałemu Olegowi Kononowowi. Natomiast kiedy zwalniali Unaia Emery’ego, zapowiedziałam Leonidowi, że jeśli to zrobi, nie pójdę na mecz i przez dwa lata nie poszłam na Łużniki”.
Wtedy Spartak, jak przez całe dziesięciolecia, nie miał swojego stadionu. W 2014 roku otwarto jednak w dzielnicy Tuszyno Otkrytję Arenę i czerwono-biali mają w końcu swój dom, zresztą przepiękny, mogący pomieścić 44 tysiące widzów. Szacuje się, że mógł kosztować i 500 milionów dolarów. Stadion to bezsprzecznie zasługa Fieduna, który wprowadził też klub na giełdę i akurat finansami zarządza skutecznie.
Spartak, który rywalizował będzie z Legią, to drużyna międzynarodowa. Wśród jej największych gwiazd trzeba wymienić Nigeryjczyka Victora Mosesa i Holendra Quincy Promesa, który w Moskwie spędził świetny okres, potem przeniósł się do Sevilli i Ajaksu, by latem zdecydować się na powrót. Liderami drużyny są jednak obrońcy, Francuz Samuel Gigot i Gieorgij Dżykija, reprezentant Rosji o gruzińskich korzeniach. Mocnym punktem jest też powoływany do rosyjskiej kadry bramkarz Aleksandr Maksimenko.
JAROSŁAW TOMCZYK