Rozważyłbym ofertę z Wisły Kraków
Przez dwa sezony reprezentował barwy Wisły Kraków, w której niespodziewanie zakończył karierę po rozgrywkach 2012-13. Na dwa lata dał sobie spokój z futbolem, ale w październiku 2015 Ivica Iliev wrócił do piłki jako dyrektor sportowy Partizana Belgrad. To stanowisko piastuje do dzisiaj, choć… nieoficjalnie.
No to jak wygląda pana rola w klubie? Oficjalnie odszedł pan z Partizana wiosną 2019 roku, ale z tego co wiem, cały czas pan pracuje dla klubu?
Faktycznie, oficjalnie przestałem pełnić rolę dyrektora sportowego, ale w praktyce cały czas jestem w klubie nieprzerwanie od 2015 roku – odpowiada Iliev. – Cały czas mam podpisaną umowę z Partizanem, mam te same obowiązki, ale inaczej nazywa się moje stanowisko. Obecnie pracuję jako koordynator pionu sportowego. Oficjalnie więc w klubie nie ma dyrektora sportowego, ale wszystkie obowiązki związane z tą funkcją, należą do mnie. To ja odpowiadam za transfery i politykę kadrową Partizana.
Jak się panu podoba praca w roli dyrektora, czy też koordynatora pionu sportowego?
Chyba lubię to bardziej niż kiedy byłem zawodowym piłkarzem. Oczywiście żartuję. Czuję, że na dzisiaj jest to moje miejsce na Ziemi i nie mogę sobie wymarzyć lepszej pracy. Spełniam się w tym, co robię. Jako zawodnik nigdy nie pomyślałbym, że będę wciąż pracował przy piłce. Miałem miliony pomysłów w głowie, po zakończeniu kariery chciałem zająć się biznesem, podróżować, robić inne rzeczy, ale kompletnie niezwiązane z futbolem. Koniec końców skończyło się tak, że dwa lata po zakończeniu kariery dostałem ofertę z Partizana i dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez tego klubu.
Jest pan zmęczony po zimowym oknie transferowym?
Trochę się działo, jak w każdym oknie, zapytania były w zasadzie do ostatniego dnia, ale jestem dumny, że doszło do jednego poważnego ruchu. Mianowicie udało się dopiąć transfer Filipa Stevanovicia do Manchesteru City. Kiedy przyszedłem do Partizana, klub zaczął robić najwyższe transfery w historii. Co roku sprzedajemy zawodników za wielkie pieniądze. Pod koniec ostatniego letniego okna sprzedaliśmy do Almerii Umara Sadiqa, którego pozyskaliśmy z Romy. Najpierw go wypożyczyliśmy za 100 tysięcy euro, później wykupiliśmy za dwa miliony, a teraz on przyniesie nam kwotę prawie pięć razy większą. Wiem, że niektóre media podają, że zarobiliśmy tylko pięć milionów, ale jest to kwota podstawowa, a w umowie mamy jeszcze mnóstwo zapisów, dzięki którym dostaniemy bonusy. W najgorszym przypadku skończy się na dziewięciu milionach euro. Mamy wpisaną określoną kwotę, którą Almeria będzie musiała zapłacić, jeśli awansuje do Primera Division, a dzisiaj jest w czołówce i liczy się w walce o bezpośredni awans. Jeśli nie uzyskają promocji do La Liga, wówczas w życie wejdzie klauzula z procentem od następnej sprzedaży, a ten procent też jest spory. Sadiq jest najdrożej sprzedanym zagranicznym zawodnikiem z ligi serbskiej. Teraz dopięliśmy transfer Stevanovicia za 8,5 mln euro do Manchesteru City, rok temu Monaco zapłaciło 10 milionów za Strahinję Pavlovicia. Te trzy transfery doszły do skutku w 2020 roku, możemy być z nich dumni.
Dlaczego wielkie kluby płacą tak duże kwoty za piłkarzy z ligi serbskiej?
Partizan ma fantastyczną akademię, która jest ceniona na całym świecie. Co roku wprowadzamy utalentowanych zawodników do pierwszego zespołu, wielkie kluby ich monitorują, widzą potencjał i decydują się na coraz szybsze transfery. Wystarczy spojrzeć na jedną statystykę: ilu zawodników z naszej akademii gra w profesjonalnych klubach w najwyższych ligach. W ostatnim zestawieniu, które przygotowuje CIES Football Observatory zajęliśmy pierwsze miejsce. Wyliczono, że 85 naszych wychowanków gra w 31 najwyższych ligach zrzeszonych w UEFA. Na drugim miejscu jest Ajax Amsterdam, który może się pochwalić 77 wychowankami, a na trzecim Dinamo Zagrzeb z 71 takimi zawodnikami. Odkąd przyszedłem do Partizana, sprowadziliśmy siedmiu czy ośmiu utalentowanych zawodników z zagranicy za małe pieniądze, a później sprzedaliśmy ich z olbrzymim zyskiem. Kluczowe jest, aby mieć pomysł na każdego piłkarza, przedstawić mu odpowiednią drogę rozwoju, a później go prowadzić. Decyzję o sprowadzeniu nowego zawodnika podejmuję wspólnie z trenerem pierwszego zespołu. Siadamy, rozmawiamy, analizujemy i decydujemy, czy podejmujemy jakiś krok w kierunku sprowadzenia piłkarza do Partizana, czy odpuszczamy temat i szukamy dalej.
Kto ma najlepszą akademię na Bałkanach?
My! Liczby pokazują wyraźnie, że szkolimy zawodników, którzy radzą sobie w profesjonalnym futbolu. Na Bałkanach jesteśmy najlepsi, w Europie też jesteśmy w ścisłym topie. Jeśli weźmiemy pod uwagę 15-20 ostatnich lat, pewnie nie będziemy na pierwszym miejscu, ale na pewno znajdziemy się w czołówce europejskich akademii.
Jakie to uczucie rozmawiać z największymi klubami o swoich wychowankach?
Teraz to normalność, ale kiedy prowadziłem pierwsze negocjacje, trochę się stresowałem. Od pięciu lat co pół roku rozmawiam z przedstawicielami największych klubów na świecie, więc zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
Uważa pan, że młodzi Serbowie powinni w wieku 18-19 lat wyjeżdżać z ojczyzny do wielkich klubów?
Często giganci decydują się od razu na wypożyczenie do klubu, z którego kupują młodego zawodnika, ponieważ chcą, aby jeszcze dojrzał, ale jednocześnie mają gwarancję, że nikt im już nie zabierze utalentowanego piłkarza. Uważam, że 18-19 lat to jeszcze zbyt młody wiek, aby wyjechać z Serbii, ale tak naprawdę nie mamy wyjścia i musimy akceptować oferty nawet za tak młodych chłopaków. Dla nas to jedyna droga, aby zarabiać dobre pieniądze. Tylko w ten sposób możemy tworzyć budżet na kolejny rok, więc polityka transferowa na pewno w najbliższych latach się nie zmieni i nie będziemy na siłę trzymać nastolatków. Te pieniądze idą do wspólnej puli i są przeznaczane na wszystko: od kontraktów zawodników, poprzez utrzymanie pracowników klubowych, dofinansowywanie akademii, a część z nich jest przekazywana do budżetu transferowego.
Rozdział w Partizanie z pewnością kiedyś dobiegnie końca. Co wtedy?
Chciałbym kiedyś spróbować sił w innym klubie również jako dyrektor sportowy. Mogę jednak z czystym sumieniem zadeklarować, że serbskie kluby nie mają nawet po co do mnie dzwonić, ponieważ nie wyobrażam sobie pracy w mojej ojczyźnie dla kogoś innego niż Partizan. Po zakończeniu kariery piłkarskiej pojawiła się oferta z Serbii, abym podpisał ostatni kontrakt w życiu na rok. Grzecznie podziękowałem, ponieważ nie mógłbym założyć koszulki innego serbskiego klubu niż Partizan. Jako dyrektor sportowy również nie chciałbym pracować dla rywali. Dopóki Partizan mnie chce, nie zamierzam się stąd ruszać. Nie wiem jednak, co się wydarzy za kilka miesięcy.
A co by było gdyby pojawiła się oferta z Wisły Kraków?
Nie wykluczam, że w przyszłości rozważyłbym taką propozycję. Przez dwa lata gry w Krakowie bardzo polubiłem ten klub, ludzi z nim związanych, kibiców i w ogóle Polskę jako kraj. Przeżyłem w Wiśle wspaniałe dwa lata, czułem się w tym klubie jak w domu. Jestem dumny, że była to moja ostatnia drużyna w karierze. Kiedy przychodziłem do Polski nie miałem zamiaru rozstawać się z piłką w 2013 roku. Przed sezonem 2012-13 ustaliłem z żoną, że będzie to mój ostatni rok w profesjonalnym futbolu. Mój syn szedł do szkoły, chcieliśmy wrócić do Serbii i dlatego zawiesiłem buty na kołku.
Tęskni pan za Polską?
Oczywiście, że tak! Kiedy trafiłem do Ekstraklasy, liga zaczęła się rozwijać. Dzięki Euro 2012 poprawiła się infrastruktura, powstały wspaniałe stadiony, do Polski zaczęli przychodzić coraz ciekawsi zawodnicy, polskie kluby grały w fazie grupowej Ligi Europy. Wszystko szło we właściwym kierunku. W pewnym momencie poczułem się nawet jakbym wrócił do Bundesligi. Otoczka i atmosfera była taka sama jak w Niemczech.
Poziom piłkarski jednak znacznie niższy.
Ale liga się rozwijała i uważam, że przez te dziesięć lat poszła do przodu. W porównaniu z ligą serbską poziom jest bardzo podobny. W Serbii piłkarze stawiają bardziej na technikę, w Polsce góruje przygotowanie fizyczne, ale poziom drużyn jest zbliżony.
Ogląda pan polską ligę?
To jedna z najciekawszych lig na świecie, serio! Nigdy nie wiesz, kto z kim wygra. W innych krajach faworyci z reguły nie zawodzą, a w Polsce w zasadzie co tydzień są niespodzianki, więc nie możecie narzekać na nudę.
Szuka pan zawodników dla Partizana w Ekstraklasie?
Tak, patrzymy na wiele krajów, na Polskę również. Dostajemy wiele propozycji od agentów z ligi polskiej. Oczywiście nie powiem nazwisk piłkarzy, którzy są nam oferowani, ale co jakiś czas pojawiają się różne opcje. Na razie nie przeprowadziliśmy żadnego transferu z udziałem polskiego zawodnika, ponieważ były różne problemy, na przykład nie dogadaliśmy się z klubem, nie doszliśmy do porozumienia z piłkarzem, a czasami po prostu nie potrzebujemy gracza na tę pozycję, choć oferta jest ciekawa. Nasi skauci pracują cały czas w każdym zakątku Europy.
Ściągnęliście jednego zawodnika z polskiej ligi w ostatnim czasie, który akurat w Ekstraklasie miał fatalną opinię.
Mowa o Ivanie Obradoviciu? Wiem, że jego pobyt w Legii nie był udany. Nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego Ivan nie zaistniał w Warszawie. To dobry piłkarz, ale miał problemy zdrowotne i nie mógł w pełni pokazać swoich możliwości. Przecież to jest niemożliwe, żeby taki zawodnik, który świetnie prezentował się w Partizanie, w reprezentacji Serbii czy w Hiszpanii nagle zapomniał jak się gra w piłkę. Podpisaliśmy z nim kontrakt do końca tego sezonu i jesteśmy zadowoleni z jego pracy w ostatnich miesiącach. Jeśli będzie tak dalej się prezentował to za kilka tygodni usiądziemy do rozmów w sprawie nowego kontraktu. Partizan zna doskonale Ivana, a Ivan świetnie zna klub. W końcu to z Partizana wyjechał w świat, więc po wielu latach wrócił do domu. Zagrał jesienią w kilku spotkaniach, strzelił nawet gola, nie mogę mu nic zarzucić. Mam nadzieję, że wiosną będzie jeszcze ważniejszą postacią w naszym zespole. Dobrze przepracował okres przygotowawczy, poczekamy na efekty.
Którego z polskich zawodników chciałby pan sprowadzić do Partizana?
Najlepiej to Roberta Lewandowskiego, ale ta transakcja chyba będzie trudna do zrealizowania. A tak na poważnie, oglądam polskich zawodników, ale nie tylko tych, którzy grają w Ekstraklasie. Patrzę także na ligę włoską, gdzie wielu waszych piłkarzy wyjechało w ostatnich latach. Zobaczymy, co się będzie działo latem, na jakie pozycje będziemy potrzebowali piłkarzy i jakim budżetem będziemy dysponować.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 6/2021)