Przejdź do treści
2024.12.19 Bialystok pilka nozna Liga Konferencji Europy 2024/2025 Jagiellonia Bialystok - NK Olimpija Ljubljana N/z Adrian Siemieniec trener Jagiellonii Bialystok przed meczem Foto Michal Kosc / PressFocus 
2024.12.19 Bialystok Football - UEFA Conference League 2024/2025 Jagiellonia Bialystok - NK Olimpija Ljubljana Credit: Michal Kosc / PressFocus

Publicystyka

ROMAN KOŁTOŃ: Adrian Siemieniec – oto Człowiek Roku 2024 [FELIETON]

Szanowni Panowie Redaktorzy, Zbigniew Mucha i Przemysław Pawlak, poprosili mnie, abym do numeru bożonarodzeniowego napisał większy tekst. – Taki na osiem tysięcy znaków – usłyszałem. – Dwie kolumny – padło. Czułem się mocno dowartościowany, dwie kolumny w ulubionym tygodniku to naprawdę sporo miejsca, aby napisać coś ciekawego.

Roman Kołtoń

Gdzieś padła sugestia, że może wręczyć – umowne – prezenty i rózgi. Tuż przed Wigilią 2024 roku nie chcę myśleć o rózgach. O tych, którzy zawiedli, o tych, którzy potknęli się czy rozczarowali. O tych, którzy nie potrafią zarządzać czy też pogubili się w tym zarządzaniu. Wolę poświęcić to miejsce, aby nakreślić portret człowieka, który zamieszał w polskim futbolu, jak mało kto i kiedy. Wielce Szanowne Panie, Szanowni Panowie – Adrian Siemieniec! Dla mnie to człowiek roku 2024! Bez dwóch zdań! 

POCAŁUNEK WYRZUCONY DO KOSZA

Że jest mi bliski, to wynika z daty urodzenia. Koziorożec! 13 stycznia, a ja 12 stycznia. Jednak dużo młodszy, oj dużo. Ja rocznik 1970, a Adrian Siemieniec rocznik 1992. Gdy Jagiellonia powierzała panu Adrianowi stanowisko trenera, liczył 31 lat. A odpowiedzialność była nadzwyczajna. Walka przed spadkiem. Osiem kolejek przed końcem sezonu 2022-23. I ta historia przyniosła piorunujący efekt. Siemieniec uratował Jagę przed spadkiem. A w następnym sezonie zaczął niezwykły marsz w górę tabeli. Skończyło się maksymalną premią, mistrzostwem Polski! Pierwszym, historycznym, jeśli chodzi o klub z Podlasia. 

Latem 2024 roku Jaga przystąpiła do walki o Europę. O Ligę Mistrzów, o Ligę Europy, a ostatecznie wylądowała w Lidze Konferencji. W tejże Lidze Konferencji zanotowała kapitalne mecze z FC Kopenhaga czy Molde. To były wieczory, które już na zawsze będziemy pamiętać, jeśli chodzi o polskie starty w Europie. W dodatku Jagiellonia dalej walczy o mistrzostwo Polski (tylko 3 punkty straty do lidera) i dotarła do ćwierćfinału Pucharu Polski. To dlatego mówię ostatnio publicznie, że hasło „pocałunek śmierci”, wymyślone swego czasu przez Michała Probierza, śmiało można wyrzucić do kosza. W końcu! 

DEBIUT NA PIĄTKĘ

Bo przez lata była to rzeczywistość naszej piłki klubowej. Startujesz w Europie i po chwili cię nie ma. A po trochę dłuższej chwili i trener leci z posady… W sezonach 2017-18, 2018-19 i 2019-20 nie było nas w ogóle w rywalizacji klubowej na Starym Kontynencie w rozgrywkach grupowych. Później zadziało się coś pozytywnego. Lech awansował w 2020 roku, ale zapłacił za to w Ekstraklasie. Legia awansowała w 2021, ale też zapłaciła za to w lidze. Lech awansował w 2022, ostatecznie w Ekstraklasie zajął 3. miejsce, jednak w sierpniu 2023 roku był skończony w Europie – odpadł ze Spartakiem Trnawa. Ba, cały sezon 2023-24 okazał się dla Kolejorza stracony! Raków, mistrz z 2023 roku, zagrał w Lidze Europy w sezonie 2023-24, jednak w lidze był dopiero na siódmym miejscu. To publicystyczne hasło wymyślone przez Probierza naprawdę było przekleństwem polskiej piłki klubowej. 

Dopiero Legia w ostatnich latach zaliczyła dwa starty z rzędu w Europie – zagrała w sezonie 2023-24 w Lidze Konferencji i teraz też gra. To pokazuje, jak to jest trudne. A Legia ma zupełnie inne możliwości niż Jagiellonia. Oto przychody Jagi w kolejnych sezonach: 2019-20 – 27,5 milionów złotych, 2020-21 – 26,6, 2021-22 – 28,6, 2022-23 – 36,8. To Legia miała w kolejnych latach następujące przychody: 124,3 miliony, 119,1 mln, 155,2 mln i 134 mln. Mistrzostwo Polski za sezon 2023-24 pozwoliło Jagiellonii wywindować przychody na 59,6 milionów złotych. Tyle że Legia, która zajęła 3. miejsce w Ekstraklasie, a zarazem była w fazie pucharowej Ligi Konferencji, zarobiła 188 milionów złotych. A przychody transferowe dały jej dodatkowe 79 milionów!

ZYSKANIE WIELOWYMIAROWOŚCI

Kjetil Knutsen, Francesco Farioli, Jacob Neestrup, Erling Moe – plejada ciekawych trenerów rywali Jagiellonii w ostatnich miesiącach. „Z wyjątkiem Fariolego, wszyscy pracują w długich projektach” – zwraca uwagę Siemieniec. I szkoleniowiec Jagi opowiada w czasie dwugodzinnego wywiadu dla „Prawdy Futbolu”: „Bodo – ogrywało nie takich rywali, jak my. Przyjechał trener Knutsen i pokazał wręcz abstrakcyjne podejście do meczu. Takie podejście, którego nie znałem. Nie przyjechał tutaj wygrać czy nawet strzelić gola. Przynajmniej na początku nie to było celem. Knutsen przyjechał do Białegostoku z nastawieniem, że zamęczy nas psychicznie. Bodo wcale nie dążyło na początku meczu do strzelania gola. Jakby się udało, to super, ale najważniejsze było, żeby grać po obwodzie i zmuszać nas do biegania. To był szok. Wprowadzili nas w stan zmęczenia psychicznego. To była strategia, która wykraczała poza zwykłe wygraj, przegraj. Mam przeciwnika, który kocha piłkę, który żyje z posiadania piłki, to zabieram mu największy atut. Jednak nie na zasadzie, że maksymalnie szybko zdobywam bramkę. Zrozumiałem to po spotkaniu”. 

Siemieniec przyznaje po tych doświadczeniach w Europie: „Udało nam się zyskać wielowymiarowość. Potrafimy odnaleźć się w różnych momentach. Także wówczas, gdy przeciwnik nas pressuje. Potrafimy konstruować akcje krótkimi podaniami, ale także zdobyć przestrzeń długimi – za linię obrony. Potrafimy zagrać wysoko, ale i, jak trzeba, obronić w niskim bloku. Coś dzieje się po coś. Mieliśmy wylosować Bodo, mieliśmy wylosować Ajax – zespoły grające w podobny sposób. Na bazie meczów z nimi mogliśmy bardzo dużo wyciągnąć dla siebie. Nie byłoby Jagiellonii grającej z powodzeniem w Lidze Konferencji jesienią 2024 roku bez tych meczów”. 

GDZIE SĄ LIMITY?

Cała drużyna się rozwija, ale także niebywale rozwinęli się piłkarze pod wodzą Siemieńca. „Gdzie są limity moich piłkarzy? Nie wiem” – słyszę tę kwestię kilka dni temu od trenera Jagiellonii w czasie dłuższej rozmowy telefonicznej. „Nie wiem” – jakże to naturalnie brzmi. Nie ma w tym pozy, czy besserwisserstwa, jakże charakterystycznego dla części trenerów. Wiem, muszą dużo wiedzieć. Muszą pokazywać, że są mądrzy, że diagnozują i przewidują. Jednak czasami można powiedzieć po prostu „nie wiem”. I można powiedzieć: „Uczymy się gry co trzy-cztery dni. Ja też się tego uczę”. A to właśnie powiedział Siemieniec na jednej z sierpniowych konferencji. I uczył się błyskawicznie, bo później Jagiellonia zanotowała serię 17 meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach. Szybko zapewniła sobie awans do fazy pucharowej Conference League.

Wróćmy jednak do hasła, gdzie są limity piłkarzy Jagiellonii. Byłem pewny, że Jesus Imaz jesienią będzie kiepski w Europie. Że wiek Hiszpana i jego problem z szybkością, jakże widoczne na tle Bodo i Ajaksu, nie pozwolą mu zaistnieć w Lidze Konferencji. Tymczasem zobaczyłem piłkarza 34-letniego, który był profesorem. Tak, profesorem gry w piłkę nożną – pod własnym polem karnym, w środku pola, w szesnastce rywala. To co Imaz zagrał z Molde, w meczu, w którym silny rywal został zmieciony z boiska wynikiem 3:0, to było coś szczególnego. A przecież Siemieniec trafia też ze swoim warsztatem do młodych piłkarzy. Taki Dominik Marczuk przemknął przez Jagiellonię, a jak się rozwinął! Przyszedł z 1 Ligi, ze Stali Rzeszów, jako prawy obrońca. Po roku opuścił Polskę jako czołowy skrzydłowy: mistrz Polski, podstawowy reprezentant U-21, kandydat do pierwszej reprezentacji. Jagiellonia zainkasowała 1,5 miliona euro, ale tylko dlatego, że 20-letni gracz miał wpisaną klauzulę w kontrakcie. Transfermarkt po roku gry w Jadze wyceniał Marczuka już na 3,5 miliona euro! 

Przez lata drażniła mnie w polskiej piłce niemoc. Wszechobecne narzekanie. A to nie ma pieniędzy, a to nie ma piłkarzy, a to dziennikarze są be i tak dalej… Siemieniec pracuje w trudnych warunkach. Pod coraz większą presją. Bo tę presję nakłada na niego progres, który poczyniła Jagiellonia pod jego wodzą. Nie szuka jednak tanich usprawiedliwień czy wymówek. Ba, myśli często strategicznie – także o rzeczywistych potrzebach polskiej piłki klubowej, ale to temat na inną okazję. Dziś wypada raz jeszcze zaakcentować, to człowiek roku 2024 w polskiej piłce! 

PS. Tomasz Hajto nazywa Siemieńca „polskim Nagelsmannem”. To niewątpliwie sympatyczny komplement. 62-krotny reprezentant Polski, ekspert Polsatu Sport, mówi z przekonaniem: „Każdy chciałby być polskim Nagelsmannem, ale tylko jeden zasługuje na to miano – właśnie Siemieniec”. Nawet zastanawiałem się czy nie zatytułować tego tekstu „Polski Nagelsmann”. Jednak uznałem, że chcę uhonorować trenera Jagi tytułem, który nie będzie nawiązywał do kogoś. Chciałem, aby wybrzmiał pod swoim nazwiskiem. 

guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Zbyszek
Zbyszek
27 grudnia, 2024 13:52

Adrian Siemieniec najlepszym trenerm 2024 roku

Ostatnio edytowany 2 miesięcy temu przez Zbyszek
Pablo
Pablo
27 grudnia, 2024 22:51
Odpowiedz  Zbyszek

Dokładnie. Gość kompletnie nie przypomina mentalnoscią polskich trenerów

Gerfart
Gerfart
27 grudnia, 2024 22:07

Bardzo dobry artykuł.
Dziękuję.

Damian
Damian
28 grudnia, 2024 07:57

Trafny artykuł.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 11/2025

Nr 11/2025