Robert Lewandowski: Nie nakładam na siebie niepotrzebnej presji [WYWIAD – CZĘŚĆ 2]
O problemach reprezentacji i wielu innych sprawach. Ponieważ widział w wielkim futbolu wszystko i jego spojrzenie wykracza zwykle poza najbliższy mecz, to słuchanie Roberta Lewandowskiego bywa pouczające. A okazja do rozmowy trafiła się szczególna – właśnie po raz 12. został Piłkarzem Roku w Polsce!
Reprezentacja Polski w roku 2024 to w twojej ocenie bardziej na tak, czy na nie?
Awansowaliśmy do finałów mistrzostw Europy – to na tak. Gdybyśmy wyszli z grupy, to byłoby drugie tak, ale że nie wyszliśmy, to jest nie. Czyli: tak i nie. Wiele osób od dłuższego czasu powtarzało mi, że ja nic nie muszę. Ale ja wciąż chcę. To jest ta różnica. Dlatego niezmiennie staram się kadrze coś dać. Jestem w reprezentacji od 16-17 lat. Opuściłem może dwa zgrupowania i to z powodu kontuzji. Przyjazd na kadrę i mecz w reprezentacji wciąż wywołuje specjalne uczucia. Oczekiwania zawsze są duże. Ja wiem, że ostatni okres, szczególnie Liga Narodów, pokazały jak dużo jest rzeczy do poprawy. Widzę wyzwania stojące przed reprezentacją. Zdaję sobie sprawę, że poza przebłyskami, nie wyglądało to w Lidze Narodów tak, jak byśmy sobie wymarzyli. Zbliżające się eliminacje mistrzostw świata to czas na stabilizację i ulepszenie, rozwinięcie tego, co do tej pory nie funkcjonowało albo mogło lepiej funkcjonować.
NAJWAŻNIEJSZE JEST DOBRO REPREZENTACJI
A wracając jeszcze do Euro, to może nie ma sensu zaklinać rzeczywistości, że powinniśmy grać w ćwierćfinale, bo być może nasz stan posiadania do tego wcale nie uprawnia. Może taki jest nasz pułap?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że mieliśmy ciężką grupę. W innej mogłoby się potoczyć inaczej. Tymczasem graliśmy z Holandią, Austrią i Francją. Gdyby te drużyny znalazły się w komplecie w ćwierćfinale czy nawet półfinale, to nikt by się jakoś specjalnie nie zdziwił. Nam zabrakło jakichś dziesięciu procent, żeby powalczyć o awans.
FOT. ŁUKASZ SKWIOT
A te brakujące dziesięć procent na Euro to może był brak zdrowego Roberta Lewandowskiego, który w pierwszym meczu nie zagrał w ogóle, w drugim pojawił się na placu na ostatnie pół godziny… Patrzyłeś z boku, nie mogłeś pomóc.
Po pierwszym meczu z Holandią byłem przekonany, że wtedy można było zremisować albo nawet wygrać. Bardzo żałowałem tego spotkania. Rozegraliśmy dobry mecz, przegraliśmy, a ja miałem nieodparte wrażenie: kurczę, to był mecz, który mógł dać nam dużo więcej. Dobry wynik zmieniłby nasze szanse na awans. Z Austrią to był już z kolei inny mecz, wszedłem z ławki, słabo zagrałem. Od początku w Berlinie mieliśmy problemy, ciężko było mi coś zmienić. Wchodzisz w takim momencie na plac po kontuzji i to nie jest łatwe. Potrzebujesz 20-30 minut, by wejść w taki mecz. Chyba że masz drużynę, która nieustannie atakuje. Nie pomogłem zespołowi tak, jakbym chciał, ale bądźmy szczerzy – cały mecz w naszym wykonaniu nie był wybitny. Z Francją grało mi się już bardzo dobrze; pojedynki, utrzymywanie przy piłce, to funkcjonowało już na innym poziomie. W każdym razie reprezentację Polski do Euro postrzegam na tak, a potem już… tak-nie. A po Lidze Narodów zauważyłem rzeczy, elementy, które nie rozwijają się tak, jak powinny. Ja chcę pomóc, więc jeśli ktoś mnie zapyta i zechce wysłuchać, to o tym będę mówił. Nie mam z tym problemu, bo zawsze najważniejsze jest dobro reprezentacji. Zawsze staram się szukać rozwiązania. Jeśli widzę rzeczy, które mogłyby lepiej funkcjonować, to je wskażę. Ale wierzę w potencjał drużyny, w to, że zaczniemy dobrze eliminacje mundialu i przede wszystkim będziemy wygrywać. W marcu są dwa mecze o punkty, w czerwcu jeden. Wierzę w komplet punktów, w ślad za tym, że złapiemy stabilność i zaczniemy iść w kierunku, jakiego wszyscy oczekują.
Skoro o kierunku mowa, to Michał Probierz twierdzi, że nie zejdzie z obranej przez siebie drogi, nie zmieni pewnej idei, zgodnie z którą drużyna ma grać do przodu, bardziej swobodnie, radośnie. Odczuwasz to?
Jeszcze muszę uzupełnić to, o czym mówiłem wcześniej. Nie oszukujmy się, był problem kiedy wielu kadrowiczów nie grało w swoich klubach. Starszy, doświadczony piłkarz może sobie z tym poradzić, dla młodych graczy to niedobrze i to również jest wyzwanie dla selekcjonera. Piłkarz grający regularnie będzie stanowił zawsze wartość dodaną dla reprezentacji. Poza tym chciałbym wyleczyć wiele osób z myślenia, że jak kadrowicze są w zagranicznych klubach, to już jest to coś lepszego. W każdej reprezentacji europejskiej są piłkarze grający poza granicami swojego kraju. To normalne. Stereotyp sprzed dziesięciu czy piętnastu lat już nie działa, ten argument trzeba wyrzucić.
Pytałem o tę zmianę w stylu gry reprezentacji, o której często mówi selekcjoner, bo kilka lat temu mówiłeś, że uzależniasz swoją dalszą grę w drużynie narodowej od tego, czy będziesz czuł frajdę z występów w niej.
Od jakiegoś czasu zacząłem zmieniać swoje podejście do pewnych spraw. Tak jak mówiłem chwilę wcześniej, że ja już nic nie muszę. Ja już tylko mogę i chcę. I być może ta zmiana nastawienia przywróciła mi frajdę. Nie nakładam na siebie niepotrzebnej presji. Ja mam motywację, a to wszystko co dociera do mnie z zewnętrz, te wszystkie komentarze, nie działają na mnie w takim stopniu jak jeszcze kilka lat temu. I chyba jest mi z tym łatwiej, nie jestem mentalnie zmęczony, jak być może wielu zawodników na moim miejscu by było. Pracowałem nad tym, zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać jakiś czas temu, ponieważ nie chciałem dopuścić do wypalenia. Gdybym nie dokonał takiej zmiany, gdybym podchodził do wszystkiego tak jak wcześniej, byłbym pewnie wypalony mentalnie.
FOTO LUKASZ SKWIOT
ZMIENIŁ SIĘ SPOSÓB OCENY NAPASTNIKA
O statystykach już mówiliśmy. Kto chce, to zauważy, kto nie chce – nie zrobi tego. Suche liczby są takie – strzeliłeś w roku dwa gole dla drużyny narodowej, oba z rzutów karnych. Tylko że jest druga strona medalu. W Barcelonie jesienią kilkanaście bramek zdobyłeś po pierwszym kontakcie z piłką. To kwestia obsługi środkowego napastnika, mitycznego serwisu, a rzeczywistość reprezentacyjna jest kompletnie inna od klubowej.
Zgadza się, to przecież zupełnie inny styl grania. Ja po wyjazdowym meczu ze Szkocją powiedziałem, że fajnie, że strzeliliśmy trzy gole i wygraliśmy mecz, który może być ważny w kontekście Ligi Narodów, ale zobaczcie ile na Hampden sytuacji stworzyliśmy. Dwa gole z karnych, jeden strzał z dystansu, a w polu karnym brakowało sytuacji. Tu jest miejsce do poprawy – tak mówiłem wtedy. Dla mnie zawsze był wyzwaniem przyjazd z klubu na kadrę. W reprezentacji zawsze było mniej sytuacji, mniej okazji do zdobywania bramek. Nauczyłem się jednak tego. Nigdy nie oczekiwałem, że ta rzeczywistość będzie identyczna. Staram się pomagać drużynie narodowej tak czy inaczej, ale niewątpliwie jest to segment, który można poprawić, by być w polu karnym rywala częściej, by stwarzać sytuację napastnikowi. Choć mówiąc uczciwie, to w drugim meczu ze Szkotami, w Warszawie, te okazje już były. Jeśli ja, jako napastnik, mam sytuacje, to jest już super. Nawet jeśli się nie trafi, to trudno. Wolę mecz, w którym nie wykorzystam klarownej sytuacji, niż taki, w którym nie mam żadnej sytuacji.
Grasz ponad 15 lat na zawodowym poziomie. Czy w tym okresie zmieniła się rola środkowego napastnika w futbolu czy to tylko dorabianie teorii, a tak naprawdę wciąż chodzi tylko o strzelanie goli?
Nie wiem czy zmieniła się rola. Na pewno zmienił się sposób oceny napastnika. Wiadomo, że każdy patrzy na liczby, ale ja mógłbym wielokrotnie te statystyki obalić widząc mecz, a konkretnie to, jak się ktoś porusza, jak wychodzi na pozycję, po co to robi i dlaczego? Najłatwiej patrzeć na napastnika: strzelił czy nie? Pewnie dzięki statystykom łatwiej jest ludziom, którzy nie do końca interesują się piłka nożną, zweryfikować, czy ktoś zagrał dobrze czy źle. Natomiast jeśli chodzi o zmianę roli, to zauważam to na innych pozycjach. Inaczej niż jeszcze niedawno grają skrzydłowi, jest w ogóle inny rodzaj skrzydłowych, inny rodzaj środkowych pomocników, inny środkowych obrońców. Coraz mniej jest tych charakternych obrońców z dawniejszych lat, teraz wszystkich ćwiczy się w umiejętności wyprowadzania piłki.
FOT LUKASZ SKWIOT
Co pewnie wpływa też na zachowanie napastników.
Pewnie też. Zmienia się piłka nożna, a napastnicy przy okazji. Wydaje mi się, że dziś szkoli się napastników bardziej sztampowo, a jednostki spoza schematu trafiają się, ale coraz rzadziej. Ja zawsze uważałem, że są dwie bardziej zindywidualizowane pozycje na boisku – bramkarz i napastnik – które różnią się od innych, choć na końcu wszyscy powinni funkcjonować jako jedność. To pewnie jest jakiś challenge dla szeroko rozumianego systemu szkolenia, żeby coraz więcej trafiało do piłki jednostek różniących się od tych, którzy grają bądź próbują grać podobnie. Bo z perspektywy czasu patrząc, to 15 lat temu różnorodność piłkarzy była większa niż w pokoleniu obecnym albo tym, które za chwilę będzie.
ROZUMIENIE FUTBOLU
Zawsze twierdzisz, że pracowałeś z wieloma wybitnymi trenerami, od każdego starałeś się i starasz coś czerpać, unikasz jednoznacznej odpowiedzi na pytanie od którego najwięcej, natomiast czy był piłkarz, partner z drużyny, który miał największy wpływ na ciebie jako piłkarza?
Myślę, że było wielu takich, z którymi dyskutowałem na temat futbolu, ale kimś, z kim poczułem na boisku specjalną więź do tego stopnia, że widziałem gdzie zagra piłkę i dlaczego ją tam zagra, że szuka mnie, był Thomas Mueller. Samo to, że patrzył na mnie, sprawiało, że rosła moja gotowość. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, bo rozumiemy piłkę nożną. Ale przyznam szczerze, że Lamine Yamal, mimo młodego wieku zaczyna szybko się uczyć. Porównując go z pierwszym rokiem, kiedy zaczynał grać w Barcelonie, to dużo łatwiej mi się z nim gra, dużo lepiej go rozumiem. Widzę, że on też coraz lepiej rozumie piłkę. Dużo łatwiej jest mu jakąś kwestię taktyczną wytłumaczyć. Tymczasem zdarza się, że wielu młodych zawodników w Barcelonie myśli, że to ktoś na boisku czegoś nie zrobił tak jak powinien w określonej sytuacji, podczas gdy tak naprawdę to oni wówczas zachowali się niewłaściwie. Górę bierze gorąca głowa, a nie wiedza taktyczna. Źle patrzą, źle coś widzą. Stąd rozmowy z nimi, ponieważ czasami trzeba ich po prostu jeszcze wyprowadzać z błędu. Lamine zaś szybko łapie pewne rzeczy. To akurat trudno wytłumaczyć, ale zdarza się takie wewnętrzne połączenie między zawodnikami, którego nie widać, ale które istnieje. I zaczynam czuć podobne z Yamalem. Zresztą nie tylko z nim, bo i choćby z Pedrim. Każdy mecz powoduje, że lepiej rozumiem się także z Raphinhą. On bardzo mocno dogrywa piłkę. Tak mocno, że czasami brakuje czasu na re- akcję. Więc tłumaczę: Rapha, lepiej lżej, ale w punkt, bo nawet jak zagrasz super piłkę, ale mocno, to napastnikowi ciężko ją skontrować, skontrolować, nawet dopasować kroki do uderzenia. I na szczęście widzę, że od początku tego sezonu, czyli mojego trzeciego w Barcelonie, zaczynamy rozumieć się coraz lepiej.
Pytałem o piłkarzy, bo ciekaw byłem, czy grając w Bayernie z Xabim Alonso już miałeś wrażenie, przeczucie, że to będzie w przyszłości aż taki kozak jako trener?
Zazwyczaj trudno jest, obserwując zachowania zawodnika, stwierdzić czy on w ogóle będzie kiedyś trenerem. Dlaczego? Nie możesz będąc piłkarzem zachowywać się jak trener i odwrotnie. Musisz się potem zmieniać. Dlatego można ewentualnie tylko próbować zgadywać. Na zasadzie, że ktoś kto pracował z wieloma świetnymi szkoleniowcami, na pewno nabył wiedzę, której nigdzie indziej by nie znalazł. I na starcie komuś takiemu przeszłość pomaga, ale potem dochodzą inne czynniki, jak zarządzanie drużyną, umiejętność wydobycia z piłkarzy tego, co najlepsze. Natomiast w przypadku Xabiego nie miałem wątpliwości, ponieważ z nim często rozmawiałem, a on nie ukrywał swoich ambicji i po prostu wiedziałem, że zostanie trenerem.
Podkreślasz potrzebę pracy nad sobą w różnych aspektach. Dla wielu jesteś jednak wzorem fizyczności. Ostatnio mój młody kuzyn zapytał mnie czy Robert Lewandowski potrafi dziś zrobić więcej pompek niż w wieku dwudziestu lat?
Na pewno. Lata pracy nad sobą powodują, że jestem zdecydowanie silniejszy i fizycznie lepiej wyglądam niż kiedy miałem 20 lub 25 lat. Natomiast to nie jest tak, że wszystko jeden do jednego funkcjonuje identycznie jak pięć lat temu. Muszę zwracać większą uwagę na wiele czynników, choćby na regenerację. Natomiast pamiętam, że w wieku 21 lat podjąłem decyzję, że muszę coś zmienić, by uzyskać odpowiedni efekt, mianowicie taki, że kiedy będę miał 35 lat, to jeszcze dwa czy trzy lata dłużej będę mógł pograć na odpowiednio wysokim poziomie. I tak się stało. W wieku 22 lat rozpoczęła się zmiana. Zmiana nawyków, podejścia do treningów, do regeneracji…
Czy biorąc pod uwagę sportowe geny, czujesz, że córki będą sportsmenkami?
Starsza niewątpliwie ma ten sportowy gen, młodsza zaczyna go mieć, choć na początku nie miała. Nie będę naciskał. Wiem, że to będzie dla nich cięższe, ale pomogę, jeśli zobaczę, że będą chciały.
Co cię kręci oprócz samej gry w piłkę?
Przez wiele lat kariery parłem do przodu i nie widziałem tego, co dzieje się z boku. Inaczej – nie zwracałem uwagi na sprawy, które mnie omijają, tak bardzo skupiony byłem na tym co przede mną. I właśnie teraz, te mniejsze rzeczy, na których kiedyś nie byłem dostatecznie sfokusowany, zaczynam zauważać i może nawet bardziej doceniać. Bo wiem, że te wszystkie sprawy związane z piłką wraz z upływem czasu, coraz już krótszego w przypadku sportowca, będą się kończyć. Staram się więc żyć, mówię tu o świecie piłkarskim, trochę na nowo. Jakbym dopiero zaczynał. I dostrzegać w związku z tym rzeczy, których kiedyś albo nie chciałem zauważać albo po prostu nie miałem czasu. Wydaje mi się, że zmieniam się jako piłkarz, ale i jako człowiek. Jestem na innym etapie, innym poziomie, inaczej myślę niż dziesięć czy nawet pięć lat temu. Staram się rozwijać na każdej płaszczyźnie. Piłka nożna daje mi narzędzia do takiego rozwoju. Ja nigdy nie traktowałem futbolu stricte pod kątem sportowym. Zawsze interesowały mnie aspekty mentalne, kwestie zarządzania klubem i myślę, że ta wiedza może mi kiedyś pomóc w dalszym życiu zawodowym. Zawsze czułem, że piłka da mi fundamenty, które kiedyś będę mógł wykorzystać. One są bardzo cenne i ważne. W książkach tego nie wyczytasz, praktyka i doświadczenie to zupełnie inne kwestie niż teoria. Myślę, że to wartość, którą pielęgnuję i staram się rozwijać.
Pomijając wszystkie możliwe kwestie: finansowe, interpersonalne, środowisko do życia, sukcesy, które również odnosisz w Barcelonie i daleko ci do miana emeryta, nie pojawiła się nigdy myśl: a co gdybym jednak został w Bayernie? Co gdybym na przykład przeskoczył Gerda Muellera bądź wyśrubował inne rekordy?
Nie, absolutnie. Miałem świadomość tego co dałem klubowi i co Bayern dał mi, czyli ile mu zawdzięczam, lecz czułem jednocześnie, że pobicie kolejnego rekordu, to nie byłoby jakieś pragnienie, które wychodziłoby ze mnie. Pewnie wiele osób oczekiwało kolejnych rekordów, ale ja już ich tyle w Bayernie pobiłem, że wewnętrznie czułem, że to czego potrzebowałem, to już zrobiłem. To wszystko zostanie ze mną, także wdzięczność w stosunku do klubu, z którym tyle rzeczy dane było mi wygrać. Razem z Bayernem udało mi się przecież wejść na zupełnie inny poziom wszystkiego, także finansowy. Do dziś mam kontakt z wieloma ludźmi z Bayernu. Jeśli rozmawiam na przykład z Karlem-Heinzem Rummenigge, to zawsze zapewniam go, jak dobrze czułem się w Monachium. Na nic nie mogłem narzekać. Wiedziałem jednak, że to jest ten moment, że jeśli chcę zachować radość, zyskać powiew świeżości, to właśnie wtedy, zmieniając klub. Pragnąłem nowego wyzwania. Zawsze chciałem grać w La Liga, chciałem pomieszkać w innym, odmiennym kulturowo miejscu, zobaczyć jak wygląda świat gdzie indziej. Bo znów wracamy do tego, o czym mówiłem – piłka nożna to jest tylko jeden element całości. Miałem wrażenie i przekonanie, że gdybym został w Bayernie do końca kariery niezależnie jak ona by się potoczyła, to wewnętrznie bym żałował, że nie zobaczyłem, nie doświadczyłem tego jak to jest grać i żyć w innym kraju. Nie chciałem dopuścić do sytuacji, że przez strach przed podjęciem decyzji, mogłem coś przegapić. Nigdy nie chciałem się bać spróbować czegoś, jeśli czułem, że to może być dla mnie dobre. Bo jeśli ktoś próbuje, to już jest wartość. Nie chciałbym spojrzeć w lustro i powiedzieć: dlaczego nie spróbowałeś?
Fantastyczny wywiad