Przedwczesne plotki o upadku Barcelony
W okolicach 40. minuty meczu Barcelony z Juventusem Turyn po głowie chodziło mi napisać kilka słów o świetnej pracy w defensywie włoskiego zespołu. Wszystko chodziło jak w zegarku, formacje biegały blisko siebie, piłkarze grali odpowiedzialnie (poza jednym zagraniem De Sciglio), Leo Messi nie miał miejsca na boisku, bo zaraz obok niego pojawiało się trzech rywali, a najlepszy na placu był Miralem Pjanić, który wygarniał piłki rywalom nawet będąc za ich plecami. No świetnie spisywał się Juventus, gdyż umiał bronić i starał się raz na jakiś czas postraszyć Barcelonę.
Tyle że w meczach z Dumą Katalonii nie wypada drzemać. A w pierwszej połowie tylko w jednym momencie włoskiemu zespołowi odcięło prąd, jakby już myślami był w szatni, jakby uznał, że nic już złego go przed przed przerwą nie spotka i wtedy właśnie obudził się Messi. Jeden moment, jeden błąd, bo Argentyńczyk dostał przestrzeń i Gianluigi Buffon musiał po raz pierwszy w karierze wyjąć piłkę z bramki po strzale dychy Barcelony. Mecz zapowiadano jako starcie obecnie najlepszego i być może przyszłego najlepszego piłkarza świata, czyli Messi kontra Paulo Dybala. Młodszy rodak gwiazdora Barcelony będzie musiał jeszcze sporo popracować, żeby zbliżyć się do kolegi z reprezentacji. Kapitalnie ujął to Tomek Lipiński, który komentował mecz dla Canal+ Sport: – Jeśli Dybala kiedyś zostanie królem futbolu, będą to rządy słabszej klasy niż te Messiego – zawyrokował. Oddał wszystko.
Barcelonie w pierwszej połowie nie szło, Messi był tym, który odwrócił losy meczu, właściwie sam je rozstrzygnął, bo przy drugim golu miał wielki udział, a trzeciego dołożył sam – jakże fantastycznie wyprowadził w pole Buffona! Dybala natomiast gasł razem ze swoim zespołem, było go coraz mniej i mniej, aż w końcu całkowicie zniknął z pola widzenia. Na początku drugiej połowy Dybala mógł strzelić gola, mógł przywrócić Juve do życia. Spudłował. To też ich różni, kiedy masz piłkę na nodze, kiedy możesz zmienić przebieg rywalizacji, Leo uderzył idealnie, Paulo pocelował w trybuny.
Wielu ekspertów pogrzebało już Barcelonę. Strata Neymara, przedziwne wzmocnienia, kłopoty z drugą linią, zdecydowana porażka w Superpucharze Hiszpanii z Realem Madryt – przyznaje się, sam zacząłem wątpić w ten projekt. Nie twierdzę, że Barca wygra Ligę Mistrzów w tym sezonie, dopóki jednak ma w składzie zdrowego Messiego, plotki o jej upadku będą przedwczesne. Zawsze.
Przemysław Pawlak, PilkaNozna.pl