Oko na Kiwiora. Polski zawodnik nie wykorzystał szansy
Jakub Kiwior po dłuższej przerwie wrócił do pierwszego składu Arsenalu. Kanonierzy zremisowali, a polski zawodnik nie pozostawił po sobie najlepszego wrażenia.
FOT. Mark Cosgrove/News Images
Mikel Arteta dał szansę Jakubowi Kiwirowi, który w ostatnim czasie rzadko pojawiał się na boisku. Arsenal miał awans praktycznie zapewniony już po pierwszym meczu, dlatego polski obrońca otrzymał okazję do zaprezentowania swoich umiejętności.
Już w 18. minucie Arsenal stracił prowadzenie po golu Perisicia. Niestety, przy tej bramce błąd popełnił Kiwior – zgubił krycie i nie nadążył za akcją. Podobna sytuacja miała miejsce w drugiej połowie, gdy do siatki trafił Driouech. Tym razem również Polak spóźnił się z interwencją, pozostawiając rywalom zbyt dużo przestrzeni.
W 42. minucie spotkania Kiwior otrzymał żółty kartonik za powstrzymanie Ivana Perisicia.
Kuba Kiwior za to przewinienie otrzymał żółtą kartkę w meczu przeciwko PSV. Mocno przesadzona decyzja sędziego… pic.twitter.com/HMhe75cEw6
Kiwior aktywnie uczestniczył w rozgrywaniu piłki w środkowej strefie boiska, wykonując najwięcej podań (84) spośród wszystkich zawodników tego meczu.
Niestety, poza tym jego występ nie należał do udanych. Popełniał błędy, sprawiał wrażenie niepewnego i grał nerwowo. Jeśli miał to być mecz, który poprawi jego notowania u trenera, raczej nie wykorzystał tej szansy.
Statystyki Kiwiora w meczu przeciwko PSV:
Celne podania: 79 na 84
Kontakty z piłką: 90
Udane odbiory: 1
Wygrane pojedynki z rywalami: 2 na 4
Celne długie wybicia: 0 na 4
1 Komentarz
najstarszy
najnowszyoceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
allan
13 marca, 2025 00:30
Jak za to jest faul to ja jestem królem świata, a jak żółtka kartka, to chyba powinni mi wszyscy całować stopy. Ja taką decyzje nazywam wprost „piłkarskie jaja”, szkoda… bo nie powinno to się wydarzyć na takim poziomie.
Jak za to jest faul to ja jestem królem świata, a jak żółtka kartka, to chyba powinni mi wszyscy całować stopy. Ja taką decyzje nazywam wprost „piłkarskie jaja”, szkoda… bo nie powinno to się wydarzyć na takim poziomie.