Messi w końcu pokonał Buffona, triumf Barcelony
Barcelona znakomicie rozpoczęła nową edycję Ligi Mistrzów. Katalończycy pokonali finalistę poprzednich rozgrywek – Juventus Turyn 2:0.
Spotkanie w Katalonii zapowiadane było jako hit pierwszej kolejki fazy grupowej i oczekiwań nie zawiodło. Mecz stał na wysokim poziomie, ale po Juventusie widać było, iż jest pokiereszowany. Mistrzowie Włoch przyjechali do Barcelony bez kontuzjowanych Mario Mandzukicia, Giorgio Chielliniego, Benedikta Hoewedesa, Samiego Khediry i Claudio Marchisio. Ponadto zawieszony jest Juan Cuadrado. Wobec takich osłabień Massimiliano Allegri zdecydował się na eksperymentalne ustawienie z Mattią De Sciglio i Rodrigo Betancurem w składzie. Juventus nigdy w takim składzie nie grał, a na dodatek jeszcze przed przerwą boisko z urazem opuścił De Sciglio. Prawego obrońcę zastąpił Stefano Sturato, który jest środkowym pomocnikiem.
Pomimo takich problemów Juventus stawiał opór Barcelonie, choć słabł on z każdą minutą. Włosi zaczęli od niezłych uderzeń De Sciglio i Miralema Pjanicia, ale pierwszy strzał był niecelny, a z drugim poradził sobie Marc-Andre ter Stegen. Gospodarze odpowiedzieli przede wszystkim okazją Ousmane Dembele, który przejął piłkę od De Sciglio i był sam na sam z Gianluigim Buffonem, ale tak długo zbierał się do strzału, że piłkę wybił mu w końcu Alex Sandro.
Barcelona dopięła swego tuż przed przerwą. Lionel Messi zagrał „z klepki” z Luisem Suarezem i z linii pola karnego uderzył tuż przy słupku. Był to czwarty mecz Messiego przeciwko Buffonowi i jego dopiero pierwszy gol strzelony 39-letniemu bramkarzowi.
Po przerwie Messi mógł podwyższyć, ale trafił w słupek. Piłka odbiła się jeszcze od pleców Buffona i omal nie wpadła do bramki. W 56. minucie sytuacja mogła się powtórzyć. Po strzale Messiego piłkę zmierzającą do bramki wybił Sturaro. Zrobił to jednak w taki sposób, że trafiła ona do Ivana Rakiticia, który podwyższył wynik na 2:0.
Lionel Messi tak bardzo chciał ponownie pokonać Buffona, że udało mu się to w końcu w 69. minucie. Kolejnym precyzyjnym strzałem nie dał szans Włochowi. Bramkarza Juventusu pokonał także Suarez, ale sędzia dopatrzył się spalonego i nie uznał trafienia.
Barcelona znakomicie więc rozpoczęła nowy sezon Ligi Mistrzów, czego nie można powiedzieć o finalistach poprzedniej edycji. Juventus z pewnością miał wkalkulowaną porażkę z Katalończykami, ale raczej jego kibice nie spodziewali się takiej różnicy klas.
W drugim meczu grupy D Olympiakos Pireus poległ u siebie w meczu ze Sportingiem Lizbona. Prowadzony przez Besnika Hasiego zespół mistrzów Grecji przegrał 2:3, ale prezentował się tak słabo, iż Portugalczycy mogli strzelić jeszcze kilka goli. W Olympiakosie starał się Vadis Odjidja-Ofoe, ale nie był w stanie zniwelować różnicy poziomów między oboma zespołami. Gole dla Sportingu strzelali Seydou Doumbia (był to pierwszy gol w tej edycji Ligi Mistrzów, Iworyjczyk zdobył go w drugiej minucie gry), Gelson Martins i Bruno Fernandes.
Gospodarze byli zupełnie odmienionym zespołem po wejściu na boisko Felipe Pardo na niespełna kwadrans przed końcem spotkania. Kolumbijczyk zdobył dwie bramki i częściowo chociaż zatarł fatalne spotkanie z wcześniejszych minut w wykonaniu Olympiakosu.
W drugiej kolejce 27 września Sporting podejmie Barcelonę, a Juventus zagra u siebie z Olympiakosem.
band, PilkaNozna.pl