Bayern pokonany, najmocniejsze ciosy dostał od sędziego
Jeśli zachodziliście w głowę, dlaczego UEFA zarabia tak potężne pieniądze na Lidze Mistrzów (nowy kontrakt na prawa mediowe w Anglii to ponad miliard funtów), to po obejrzeniu meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium wątpliwości zostały rozwiane. To absolutnie poziom najwyższy, niedościgniony, w takim natężeniu nie do zobaczenia w żadnych innych rozgrywkach na świecie – nawet na mundialu.
Ktoś powie, że w Premier League grają równie intensywnie, że nie dwa kluby, ale sześć bije się o mistrzostwo, więc hitów jest więcej. Nie przypadkiem jednak angielskie zespoły od kilku sezonów nie odgrywają pierwszoplanowych ról w LM – po prostu mają piłkarzy bardzo dobrych, jednak niewielu wybitnych. Natomiast w Monachium, Madrycie, Barcelonie czy Turynie mają wielu wybitnych, a tylko niewielu bardzo dobrych.
Mecz w stolicy Hiszpanii był doskonały pod każdym względem. Tempo, intensywność, technika, płynne akcje. To był w moim przekonaniu najlepszy wieczór z Ligą Mistrzów w tym sezonie, choć wielu wskaże na pewno pogoń Barcelony za PSG i historyczny wynik 6:1 w rewanżu. Tyle że tam w piłkę grać zamierzali tylko Katalończycy, tu natomiast oba zespoły. Pierwsza połowa była wyrównana, co nie znaczy, że była słaba. Wręcz przeciwnie, była świetna. W drugiej poziom był niegorszy, ale to Bayern miał ją pod kontrolą. Mistrzowie Niemiec grali szybko, zmieniali strony, „bujali” piłkarzami gospodarzy, rozciągali ich, świetnie wykorzystywali wolną przestrzeń na bokach boiskach, bo zawodnicy z Hiszpanii nie zawsze potrafili za nimi nadążyć. Wynikało to z tego, że Isco nie zawsze angażował się w walkę w defensywie i dopiero wejście Lucasa Vazqueza pozwoliło spowolnić Bawarczyków.
Przede wszystkim jednak spowolnił ich Viktor Kassai, pokazując Arturo Vidalovi drugą żółtą kartkę nie bardzo wiadomo dlaczego. To doprawdy niebywałe jak rażące błędy popełniają sędziowie na tym poziomie. Jak często się mylą… Przecież arbitrzy z Europy są najlepsi na świecie… Jeśli ktoś nie pasował do towarzystwa w Madrycie, był to sędzia. Skoro z boiska wyleciał Vidal, dlaczego nie wyleciał Casemiro? Jak można było uznać drugą bramkę dla Królewskich, przecież spalony był ewidentny? Kassai mylił się w kluczowych momentach, wpłynął na obraz meczu, po golu na 2:2 w dogrywce Bayern posypał się jak domek z kart, najmocniejsze ciosy dostał jednak od arbitra. Wprowadzenie VAR do rozgrywek europejskich pucharów to nie powinna być kwestia do dyskusji, to powinna być kwestia czasu.
Przemysław Pawlak
P.S.
Przyznam się szczerze, że układając sobie w głowie ten tekście w okolicy siedemdziesiątej minuty gry, zamierzałem napisać, iż Cristiano Ronaldo był pierwszym zawodnikiem po stronie hiszpańskiej do zmiany. Bo przecież był! Właściwie niewidoczny, bezproduktywny, gdyby Zidane nie zdjął go z boiska, a Real pożegnałby się z LM, jutro rozjechałaby go prasa na całym świecie. Francuz to wytrzymał, CR7 znów jest bohaterem!