Zmiany nastąpią, pytanie kiedy… [WYWIAD Z JACKIEM PASZULEWICZEM]
Na łamach „PN” informowaliśmy, że Jacek Paszulewicz rozważa start w wyborach prezesa Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Ale jaki ma program? Co chciałby zmienić, w jaki sposób i czy zgromadzona wokół niego opozycja w ogóle jest w stanie skutecznie przeciwstawić się Radosławowi Michalskiemu?
Przemysław Pawlak
FOT. GRZEGORZ RADTKE / 400mm.pl
Czy pana start w wyborach na prezesa Pomorskiego ZPN jest już przesądzony?
Na ten moment wola osób, które chcą doprowadzić do transformacji działania Pomorskiego Związku Piłki Nożnej jest właśnie taka. A zatem tak – zamierzam ubiegać się o stanowisko prezesa – deklaruje Paszulewicz. – W tym tygodniu wystąpię o wymaganą liczbę poparć. Jeśli ją zgromadzę, podczas wyborów 24 sierpnia będę reprezentować grupę ludzi uważającą, że związek powinien rozwijać się w innym kierunku. Od kilku lat jest bowiem w odwrocie.
Dlaczego tak ocenia pan sytuację?
Choćby dlatego, że proponowaliśmy szereg zmian obecnemu zarządowi, ale odbijamy się od ściany. W styczniu wyszyliśmy z inicjatywą zmian w ligach wojewódzkich kategorii D2, padają w nich wyniki po 15:0. I trudno się dziwić, że nie wszyscy chcą brać w tym udział, że po dwóch kolejkach niektóre zespoły nie mają ochoty uczestniczyć w spotkaniach wyjazdowych. Może zatem warto zastosować inne rozwiązanie?
To kluby i akademie wraz z wojewódzkim związkiem powinny wspólnie decydować o rozgrywkach i poziomie posiadanych przez nie drużyn w tych kategoriach wiekowych. Jeśli ktoś nie posiada drużyny odpowiadającej poziomowi danej ligi, nie powinien w niej występować, natomiast drużyny z większym potencjałem muszą rywalizować z podobnymi zespołami.
Według takiego wzorca mamy komercyjny projekt, w którym trenerzy zgłaszają zespoły do zawodów i jednocześnie deklarują poziom zaawansowania swoich drużyn, bierze w nim udział około dwa tysiące dzieci. Jeśli zdarzy się tak, że któryś z zespołów zdecydowanie, wysokimi wynikami wygra, w następnych rozgrywkach, a odbywają się co dwa tygodnie, awansuje i mierzy się z silniejszymi drużynami. To się sprawdza, więc chcieliśmy przenieść pomysł na grunt związkowy, słyszymy jednak, że się nie da. Jak się nie da, skoro u nas się już dało? Druga sprawa to liga wojewódzka kategorii A1. Jak pan myśli, ile zespołów brało w niej udział w zeszłym sezonie?
Nie mam pojęcia.
Siedem. W ciągu kilku lat z kilkudziesięciu zespołów zeszliśmy do siedmiu. Rozpisany terminarz rozgrywek nie miał nic wspólnego z realiami, po wycofaniu się kolejnych zespołów zawodnicy mieli więcej pauz, niż rozgrywanych meczów. No coś tu nie gra. Nie ma się co dziwić, że dopływ młodych zawodników z województwa pomorskiego do seniorskiej piłki jest niewielki. Praca z młodzieżą nie może opierać się tylko na czekaniu na wyż demograficzny, czekaniu na to, że trafią się liczniejsze roczniki. Oczywiście można powiedzieć, że zawodnicy z kategorii A1 stają się częścią pierwszych zespołów, ale podobny kłopot zaczyna się w kategorii B1, a piętnastolatka jednak nie będzie można przenieść do gry z seniorami. W temacie braku systemowych rozwiązań wsparcia przez związek najstarszych kategorii wiekowych trzeba też dodać, że członek obecnego zarządu pomorskiego związku, zamierzający ubiegać się o ponowny wybór, mieszka w Grudziądzu i pracuje w akademii Olimpii.
Słowem – funkcjonuje w województwie kujawsko-pomorskim. To samo w sobie jest już trochę zastanawiające, natomiast jeśli ten sam członek zarządu ze związkowego maila wysyła wiadomości zapraszające kluby z województwa pomorskiego do zapisywania dzieci do Szkoły Mistrzostwa Sportowego Olimpii Grudziądz, to już ociera się o absurd. Bo zamiast dbać o to, by na talentach młodych zawodników korzystały pomorskie kluby, próbował zadbać o podmiot z innego województwa. Na posiedzeniu plenarnym klubów wprawdzie prezes Michalski przeprosił za tę sytuację, ale następnie pojawiła się informacja, że klub z pomorskiego, Rodło Kwidzyn, jednak związał się z Olimpią… A dochodzi jeszcze choćby kwestia sędziów, którzy nierzadko w ogóle nie docierają na mecze młodzieżowe, bo jak twierdzą, są niewłaściwie wynagradzani, nie opłaca im się, nie mają możliwości samooceny, ponieważ brakuje możliwości nagrywania i analizowania meczów. Zresztą, profesjonalna piłka też ma kłopot – województwo pomorskie nie jest licznie reprezentowane na poziomach centralnych. Poza Lechią Gdańsk i Arką Gdynia została nam tylko drugoligowa Chojniczanka, gdyż Stężyca wycofała się z rozgrywek. Szczebel III ligi to tylko Gryf Słupsk, Gedania oraz Cartusia, miejsca dla młodzieży wchodzącej w dorosłą piłkę jest zatem niewiele. Zbierając te kwestie w całość, problemu nie sposób nie zauważyć i kluby z niższych klas rozgrywkowych dostrzegają go z całą pewnością. Skoro jednak zmian nie da się przeprowadzić na poziomie uchwał obecnego zarządu pomorskiego związku, to jedyna droga do ich wdrożenia wiedzie przez wybory prezesa i nowego zarządu. Tylko w ten sposób możemy zamanifestować, że nie na wszystko, co się dzieje, jest nasza zgoda.
Czyli Radosław Michalski to kiepski prezes?
Tego nie powiedziałem, zresztą sam na Radka głosowałem przed czterema laty. Powiem więcej, w trakcie pierwszej i drugiej kadencji Radka Michalskiego w pomorskiej piłce doszło do wielu pozytywnych zmian, natomiast nie możemy stać w miejscu. Ja nie mówię więc, że prezesa i obecny zarząd trzeba wykląć, deprecjonować ich pracę, mam z Radkiem pozytywne relacje. Ja mówię, że jeśli chodzi o rozwój, pomorski związek powinien iść w innym kierunku.
W jakim?
Chcemy wykorzystać instrumenty, które dotychczas nie były wykorzystywane. Chcieliśmy, żeby głos choćby przedstawicieli piłki młodzieżowej i mniejszych klubów był bardziej słyszalny, aby miały one realny wpływ na funkcjonowanie rozgrywek i związku. Zarząd nie wyraził na to jednak zgody. Chcieliśmy, by wybory miały charakter powszechny, to znaczy, by każdy zrzeszony podmiot miał prawo głosu, a nie tylko wskazani delegaci. W dość długim piśmie ze związku wyjaśniającym odmowę przeczytaliśmy jednak między innymi zdanie, że nasze podejście jest nazbyt idealistyczne… Chcieliśmy również, by domniemaną kompetencją zarządu nie było już przyznawanie miejsca w lidze z pominięciem wygrania rywalizacji sportowej – dlaczego na przykład rezerwy Lechii Gdańsk mają startować od czwartej ligi? Dlaczego ma to ustalać zarząd związku, a nie wszystkie kluby, czyli uczestnicy rozgrywek? O tym trzeba dyskutować, nad tym trzeba się pochylić. Program środowiska, które reprezentuję, jest powszechnie dostępny, natomiast gdy chcieliśmy pojechać do ludzi, podyskutować na ten temat, wyjaśnić, rozszerzyć pewne kwestie, sprawa się komplikowała, bo lista delegatów na Walne Zgromadzenie została dopiero co opublikowana. Niemniej, zmiany w pomorskim związku są nieuniknione, świat idzie do przodu. One nastąpią, pytanie tylko kiedy.
Co jeszcze chciałby pan zmienić?
W związku powinna powstać komórka, która będzie wspomagać kluby w pozyskiwaniu grantów na bieżącą działalność i rozbudowę infrastruktury sportowej. Takie projekty przecież istnieją, często wnioskodawcą może być związek sportowy czy federacja, natomiast zgłoszenie się do konkretnych programów wymaga czasu, w małych klubach, w których prezes nierzadko sam maluje linie na boisku czy też jest kierowcą, najzwyczajniej może nie mieć do tego głowy. Od blisko sześciu miesięcy propagujemy programy ministerialne i europejskie, z których kluby mogą skorzystać. O tym, że wsparcie prawne, konieczne w tych kwestiach, kosztuje nawet nie wspominam, bo wiadomo, jaka jest sytuacja finansowa większości klubów z niższych lig. Do Jaguara Gdańsk czy do Gedanii Gdańsk zgłaszają się inne kluby i podpytują, co należy zrobić, by otrzymać określone dofinansowanie i oczywiście my możemy pomóc, tylko czy to nie powinna być rola związku? To związek musi pomóc w wypełnieniu dokumentów, dać wiedzę, doradzić. To związek jest dla klubów, a nie odwrotnie. Zwłaszcza teraz, kiedy spółki skarbu państwa wstrzymują inwestycje w sport. I nie mówię o tych podmiotach, o których można przeczytać w „Piłce Nożnej”, ale o tych małych klubach, dla których te wsparcie często znaczyło być, albo nie być. My widzimy te problemy, bo też się z nimi borykamy, być może jednak związek nie zdaje sobie z nich sprawy.
Na jakie poparcie może pan liczyć, bo można usłyszeć, że 24 sierpnia nie będzie pan faworytem?
Jesteśmy w trakcie rozmów z klubami, które się wahają między jedną a drugą opcją. Jeśli zakończą się dla nas powodzeniem, zakładam, że pięćdziesiąt procent głosów jest w zasięgu. Być może jest to założenie optymistyczne, natomiast gdyby mowa była o kilku, czy kilkunastu głosach, raczej bym nie zdecydował się na start. Powiem więcej, głos oddolny jest na tyle poważny, że związek podejmuje działania w niektórych zgłaszanych przez nas kwestiach, wykazuje się pewną aktywnością. Ich skuteczność to jednak osobna kwestia, powstała bowiem komisja dotycząca sprawy reform lig wojewódzkich w kategorii D2, ale zdaje się, że po trzech miesiącach zakończyła działalność. Jakąś presję udało się w każdym razie na zarządzie wywrzeć, opozycja jest realna. Nie twierdzę jednak, że w stu procentach zagrażająca obecnemu prezesowi, do wyborów jest jeszcze trochę czasu, prowadzimy rozmowy z delegatami, do których udało się nam dotrzeć, niemniej bierzemy też pod uwagę sytuację, w której nie wygram wyborów. Nie mamy jednak nic do stracenia, gdyż kluby, które opowiadają się za zmianami, to kluby, które coś u siebie same budują. Same – w rozumieniu braku pomocy ze strony związku, niczym więc nie ryzykują, opowiadając się za kierunkiem zmian. Natomiast jeśli uda się nam wprowadzić do zarządu kilka osób, a z drugiej strony pojawią się w nim ludzie z otwartymi głowami, jak choćby Irek Stencel, aktualnie zwolennik Radka Michalskiego, ale zgadzający się z wieloma naszymi postulatami, to też będzie nasz sukces. Bo będziemy w stanie przekonać ich do naszych pomysłów i dokonać zmian w pomorskiej piłce nożnej.
Dopuszcza pan taką sytuację, że na którymś z etapów dojdzie do porozumienia pomiędzy pana obozem a tym
Michalskiego?
Gdy kilka miesięcy temu na jednym ze spotkań padło moje nazwisko w kontekście startu w wyborach, choć dostrzegałem potrzebę zmian, ja o tym nie myślałem, nawet mnie w kraju wówczas nie było. Niejako zostałem wykreowany do kandydowania przez naszą grupę, być może dlatego, że znam futbol z wielu stron. Byłem zawodnikiem, trenerem, dyrektorem, prezesem Bałtyku Gdynia, prowadzę jedną z największych w kraju akademię piłkarską, skończyłem prawo, pracę magisterską napisałem z prawa sportowego, próbuję dokończyć doktorat na Akademii Wychowania Fizycznego – od strony praktycznej i merytorycznej jestem przygotowany do pełnienia funkcji prezesa Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Mamy jednak świadomość, że kompetencje człowieka ubiegającego się o funkcję prezesa nie zawsze mają znaczenie, stanowisko to nie jest więc dla nas celem samym w sobie, w gruncie rzeczy to jest sprawa drugorzędna. Nie ukrywamy tego, tak też to komunikujemy w środowisku. Ale jeśli udałoby się nam zdobyć większość w zarządzie, to byłby już duży sukces, bo dawałby moc sprawczą. Gdyby więc ktoś postawił mnie przed wyborem – stanowisko prezesa, albo większość w zarządzie, bez namysłu zdecydowałbym się na tę drugą opcję.
Według statutu Pomorskiego ZPN prezes może wskazać dwóch wiceprezesów, kogo pan by wskazał?
Kuluarowe rozmowy trwają. Zapraszamy ludzi do naszego grona, zwłaszcza takich, którzy na swoim podwórku zbudowali coś trwałego, chcielibyśmy, by mogli podzielić się swoją wiedzą na gruncie związkowym. Nie idziemy klasyczną drogą – ty zagłosuj na mnie, to potem my zagłosujemy na ciebie, albo twojego człowieka i ulokujemy go w zarządzie. To nas nie interesuje. Natomiast pomysł osobowy na kształt zarządu oczywiście mamy.
Przy założeniu optymistycznego dla pana scenariusza, czyli zwycięstwa w wyborach, będzie pan chciał wejść do zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Daleka droga do tego – do mojego zwycięstwa i do wyborów w PZPN. Jeśli chodzi o federację, oficjalnie nie ujawnił się jeszcze żaden kontrkandydat dla Cezarego Kuleszy. Natomiast gdyby udało nam się zdobyć większość w zarządzie pomorskiego związku, z pewnością byłby to sygnał dla centrali, że poparcie dla Radka Michalskiego, członka zarządu PZPN, w jego województwie nie jest takie oczywiste. Więcej, samo ewentualne poparcie Kuleszy czy jego rywala w wyborach w federacji powinno leżeć w gestii zarządu pomorskiego związku, a nie być narzucane przez prezesa. Ale, owszem, chcielibyśmy wyjść szerzej z naszymi pomysłami.
Choćby kwestia rejestracji zawodników wymaga zmian. Przykładowo – najpierw musisz się dowiedzieć, ile kosztuje wyrejestrowanie piłkarza dajmy na to w Świętokrzyskim ZPN, bo każdy wojewódzki związek ma inny taryfikator, czyli zamyka się okno transferowe, ja się muszę tam dodzwonić na telefon, na który jednocześnie dzwoni ze sto osób, potem muszę przedstawić potwierdzenie przelewu, następnie zarejestrować zawodnika w Pomorskim ZPN. Czy te stawki nie powinny być jednolite, czy nie można tych wszystkich formalności załatwiać drogą elektroniczną?
Podobnie jest z elektronicznymi deklaracjami gry amatora, one już przecież funkcjonują w kilku klubach. Nie twierdzę, że jeśli zostanę prezesem pomorskiego związku, to drużyny z naszego województwa zaczną grać jak Barcelona i nagle będziemy mieli dwadzieścia klubów na poziomie ekstraklasy, I i II ligi, natomiast te drobne zmiany i wsparcie, którego chcemy udzielić pomorskim klubom, usprawni, ułatwi i poprawi komfort pracy wszystkich podmiotów zrzeszonych w pomorskim związku. I nawet jeśli mój start w wyborach prezesa zakończy się naszą porażką, i tak będziemy domagać się zmian, reform i aktywności w działaniach związku.
Postulaty Jacka Paszulewicza i jego otoczenia
1. Transparentność w zakresie finansów, działań organów związkowych, w
tym komisji, kadr wojewódzkich itp.
2. Wsparcie w pozyskiwaniu środków zewnętrznych – granty ministerialne
oraz europejskie. Stworzenie komórki związkowej zajmującej się pomocą w
uzyskiwaniu środków na potrzeby własne i klubów.
3. Biuro prawne do dyspozycji klubów działające stacjonarnie oraz w
formie on-line.
4. Zmniejszenie kryteriów organizacji meczów w uzasadnionych przypadkach
5. Powołanie powiatowych lub regionalnych koordynatorów do spraw
szkolenia.
6. Współpraca z placówkami edukacyjnymi – głównie szkoły podstawowe.
7. Baza boisk alternatywnych – zastępcze boiska z weryfikacją PZPN.
8. Zwiększenie liczby drużyn w rozgrywkach dzieci i młodzieży.
9. Zwiększenie liczby drużyn seniorskich w rozgrywkach.
10. Wojewódzki finał Pucharu Polski na stadionie Polsat Plus Arena lub
GOSiR Gdynia.
11. Audycja TV (plus media społecznościowe) podsumowująca rozgrywki
seniorów i młodzieżowe.
12. Projekt Certyfikacja+ dla kategorii trampkarz-junior starszy –
pozyskanie środków finansowych wspierających organizację i szkolenie
najstarszych juniorskich kategorii wiekowych.
13. Puchar Pomorza juniorów lub młodzieżowców.
14. Turnieje związkowe skierowane także do starszych kategorii wiekowych
– rozszerzenie wsparcia związkowego na starsze kategorie w zakresie
organizacji turniejów.
15. Reforma rozgrywek turniejowych w kategorii skrzat-orlik – odejście
od tradycyjnej formy rozgrywek związkowych w najmłodszych kategoriach
wiekowych.
16. Reforma rozgrywek ligowych w kategorii młodzik-junior.
17. Opieka nad uzdolnionymi zawodnikami województwa – korekta
funkcjonowania klas sportowych Pomorskiego ZPN, w tym zespołu
młodzieżowego Orlen – chłopców.
18. Stworzenie kadr wojewódzkich U-15 do U-18 i współpraca z AWFiS.
19. Reforma sędziowska.
20. Elektronizacja procesów rejestracyjnych.