Przejdź do treści
Złota pierwsza rocznica

Ligi w Europie Świat

Złota pierwsza rocznica

Dinamo Zagrzeb po raz dwudziesty zostało mistrzem Chorwacji. Sporą cegiełkę do tytułu dołożył reprezentant Polski Damian Kądzior, który był jednym z najlepszych zawodników w całej lidze.



Dla byłego zawodnika Górnika Zabrze jest to pierwsze trofeum w karierze. Do tej pory Kądzior mógł cieszyć się z awansów do wyższych lig, ale nigdy nie wzniósł żadnego pucharu w seniorskim futbolu. Uczynił to 26 maja 2019 roku, a cztery dni wcześniej świętował pierwszą rocznicę ślubu. 

CORAZ MNIEJSZE ŚWIĘTO

Dokładnie tego dnia, w którym Damian miał świętować rocznicę z Anetą, jego drużyna musiała jednak przełknąć gorycz porażki. Dinamo przegrało mecz finałowy Pucharu Chorwacji z Rijeką i straciło szansę na powtórkę z ubiegłego sezonu, kiedy cieszyło się z dubletu. Kądzior w tym spotkaniu nie zagrał, choć miał duży wpływ na dojście zespołu do finału. Okazja na poprawę humoru nadeszła bardzo szybko. Na zakończenie rozgrywek 2018-19 ekipa z Zagrzebia zmierzyła się z Hajdukiem Split. Niby spotkanie o nic, ale nie dla kibiców i zawodników obu klubów.

Piłkarze Dinama już kilka tygodni temu zapewnili sobie mistrzowski tytuł, ale nie zamierzali odpuszczać odwiecznemu rywalowi. Tym bardziej że była szansa, aby Hajduk po raz pierwszy od sześciu lat wypadł poza pierwszą trójkę w końcowej tabeli. – To już nie te same mecze co kilkanaście lat temu, jest o wiele spokojniej – mówił Ivan, sprzedawca z oficjalnego fan shopu Dinama. – Hajduk po raz ostatni wyprzedził nas w lidze czternaście lat temu, od tamtej pory tylko raz nie zdobyliśmy mistrzostwa. Zresztą nasza przewaga w tym roku nad wicemistrzem jest olbrzymia. Od kilkunastu lat wygrywamy ligę z jednym wyjątkiem. Tyle że przedtem nie było tak łatwo jak teraz. Skończyliśmy rozgrywki z 25 punktami przewagi nad Rijeką. 


Na ulicach stolicy Chorwacji nie dało się odczuć atmosfery piłkarskiego święta. Kibice bardzo spokojnie gromadzili się przy stadionie dopiero około cztery godziny przed meczem, spędzając czas w okolicznych barach. Rano dało się wychwycić pojedyncze osoby ubrane w koszulki mistrzów Chorwacji. Obiekt Dinama może pomieścić 35 tysięcy osób, ale na mecz z Hajdukiem nie wypełnił się nawet w połowie. Na Stadionie Maksimir pojawiło się 15 433 kibiców, w tym około 2 tysiące fanów Hajduka, którzy zajęli trybunę za bramką pod zegarem. To i tak była najlepsza frekwencja w tym sezonie na stadionie Dinama. Gdy jedenaście dni przed derbami Chorwacji drużyna Nenada Bjelicy grała z Goricą (piąty zespół 1. HNL), to na stadion przyszło zaledwie… 610 osób. Wcześniej na derby z Lokomotiwą Zagrzeb stawiło się niecałe 1100 osób.

W niedzielne popołudnie próżno było szukać w stolicy Chorwacji otwartych sklepów spożywczych. Ludzie spędzają czas z rodzinami, udają się na spacery, wypoczywają w parku lub popijają kawę w kawiarniach. Oficjalny sklep Dinama otwarto dwie i pół godziny przed meczem. Lokal nie jest zbyt duży, mniej więcej 70-80 metrów kwadratowych, ale błyskawicznie wypełnił się kilkadziesiąt minut przed meczem. W kolejce przed wejściem ustawiło się następne kilkaset osób, ponieważ ochrona zamknęła wejście z powodu przepełnienia. – Na co dzień przychodzą tu pojedyncze osoby. W ciągu tygodnia sprzedamy kilkaset procent towaru mniej niż w dzień meczowy. A przed spotkaniami w europejskich pucharach czy właśnie z Hajdukiem zarabiamy kilkanaście razy więcej. Najwięcej ludzi w tym sezonie odwiedziło nas przed meczem z Benfiką, kolejka do wejścia miała kilkadziesiąt metrów – tłumaczy Ivan. 


Ceny oficjalnych koszulek mistrzów Chorwacji wynoszą około 580 kun, czyli mniej więcej 330 złotych. W sprzedaży były jednak także unikatowe T-shirty z okazji 20 mistrzostwa, na których ułożono zdjęcia w kształt pucharu za zwycięstwo w lidze, a dookoła nadrukowano autografy piłkarzy. Na jednej z fotografii znalazł się Kądzior, którego chorwackie media wybierały do jedenastki sezonu. Zresztą kibice również doceniają jego świetną formę. Był jednym z najlepszych asystentów w lidze, a w punktacji kanadyjskiej w Dinamie również znalazł się w czołówce. – Ma jedną z najlepszych lewych nóg w lidze – opowiada Marko, kibic mistrzów Chorwacji, który przyjeżdża na mecze kilka razy do roku, ponieważ na co dzień mieszka w Wiedniu. – Oglądam wszystkie spotkania, Damian jest wśród trzech najlepszych zawodników w lidze, którzy dogrywają piłkę ze stałych fragmentów. Poza tym ma dobry strzał z dystansu. Gdyby był pięć lat młodszy, Dinamo sprzedałoby go za kilka milionów euro. Choć i tak na nim zarobimy, jeśli zdecyduje się odejść, bo przyszedł za stosunkowo małe pieniądze.

W Dinamie największe nadzieje transferowe wiązane są z Danim Olmo. Hiszpan, miesiąc temu skończył 21 lat, jest najbardziej obiecującym zawodnikiem w drużynie. Chorwaccy dziennikarze prześcigają się w newsach o ewentualnym nowym pracodawcy pomocnika, który do Zagrzebia trafił jako 16-latek z akademii Barcelony. Oficjalnie twierdzono, że zawodnika za pół miliona euro z La Masii wykupił ojciec, ale w nieoficjalnym przekazie mówiono, że pieniądze przekazało Dinamo, widzące w zawodniku olbrzymi potencjał. W każdym razie piłkarz może trafić na przykład do Milanu za 15-20 milionów euro. Przed starciem z Hajdukiem zawodnik otrzymał pamiątkową koszulkę za rozegranie stu meczów dla Dinama. Czy jego licznik zatrzyma się na dokładnie 102 występach w zespole z Zagrzebia? Wszystko wskazuje na to, że tak.

PRZYZWYCZAJENIE

Stadion Dinama nie robi większego wrażenia w porównaniu z obiektami w naszym kraju. Trybuny są umieszczone około 7-8 metrów nad boiskiem, dookoła murawy jest bieżnia. Żadna z trybun – oprócz loży honorowej – nie jest zadaszona, krzesełka nie grzeszą czystością. Trochę jakby cofnąć się 10-15 lat na polskie stadiony.

Zresztą w derbach Chorwacji nie brakowało polskich akcentów. Trenerem mistrzów jest były szkoleniowiec Lecha – Nenad Bjelica, który prowadzi byłych podopiecznych z poznańskich czasów: Mario Situma i Emira Dilavera. W zespole Hajduka natomiast na skrzydle wystąpił Adam Gyurcso, który wyróżniał się na tle kolegów ze Splitu. Węgier mógł nawet wpisać się na listę strzelców, ale zmarnował dwie dogodne okazje. Ponadto przed spotkaniem w studiu telewizyjnym pojawił się Domagoj Antolić z warszawskiej Legii. Pomocnik został ciepło przywitany przez kibiców. Na Łazienkowskiej jego gra takiego entuzjazmu dotychczas nie wzbudziła…


Przez 90 minut przewagę miała drużyna z Zagrzebia i zasłużenie wygrała 3:1. – Dinamo gra w innej lidze niż reszta drużyn – mówił jeden ze starszych kibiców. – Jestem na prawie wszystkich meczach od czternastu lat i takiej przewagi, jak mamy teraz, jeszcze nie było. Mistrzowskie tytuły nie robią już na nikim większego wrażenia. Piłkarze będą cieszyli się chwilę z kibicami, a później spędzą czas we własnym gronie. Nie ma żadnej fety na mieście. To się chyba nazywa przyzwyczajenie do wygrywania tytułów w kraju. Zresztą sezon był średnio udany, zdobyliśmy tylko mistrzostwo… Przegraliśmy finał Pucharu Chorwacji, a po dwumeczu z Benfiką Lizbona w Lidze Europy czuliśmy niedosyt. Wiadomo, że Portugalczycy to zespół mocniejszy na papierze, ale mieliśmy wiele okazji, aby rozstrzygnąć losy awansu na swoją korzyść. Co prawda osiągnęliśmy najlepszy wynik w historii, bo nigdy jeszcze nie byliśmy tak wysoko w europejskich pucharach, ale wiadomo jak jest – chcesz coraz więcej i zaczynasz wymagać rzeczy, o których kilka lat temu nawet nie śniłeś.

Rzeczywiście trzeba oddać Bjelicy, że wprowadził Dinamo na wyższy poziom. Drużyna zakończyła sezon z 25 punktami przewagi, a w Lidze Europy pierwszy raz w historii wyszła do fazy pucharowej rozgrywek międzynarodowych. Ekipa z Zagrzebia zaczynała rywalizację w Europie od drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.


PRYWATNY FANKLUB

Kądzior ostatecznie w derbach Chorwacji nie zagrał, akurat szkoda, ponieważ mecz z wysokości trybun oglądała nie tylko jego żona, ale również tata Robert oraz 50-osobowa grupa z Akademii Techniki Białystok, gdzie trenerem jest właśnie ojciec reprezentanta Polski. – Wpadliśmy na pomysł, aby na ten szczególny dzień dla Damiana zorganizować wspólny wyjazd – tłumaczy Robert Kądzior, założyciel AT Białystok. – Ogłosiliśmy zapisy, miejsca błyskawicznie się wypełniły, nikogo nie przeraziła nawet długa podróż. Z Białegostoku do Zagrzebia jest około 1300 kilometrów, liczyliśmy, że będziemy jechać autobusem nawet 24 godziny.


Podróż rozpoczęła się w czwartek 23 maja o godzinie 6 rano. 26 zawodników z roczników 2007, 2008 i 2009 wraz z rodzicami i trenerami ruszyło do Chorwacji. Mecz Dinama z Hajdukiem nie był jedyną atrakcją dla młodych adeptów futbolu. Szlak wycieczki pod szyldem „Śladem Damiana” miała wieść przez Zabrze, gdzie reprezentant Polski wypłynął na głębokie wody. Na Śląsku AT Białystok miała rozegrać sparing z Górnikiem, ale z powodu oberwania chmury na Śląsku spotkanie zostało odwołane. W to miejsce chłopcy zagrali mecze sparingowe z GKS Tychy. Kolejne starcia towarzyskie czekały ich w Chorwacji, gdzie zmierzyli się z jedną z najlepszych akademii nie tylko na Bałkanach, ale w całej Europie. Przecież z Dinama na świat wypłynęli między innymi Luka Modrić czy Mario Mandżukić. AT Białystok rozegrała w stolicy Chorwacji dwa spotkania – jedno przegrała 2:3, a w drugim zwyciężyła.


– Dla chłopaków to było niesamowite doświadczenie. Chorwaci są świetnie wyszkoleni technicznie, bardzo dobrze poukładani na boisku. Widać było różnicę w wielu elementach, zaczynając już od przyjęcia czy podania piłki. Wszystko robili szybciej, żywiej… Pamiętajmy jednak, że na jedno miejsce w Dinamie trener ma do wyboru kilkudziesięciu chłopców. W tym klubie wszyscy chcą grać. Oni na co dzień rywalizują z najsilniejszymi klubami w Europie. Jeżdżą na turnieje do Hiszpanii, Włoch, Niemiec. Wszędzie są cenieni. Wszyscy zdają sobie sprawę, że jeśli nie będą zasuwać na treningach, za chwilę może ich nie być w klubie – komentował po jednym z meczów trener Kądzior.

Chorwaci ze zdziwieniem patrzyli, jak 50-osobowa grupa z dumą paradowała po stadionie i trybunach w koszulkach innego klubu niż Dinamo. – Tylko nas pytali skąd jesteśmy – wyjaśnia Mateusz z AT Białystok. – Kiedy mówiliśmy, że jesteśmy z akademii, której ambasadorem jest Damian Kądzior, od razu przybijali z nami piątki.

Z Zagrzebia Paweł Gołaszewski

TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024