Przejdź do treści
Zabrakło kropki nad „i”

Ligi w Europie Liga Europy

Zabrakło kropki nad „i”

Piłkarze Legii Warszawa w końcu przypomnieli sobie, że potrafią grać w piłkę. Wicemistrzowie Polski całkowicie zdominowali Atromitos Ateny, stwarzali sytuacje, obili poprzeczkę i słupek, ale zabrakło najważniejszego – goli.

(fot. Piotr Kucza/400mm.pl)

Od pierwszych minut zespół Aleksandara Vukovicia kreował grę w ataku pozycyjnym i trzeba przyznać, że w końcu akcje rozgrywane przez stołeczną drużynę miały jakiś pomysł i tempo.

Szkoleniowiec Legii powtórzył manewr z ligowego starcia ze Śląskiem Wrocław i ustawił Waleriana Gwilię na pozycji numer dziesięć, a na ławce rezerwowych posadził Carlitosa. I trzeba oddać, że ustawienie z Gruzinem jako najbardziej wysuniętym pomocnikiem zdawało egzamin. Były zawodnik Górnika Zabrze świetnie rozgrywał piłkę, potrafił popisać się nieszablonowym prostopadłym podaniem i był najlepszy na boisku.

Po stronie plusów można na pewno zapisać również występ Andre Martinsa, który poziomem dorównywał Gwilii. Portugalczyk jest mózgiem drugiej linii warszawskiej ekipy, dzielił i rządził w środku pola, a Grecy potrafili go zatrzymywać tylko faulami.

W zasadzie bezbłędnie zagrała cała linia defensywna gospodarzy, którą dobrze dyrygował Artur Jędrzejczyk. Reprezentant Polski jest doskonale przygotowany pod względem fizycznym, w ogóle nie przegrywa pojedynków główkowych, a w duecie z Igorem Lewczukiem grali niczym profesorowie.

O ile w obronie legioniści grali perfekcyjnie, to w ataku można jeszcze sporo poprawić. Akcje były prowadzone z rozmachem, ale najgroźniejszą bronią wciąż były mocne dośrodkowania z bocznych sektorów boiska. Oczywiście, kilkukrotnie przyniosło to wielkie zagrożenie, ale brakowało kropki nad „i” w postaci odpowiedniego wejścia w tempo i dobicie bezradnego rywala. Tak, bezradnego. Drużyna z Aten ustawiła się bardzo nisko i w zasadzie czekała na najniższy wymiar kary, ale Legia nie potrafiła znokautować chwiejącego się przeciwnika i posłać go na deski. Wszystko funkcjonowało dobrze do fazy końcowej akcji, czyli oddania strzału na bramkę. Jedyne zagrożenie pod bramką Radosława Majeckiego sprokurował Luis Rocha, który zagrał golkiperowi niewygodne podanie, a ten przyjmował piłkę kolanem… To świadczyło doskonale o bezradności przyjezdnych.

Spotkanie z Atromitosem pokzało, że forma wicemistrzów Polski idzie w górę. W dodatku ekipa Vukovicia będzie mogła się w końcu normalnie zregenerować, ponieważ w weekendowy mecz z Wisłą Płock został przełożony na połowę września. A to oznacza, że w końcu będzie można wziąć głębszy oddech i odpocząć dłużej niż trzy dni. Pojawiło się światełko w tunelu i jeśli Legia pójdzie w tym kierunku, to spokojnie wyeliminuje Greków z eliminacji.

Z Łazienkowskiej,
Paweł Gołaszewski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024