Wnioski po 12. kolejce Ekstraklasy
Co wspólnego ma Puszcza Niepołomice z Leszkiem Millerem? Kto ma najlepiej ułożoną lewą nogę w lidze? Dlaczego Górnik Zabrze zachowuje się jak Robin Hood? I jak pogoda zaskoczyła ligowców? O tym wszystkim i nie tylko piszemy we wnioskach po 12. kolejce PKO Ekstraklasy.
Cała Polska w cieniu Śląska
Śląsk rozegrał wielki mecz o znaczeniu wręcz historycznym. Jeszcze nigdy wcześniej wrocławianie nie pokonali różnicą czterech goli Legii Warszawa. Aż do soboty. Podopieczni Jacka Magiery na pękającym w szwach czterdziestotysięczniku znokautowali, rozgromili i po prostu wykosili równo z trawą legionistów. Erik Exposito, tym razem autor dwóch bramek, to w tej chwili najlepszy piłkarz w Ekstraklasie – wiadomo. Słowo pochwały za to spotkanie należy się jednak przede wszystkim Piotrowi Samiec-Talarowi. Wychowanek Śląska był często krytykowany za brak liczb pomimo licznych szans. W starciu z wicemistrzami Polski wreszcie błysnął na miarę swojego potencjału, strzelając gola i notując do tego dublet asyst.
Fotel lidera, niekończąca się seria zwycięstw, pełne trybuny – kto by pomyślał, że Śląsk, który w zeszłym sezonie desperacko bronił się przed spadkiem do ostatniej kolejki, niespełna pół roku później będzie przeżywał najlepszy swój okres od ponad dekady. „Chwilo, trwaj!” – zdają się mówić wszyscy jednych tchem w stolicy Dolnego Śląska.
Legia legła we Wrocławiu
I nie tylko tam. Dla Kosty Runjaicia i spółki była to już czwarta porażka z rzędu. Wcześniej 0:2 z Jagiellonią i 1:2 z Rakowem. W międzyczasie byli zmuszeni uznać wyższość 0:1 AZ Alkmaar w Lidze Konferencji. Teraz lanie 0:4 od Śląska. Najwyższa pora przestać mówić o zadyszce spowodowanej łączeniem gry w lidze z europejskimi pucharami, a zacząć mówić o kryzysie, w którym legioniści w ostatnim czasie niewątpliwie się zagrzebali.
Niepokojący z punktu widzenia „Wojskowych” jest fakt, że nie byli w stanie pokonać żadnej drużyny z czołówki (Raków, Śląsk, Jagiellonia), co długoterminowo nie nastraja optymistycznie w kontekście walki o mistrzowski tytuł. Legia musi szybko się podnieść, ponieważ na pod koniec października i na początku listopada czeka ją kluczowy dwumecz ze Zrinjskim Mostarem w fazie grupowej LKE, a także prestiżowe derby z Lechem Poznań.
Raków nie sforsował małej twierdzy
Inny pucharowicz również musiał przełknąć w ten weekend gorycz porażki. Raków po dwóch golach Daisuke Yokoty wyjechał z Zabrza z pustymi rękami. Stadion przy Roosevelta 81 to wyjątkowo nieprzyjemny teren dla Rakowa. Porażka, remis i porażka – oto bilans częstochowian w trzech ostatnich meczach w Zabrzu. Tak złej passy aktualni mistrzowie Polski nie mają na żadnym innym obiekcie w Ekstraklasie.
To nie był mecz Rakowa. Dawid Szwarga i spółka od początku mieli problemy w defensywie, pozostawiając piłkarzom Górnika zbyt dużo wolnej przestrzeni do wyprowadzania ataków. Optyczno-statystyczna przewaga z przodu nijak nie przekładała się na zagrożenie pod bramką dobrze zorganizowanych zabrzan. Debiutanckie trafienie Crnaca pod koniec dało nadzieję na odwrócenie wyniku, ale na więcej Rakowa po prostu nie było stać. Zwłaszcza postawa w defensywie może martwić przed czwartkowym spotkaniem ze Sportingiem Lizbona w Lidze Europy. Światełkiem w tunelu jest powrót po kontuzji kapitana Zorana Arsenicia.
Pogoda zaskoczyła ligowców
Intensywne opady deszczu w połączeniu z niewydolnym drenażem na stadionie Widzewa sprawiły, że mecz przyjaźni z Ruchem musiał zostać odwołany. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie kilka kilometrów dalej drugoligowe rezerwy ŁKS-u bez przeszkód gościły Skrę Częstochowa. Zaradność odwiecznego rywala w kontraście z własną nieporadnością stanowi dla RTS-u podwójny policzek.
Co więcej, w niedzielę deszcz pokrzyżował plany nie tylko w Ekstraklasie, ale i w I lidze. Problem zbyt przesiąkniętej nawierzchni nawiedził obiekt Polonii Warszawa, przez co spotkanie z Lechią przeniesiono na inny termin. Być może Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN powinna położyć większy nacisk na analizę systemów odprowadzania wody z murawy, by w przyszłości nie dochodziło do tego rodzaju sytuacji.
Efektu nowej miotły nie było
Piotr Stokowiec debiut na ławce trenerskiej ŁKS-u rozpoczął od wyłapania trójki przy Bułgarskiej. Jeśli Rycerze Wiosny liczyli na tzw. efekt nowej miotły po zdymisjonowaniu Kazimierza Moskala, to powracający do optymalnej formy po kontuzji Mikael Ishak i niezawodny Kristoffer Velde pozbawili ich tych złudzeń. Lech zaliczył drugie przekonujące zwycięstwo z rzędu i wydaje się nabierać tempa, choć jednocześnie trzeba zaznaczyć, że były to wygrane z beniaminkami. Prawdziwa weryfikacja realnej dyspozycji Kolejorza nastąpi już we wtorek, kiedy to podopieczni Johna van den Broma zmierzą się z rozpędzoną Jagiellonią Białystok.
Najlepsza lewa noga w lidze
Jej dumnym posiadaczem jest Bartłomiej Wdowik. Świeżo upieczony reprezentant Polski (bez debiutu, ale z udziałem na październikowym zgrupowaniu) strzelił już w tym sezonie aż trzy gole bezpośrednio z rzutów wolnych. Jakby tego było mało, 23-latek właśnie dorzucił do swojego imponującego dorobku bramkę bezpośrednio z rzutu… rożnego! Tak, Wdowik wkręcił rogala z kornera w meczu z Zagłębiem. Jagiellonia pewnie pokonała Miedziowych 3:0 i kontynuuje zwycięski marsz. Adam Siemieniec i spółka są drudzy, ale już niebawem mogą zasiąść na fotelu lidera, pod warunkiem że w zaległym spotkaniu 4. kolejki pokonają Lecha Poznań.
Puszcza zaprzeczeniem Leszka Millera
Derby Małopolski wszem i wobec były zapowiadane jako święto futbolu. Boiskowa rzeczywistość przy Kałuży brutalnie obnażyła to marketingowe hasło. Ani Puszcza, ani Cracovia nie słyną z wyrafinowanego operowania piłką, co było widać zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy to Pasy oddały tylko jeden strzał (w dodatku niecelny), zaś Żubry miały trochę więcej szczęścia, bo piłka po uderzeniu Artura Siemaszki odbiła się rykoszetem i zatrzepotała w siatce. Beniaminek był na prowadzeniu, ale go nie utrzymał. W końcówce Karol Knap uderzeniem głową doprowadził do wyrównania. Niepołomiczanom pomógł też VAR, który z powodu minimalnych ofsajdów anulował Cracovii dwie bramki.
Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Tomasz Tułacz i spółka najwyraźniej muszą sobie wziąć do serca słowa byłego premiera Leszka Millera. Bo choć dobrze zaczynają, to równie źle kończą. Piłkarze Puszczy aż ośmiokrotnie jako pierwsi obejmowali prowadzenie, lecz jednocześnie tylko dwa razy zdołali dowieźć bramkową przewagę do ostatniego gwizdka sędziego.
Piast = remis
Po dwunastu kolejkach bieżącego sezonu, Piast ma na swoim koncie tyle samo remisów (osiem), co w całym poprzednim sezonie. „Który to już raz” – wymownie skwitował na pomeczowej konferencji prasowej Aleksandar Vuković, którego podopieczni nad wyraz często dzielą się punktami. Tym razem jednak gliwiczanie nie mogą sobie pluć w brodę, że nie udało im się sięgnąć po pełną pulę, bo przecież naprzeciwko nich stanęła rozpędzona Pogoń. Jens Gustafsson i spółka wygrali cztery z wcześniejszych pięciu meczów, w dodatku w każdym strzelali minimum trzy bramki. Przy Okrzei natomiast szczecinianie ani nie zwyciężyli, ani nawet nie trafili do siatki i wyjechali na warunkach kompromisowych gospodarzy.
Zabrzański Robin Hood
Chociaż Górnik znajduje się w dolnej części tabeli w okolicach strefy spadkowej, to jednocześnie znalazł sposób na grę z wyżej notowanymi rywalami. Wcześniej podopieczni Jana Urbana remisowali z Lechem i Śląskiem, byli bliscy urwania punktów Legii, a teraz sięgnęli po pełną pulę z Rakowem. Górnicy zabierają bogatym i oddają biednym niczym legendarny Robin Hood.
Jan Broda