Mimo obiecującego początku, kiedy Biało-Czerwoni zdominowali rywala i stworzyli spore zagrożenie pod walijską bramką, pierwsza połowa w ich wykonaniu wyglądała raczej ospale. Przez długie fragmenty podopieczni Czesława Michniewicza nie byli w stanie narzucić przyjezdnym swojego stylu gry, narażając się przy tym na kilka groźnych kontr Wyspiarzy.
Jedną z lepszych sytuacji do wyjścia na prowadzenie Polacy stworzyli sobie w czwartej minucie, kiedy Mateusz Klich dośrodkował na głowę Piotra Zielińskiego, ale gracz Napoli minimalnie chybił. Po 20 minutach gry przed dobrą szansą na gola stanął także Robert Lewandowski, ale strzał kapitana naszej reprezentacji świetnie obronił Danny Ward. Na kilka minut przed przerwą, z piłką dośrodkowaną przez Tymoteusza Puchacza minął się również Adam Buksa. Kilka niezłych akcji reprezentanci Polski sobie stworzyli, ale zabrakło skuteczności w ich finalizacji.
W pierwszych 45 minutach pozytywne wrażenie zrobił Kamil Grabara. Debiutant w polskiej bramce zaliczył kilka udanych interwencji, wprowadzając w defensywę naszego zespołu pewność i spokój. Zgoła inne odczucia można było mieć odnośnie występu Tymoteusza Puchacza. Piłkarz Trabzonsporu zaliczył jedno dobre dośrodkowanie, które było tak naprawdę jednym z niewielu plusów jego gry w pierwszej części.
Druga połowa zaczęła się dla Polaków w najgorszy możliwy sposób. Wystarczyło bowiem siedem minut, aby Walijczycy wyszli na prowadzenie. Kąśliwym strzałem z dystansu popisał się piłkarz Swindon Town, Jonathan Williams. 28-latek miał mnóstwo miejsca do oddania strzału, nikt go nie krył i nikt do niego nie doskoczył, gdy ten otrzymał podanie od Rabbiego Matondo. Wydaje się, że lepiej interweniować mógł również Grabara, choć piłka skozłowała tuż przed jego rękami.
W 73. minucie Biało-Czerwoni doprowadzili jednak do wyrównania za sprawą fantastycznej akcji Tymoteusza Puchacza i Jakuba Kamińskiego. Defensor mistrza Turcji asystą przy golu 19-latka zrehabilitował się za przeciętną pierwszą połowę w swoim wykonaniu. Zawodnik Trabzonsporu najpierw minął kilku Walijczyków w bocznym sektorze boiska, a następnie podał w pole karne, gdzie czekał Kamiński. Mistrz Polski z Lechem Poznań zszedł jeszcze delikatnie do środka i oddał strzał na dłuższy słupek, nie dając szans Wardowi na skuteczną interwencję.
Bramka wyrównująca poniosła polską drużynę. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry ekipa Czesława Michniewicz dołożyła bowiem drugiego gola! Nieporadność w defensywie Walii wykorzystał Karol Świderski. Napastnik Charlotte FC dobił piłkę wyplutą przez bramkarza „Smoków”.
Reprezentacja musiała gonić wynik, ale zrobiła to we wzorowym stylu. Gole strzelili piłkarze nieoczywiści, co selekcjonera cieszy podwójnie. Teraz czas na regenerację, a 8 czerwca podopiecznych Czesława Michniewicza czeka poważny sprawdzian z Belgami.
jkow, PiłkaNożna.pl