To nie tak miało być. Dramat mistrza Polski
Piast Gliwice zakończył swój udział w eliminacjach Champions League już na I rundzie. Mistrz Polski mimo dominacji i dobrej gry przez 80 minut rewanżowego meczu, przegrał z BATE Borysów (1:2) i odpadł z rywalizacji.
Piast Gliwice przegrał z BATE Borysów (fot. Michał Chwieduk / 400mm.pl)
Pierwsze starcie polsko-białoruskie zakończyło się remisem (1:1), co przed rewanżem w nieco korzystniejszej sytuacji stawiało piłkarzy Piasta. Waldemar Fornalik zdawał sobie sprawę z wagi środowego spotkania i dlatego kilka dni wcześniej oszczędził on kluczowych zawodników, nie wystawiając ich przeciwko Lechii Gdańsk. Awans do następnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów był w Gliwicach stawiany dużo wyżej niż wygranie Superpucharu Polski, co absolutnie nie powinno dziwić.
Kibice przy Okrzei mogli jednak się zastanawiać, którą twarz swojej drużyny zobaczą? Czy będzie to Piast z pierwszej połowy spotkania w Borysowie, gdzie mistrz Polski zaprezentował bardzo dobry futbol, a może Piast z meczu z Lechią, gdzie wielkiego futbolu po stronie gliwiczan nie oglądaliśmy.
Kilkanaście początkowych minut upłynęło pod dyktando gości, którzy grali bardziej dojrzały futbol. Piast okopany na własnej połowie musiał odpierać ataki BATE, jednak w kilku sytuacjach w okolicach pola karnego Frantiska Placha zrobiło się gorąco. Białorusini gola ostatecznie nie strzelili, a kiedy po okresie przewagi rywala mistrz Polski w końcu zaczął dochodzić do głosu, od razu miało to konkretne przełożenie na ilość i jakość okazji bramkowych.
Wynik spotkania został otworzony w 21. minucie, kiedy to w pole karne BATE precyzyjnie dośrodkował Joel Valencia, a niczym rasowy snajper zachował się Jakub Czerwiński, który wyskoczył wyżej od obrońcy i mocnym strzałem głową skierował piłkę do siatki. Ważny gol, który pomógł gospodarzom uspokoić grę i na pewno dodał im pewności siebie przed kolejnymi fragmentami meczu.
Piast zaczął grać odważniej i miał kolejne szanse. Ponownie głową uderzał Czerwiński, a szczęścia z dystansu próbował Piotr Parzyszek. Prowadzenia podwyższyć się nie udało, jednak piłkarze Fornalika wysłali przeciwnikowi jasny sygnał, że nie myślą wyłącznie o obronie skromnej zaliczki.
Białorusi byli na musiku, jednak wcale nie rzucili się do huraganowych ataków. Co więcej, dużo lepsze wrażenie stwarzał Piast, który kontrolował przebieg wydarzeń na boisku i przerywał akcje zaczepne rywali zanim ci zdołali się zbliżyć w okolice pole karnego. Jeden gol kapitału to jednak niewiele i mistrz Polski zdawał sobie z tego sprawę, wiedzą, że druga bramka mogłaby zamknąć definitywnie losy rywalizacji w tej parze.
W 81. minucie w polu karnym Piasta doszło do fatalnej pomyłki Placha, który podjął niezrozumiałą decyzję o dalekim wyjściu w narożnik własnego pola karnego. Bramkarz Piasta wytrącił rywala z równowagi i sędzia nie miał wątpliwości, by wskazać na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Hervaine Moukam i cała zabawa zaczęła się od nowa.
Piast stracił gola w momencie, kiedy grał dobrze, a rywal nie istniał. Warto dodać, że do momentu karnego, BATE nie oddało ani jednego celnego strzału na bramkę Placha…
Jak się okazało, był to decydujący fragment spotkania, ponieważ goście poczuli wiatr w plecy i 87. minucie to właśnie oni byli już na prowadzeniu. Dośrodkowanie w pole karne na gola zamienił Zakhar Volkov, który ubiegł Placha i głową skierował piłkę do siatki.
Dramat Piasta, który żegna się z eliminacjami Ligi Mistrzów. Gliwiczanie będą grać z II rundzie kwalifikacji Ligi Europy, jednak tego wieczoru przy Okrzei długo nie zapomną.