Śląsk w Rydze, czyli nie należy spóźniać się na mecz
Kiedy wicemistrz Łotwy objął prowadzenie, wydawało się, że lada chwila rezultat poprawi, bo Śląska na boisku nie było. Kiedy w drugiej połowie wrocławianie wzięli się do roboty, można było odnieść wrażenie, że za chwilę wyrównają. Nie spełnił się żaden z prognostyków. WKS przegrał ostatecznie 0:1, ale trudno mówić o przypadkowej porażce.
Nawet jeśli jedyna bramka padła po błędzie Mateusza Żukowskiego, to Śląsk na przegraną niestety mocno zapracował – nie można przespać całej pierwszej połowy, nie można wówczas dać się zdominować drużynie łotewskiej, nie można w europejskich pucharach dojechać na mecz po przerwie.
– Riga FC wygrała zasłużenie. My byliśmy za bardzo zestresowani w pierwszej połowie. Druga odsłona meczu wyglądała lepiej. Przegrywamy w Rydze, czekamy na rewanż we Wrocławiu… Najbardziej nam brakowało chłodnej głowy. Często traciliśmy piłkę po jej odebraniu. Mogliśmy ten mecz zremisować ale zabrakło skuteczności – to wybrane wypowiedzi Jacka Magiery po meczu na Łotwie (za oficjalnym kontem klubowym w serwisie X).
Za Śląskiem piękny sezon 2023-24, zakończony sukcesem, bo srebrnym medalem, ale w porównaniu do obecnych rozgrywek to była bułka z masłem. Schody bowiem właśnie się zaczynają. Kibice mają apetyty na więcej, tymczasem trzeba radzić sobie na trzech frontach, w dodatku bez największej gwiazdy.
Do Rygi Śląsk nie pojechał oczywiście w roli zdecydowanego faworyta, choć w konfrontacjach polsko-łotewskich, to jednak nasze zespoły powinny być sytuowane wyżej w prognozach od rywali. – Chcemy wygrać każdy mecz w Europie, ale w żadnym nie będziemy faworytem – niedawno zawyrokował Magiera. Diagnozę postawił, niestety, prawidłowo, o czym boleśnie przekonaliśmy się na Łotwie.
Powiedział też przy okazji więcej. Mianowicie, że mimo wielu transferów nie da się zastąpić jeden do jednego Erika Exposito. Śląsk stracił bowiem gwiazdę, kapitana, człowieka, od którego dyspozycji zależało wszystko lub wiele. Ponad dziesięciu nowych poszerzyło możliwości kadrowe, ale jakości Hiszpana chyba żaden z przybyłych raczej nie gwarantuje.
Nim pojawili się w klubie, tuż przed ligową inauguracją, Arau Ortiz i Tudor Baluta, Magiera twierdził: – Grając co tydzień w lidze dałoby się to jeszcze jakoś połatać, ale z obecną kadrą na dwóch frontach nic nie zrobimy.
MATIAS NAUHEL LEIVA FOT. PAWEL LIPNICKI/400mm.pl
Dwóch, czyli krajowym i europejskim. Kadra systematycznie się powiększa (choć nie jest powiedziane, że Śląsk nie będzie jeszcze sprzedawał), ale to Łotysze jako pierwsi mieli powiedzieć: sprawdzam. I powiedzieli.
Wicemistrz Łotwy i zdobywca krajowego pucharu ma bogatego właściciela, którego stać na to, by zakontraktować piłkarza za 1,5 mln euro. Natomiast sam klub stać na rozmaite rzeczy – potrafi wyeliminować mistrza Polski (Piasta Gliwice pięć lat temu), ale też ulec ekipie z Gibraltaru w eliminacjach Ligi Konferencji przed dwoma laty.
Dziś znowu był to zespół pozytywnie nieobliczany. W pierwszej części zdominował wręcz wydarzenia na boisku. Śląsk jeśli próbował zaatakować, to nieskładnymi akcjami, nieskoordynowanymi dryblingami, indywidulanymi szarżami. Kompletnie niewidoczny był Nahuel Leiva, reszta liderów też pochowana. Sebastian Musiolik nie stanowił zagrożenia dla potężnego bramkarza Rihardsa Matrevicsa, zresztą nie mógł liczyć na dobry serwis. Gdyby nie świetna interwencja w 13. minucie Rafała Leszczyńskiego, sytuacja Śląska byłaby dramatyczna
Kiedy po przerwie goście opanowali nerwy, a gospodarze zaczęli opadać z sił, przewaga WKS zaczęła się zarysowywać i pojawiły się sytuacje bramkowe. Scenariusz przypominał spotkanie 1. kolejki Ekstraklasy z Lechią – Śląsk przegrywał, ale nacierał i w doliczonym czasie wyrównał. Teraz się nie udało.
Pytanie jakie oblicze wicemistrz Polski pokaże 1 sierpnia w rewanżu. Jeśli nie zagra całego meczu tak choćby jak drugiej połowy w Rydze, choć i wówczas gwarancji na sukces przecież nie będzie, przepis na kompromitację gotowy.
Lewandowski zatańczył do muzyki Probierza [KOMENTARZ]
Robert Lewandowski w sprawie pozbawienia go opaski kapitana reprezentacji Polski zatańczył tak, jak mu zagrano. Został wskazany palcem przez selekcjonera jako zły kapitan kadry, zawieszając karierę reprezentacyjną, decyzję Michała Probierza jeszcze podżyrował.
Wisienka na neapolitańskim torcie. Czy Napoli nie odda już prowadzenia w Serie A?
Przed nami najbardziej pasjonująca końcówka sezonu Serie A w XXI wieku! Zarówno lider SSC Napoli (79 punktów), jak i wicelider Inter (78) do finiszu przystępują wyczerpane fizycznie i psychicznie. Oba zespoły są jednak gotowe na wykonanie tego ostatniego, decydującego kroku.
Utopia czy dystopia – Inter rzuca wszystkie siły na Champions League
Jeszcze parę tygodni temu, w czarno-niebieskiej części Mediolanu celowano w potrójną koronę i wcale nie wydawało się to utopią. Wydarzenia na przełomie kwietnia i maja sprawiły jednak, że Inter musiał poważnie zmodyfikować swoje cele na koniec sezonu 2024/2025.
Wiele lat temu popularny był amerykański film: „Jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Belgii”, a parafrazując tytuł i odnosząc go do naszego reprezentacyjnego napastnika Krzysztofa Piątka można powiedzieć, że: jeśli jest Piątek, to jesteśmy w Turcji.
Mecze drużyn z najwyższej ligi angielskiej w stolicy Polski przeciw Legii zawsze były wielkim świętem dla kibiców, którzy tłumnie przybywali na stadiony. Nie inaczej zapowiada się zaplanowana na 10 kwietnia potyczka z Chelsea.