Przejdź do treści
Równanie z trzema niewiadomymi

Polska Reprezentacja Polski

Równanie z trzema niewiadomymi

W ostatnich miesiącach żadnej innej drużynie nie towarzyszyło tyle zamieszania, co reprezentacji Polski. Pożary szybciej lub wolniej zostały ugaszone, tyle że już za chwilę może wybuchnąć zupełnie nowy – najtrudniejszy do opanowania.



Drużyna narodowa zdominowała futbolową dyskusję w naszym kraju, mimo że od czterech miesięcy nie rozegrała żadnego meczu. Tyle z tego dobrego, że z biało-czerwonymi raz na zawsze pożegnał się Paulo Sousa, a nowym selekcjonerem został Czesław Michniewicz.

Pozytywny odbiór

W ubiegłym tygodniu trener uzupełnił kadrę o zawodników z Ekstraklasy na towarzyski mecz ze Szkocją i finał baraży o awans na mundial w Katarze ze zwycięzcą spotkania Szwecja – Czechy. Zgodnie z przewidywaniami powołania otrzymali Kamil Grosicki z Pogoni Szczecin, Mateusz Wieteska z Legii Warszawa oraz Bartosz Salamon – po meczu z Wisłą w Krakowie udział w zgrupowaniu gracza Lecha Poznań stanął pod znakiem zapytania, groźnie wyglądający uraz nie okazał się jednak poważny, gdyby było inaczej, do pierwszej reprezentacji zostałby dowołany Kamil Piątkowski z kadry U-21. Nieoczekiwanie jednak selekcjoner postawił również na Patryka Kuna. Nieoczekiwanie zwłaszcza w kontekście pozostałych powołań – na lewym wahadle z klubów zagranicznych wystąpić przecież mogą Arkadiusz Reca, Maciej Rybus oraz Tymoteusz Puchacz.

– Z tych czterech zawodników Kun najlepiej spisuje się w defensywie, najlepiej również funkcjonuje w ustawieniu 1-3-4-3, bo od długiego czasu gra w nim w Rakowie – tłumaczył Michniewicz w zeszłym tygodniu w siedzibie PZPN. – Nie jest wysoki, ale Roberto Carlos też nie jest wysoki, wzrost tu nie ma nic do rzeczy. Istotne jest zrozumienie taktyki, a Kun jest inteligentny, dobrze radzi sobie z odbiorem piłki, ma niesamowitą motorykę. Rozmawiałem wcześniej z Markiem Papszunem, poprosiłem, by delikatnie zasugerował Patrykowi, że znalazł się w grupie zawodników, których obserwujemy. Zasłużył na powołanie. Jeśli mecz w Szkocji będzie przebiegał zgodnie z naszym planem, chciałbym go zobaczyć przez kilka bądź kilkadziesiąt minut na tle silnego rywala.

Drugim zawodnikiem Rakowa, któremu bacznie w ostatnich tygodniach przyglądał się sztab szkoleniowy reprezentacji Polski był Andrzej Niewulis. Michniewicz wielokrotnie powtarzał, że w Ekstraklasie szuka przede wszystkim środkowych obrońców – gdyby Artur Jędrzejczyk przez dłuższy czas nie zmagał się z kontuzją, wziąłby udział w marcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. O ile jednak Niewulisowi nie można niczego zarzucić pod kątem profesjonalizmu, o tyle umiejętności czysto piłkarskie zawodnika Rakowa mogłyby okazać się niewystarczające na poziom międzynarodowy. W każdym razie fakt, że selekcjoner – w przeciwieństwie do Sousy, który polską ligę lekceważył – sięgnął po czterech zawodników z Ekstraklasy został pozytywnie odebrany przez innych ligowych trenerów, bo dla piłkarzy jest to dodatkowy bodziec do pracy. Zresztą, lista zawodników z polskiej ligi będących pod obserwacją selekcjonera przed marcowym zgrupowaniem była dłuższa. Znajdowali się na niej choćby Michał Pazdan z Jagiellonii Białystok czy Damian Dąbrowski z Pogoni Szczecin.

– Damianowi przyglądaliśmy się uważanie, tyle że do regularnej gry w Derby County wrócił Krystian Bielik. Z Pogoni w kadrze jest za to Kamil Grosicki. Gdy jeździłem po Europie i spotykałem się z piłkarzami, każdy ze starszych chłopaków pytał: czy Grosik wróci do kadry. Nie powołałem jednak Kamila po to, aby robił w drużynie atmosferę. Ja nie potrzebuję Grosika tylko do atmosfery. Rozmawiałem z Kamilem w cztery oczy, powiedziałem wprost: ja ciebie potrzebuję w drużynie, ale nie do wyjściowego składu. W założeniu reprezentacja Polski nie będzie rozpoczynała meczów z klasycznymi skrzydłowymi, natomiast w trakcie gry może dojść do zmiany ustawienia, w którym będą niezbędni. I wtedy będziemy potrzebowali szybkości, doświadczenia i dobrej współpracy Grosika z napastnikami. Krótko mówiąc – dla Kamila szykujemy rolę zawodnika dającego impuls po wejściu na boisko w trakcie meczu. Zaakceptował ją.

Lewy a Szkocja

Zgrupowanie reprezentacji Polski rozpoczęło się w poniedziałek. Pierwotnie plan zakładał, że najpóźniej dotrą do Katowic Adam Buksa i Karol Świderski – zawodnicy występujący w MLS. Napastnik New England Revolution do Polski przybył jednak wcześniej. Revs mają napięty terminarz, więc Bruce Arena rotuje składem. W środku poprzedniego tygodnia rozgrywali rewanżowy mecz w ramach 1/4 finału Ligi Mistrzów strefy CONCACAF. Jako że Buksa wystąpił we wszystkich wcześniejszych meczach zespołu, w weekend – w spotkaniu z Charlotte FC, którego piłkarzem jest Karol Świderski – dostał wolne. W sprawie szybszego przyjazdu Buksy do Polski starań nie czynił jednak ani sztab szkoleniowy biało-czerwonych, ani zawodnik – inicjatywa miała wyjść od Areny. W przypadku Świderskiego sytuacja była bardziej złożona. Do meczu Charlotte FC z New England Revolution obowiązywała wersja, że napastnik dotrze na zgrupowanie zgodnie z planem we wtorek, trudno było więc przypuszczać, że w meczu ze Szkocją odegra większą rolę. Ale spotkanie z drużyną Buksy poddało plan w wątpliwość. Świderski rozegrał bardzo dobre zawody, zdobył dwie bramki, miał również udział w trzecim golu dla zespołu, tyle że boisko opuścił przed upływem regulaminowego czasu z grymasem bólu na twarzy. Nazajutrz stało się jasne, że napastnik naciągnął mięsień dwugłowy uda, więc jego przyjazd do Polski stanął pod znakiem zapytania. W niedzielę trwały konsultacje lekarza Charlotte ze sztabem medycznym biało-czerwonych – ze względu na znaczną odległość od razu wykluczono możliwość sprowadzenia Świderskiego do Katowic tylko po to, by w Polsce napastnika przebadać. Wieczorem wszystko wskazywało na to, że napastnik nie weźmie udziału w zgrupowanii reprezentacji Polski. Sztab szkoleniowy nie zamierzał powoływać innego zawodnika w miejsce Świderskiego. Niepewny był również udział w zgrupowaniu Kamila Grabary, bramkarz w czwartek opuścił mecz w Lidze Konferencji Europy, niemniej w niedzielę znalazł się w wyjściowym składzie na ligowe spotkanie FC Kopenhaga, po którym miał poinformować selekcjonera, czy z jego zdrowiem wszystko jest jak należy.


Pod koniec ubiegłego tygodnia nie było również jasne, jaką rolę odegra w Glasgow Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski zakończył wtorkowy trening Bayernu Monachium przed czasem z powodu niegroźnego urazu. Niemniej już wcześniej selekcjoner planował odbyć z piłkarzem rozmowę na temat jego udziału w spotkaniu w Glasgow. Szkocja to zespół silny, zdecydowany, nie przebierający w środkach, więc mając w perspektywie finał baraży – i w pamięci kontuzję, której Lewy doznał w meczu z Andorą, co z kolei uniemożliwiło kapitanowi występ na Wembley w grupowej fazie kwalifikacji mundialu – narażanie jego zdrowia wydaje się bardzo ryzykowne. Michniewicz był zwolennikiem nie skorzystania z napastnika Bayernu w spotkaniu w Glasgow, natomiast chciał również wysłuchać zdania zawodnika. Pod koniec ubiegłego tygodnia obowiązywała wersja, że decyzja zapadnie już w trakcie zgrupowania.

Kulą w płot

Łącznie selekcjoner na zgrupowanie zaprosił 33 zawodników. Przy tak licznej grupie przeprowadzanie treningów wcale nie będzie łatwym zadaniem. Dodatkowy kłopot sprawiało również znalezienie odpowiedniej bazy treningowej w Katowicach lub okolicy. W piątek pewne było, że w poniedziałek i wtorek zespół ćwiczyć będzie na Stadionie Śląskim, co może mieć oczywiście wpływ na stan murawy. W środę drużyna wyruszy do Szkocji, tam odbędzie trening, a po czwartkowym meczu od razu nie wróci do Polski. Kadra przenocuje w Glasgow, w piątek również tam zostaną przeprowadzone zajęcia i dopiero wieczorem nastąpi powrót do hotelu Monopol w Katowicach, który będzie bazą biało-czerwonych w trakcie marcowego zgrupowania.

Miejsce sobotnich i niedzielnych zajęć nie było jeszcze na sto procent potwierdzone, także dlatego, że sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Henryk Kula, który z gospodarską troską (jest prezesem Śląskiego Związku Piłki Nożnej) włączył się w organizację i narobił zamieszania. Wydawało się bowiem, że w sobotę i niedzielę biało-czerwoni ćwiczyć będą na obiekcie Ruchu Chorzów. Niebiescy w niedzielę 27 marca mają zaplanowany mecz przed własną publicznością z KKS Kalisz, gdyby jednak z płyty przy Cichej zamierzała skorzystać kadra Michniewicza, spotkanie ligowe zostałoby przełożone na poniedziałek. Przygotowująca się do meczów eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy również na Śląsku reprezentacja do lat 21 na ten czas przeniosłaby treningi do Sosnowca. Zatroskany losem drużyny narodowej baron miał jednak ujawnić się z pomysłem, by niedzielny trening odbył się na płycie GKS Katowice, która, delikatnie rzecz ujmując, średnio do tego się nadaje. Nie wiadomo było więc do końca, czym to się zakończy poza tym, że Kula, ważna figura w nowym rozdaniu w federacji w randze wiceprezesa do spraw organizacyjno-finansowych PZPN, nie uczy się na błędach. Już raz był pomysłodawcą uchwały, wedle której większość pracowników federacji oraz jej zarząd za każdym razem, gdy chcieliby zabrać publicznie głos, musieliby pytać o zdanie Cezarego Kuleszę – po krytyce medialnej na posiedzeniu zarządu PZPN wycofał się rakiem z tej idei. Teraz ambitny baron zapragnął pomóc kadrze. Z podobnym skutkiem.

Mylenie tropów

Michniewicz otwarcie mówił, że ma dwie niewiadome w głowie, jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę Polaków w spotkaniach o stawkę, ale pojawiła się też trzecia. Nie wiadomo bowiem, w jakiej dyspozycji fizycznej na zgrupowaniu stawi się Grzegorz Krychowiak. Przed minionym weekendem ostatni mecz ligowy rozegrał 5 grudnia, a w przypadku organizmu pomocnika AEK Ateny regularna gra jest niezbędna do utrzymania formy pozwalającej na występy na poziomie międzynarodowym. Michniewicz liczy na Krychowiaka, natomiast decyzja czy zagra w wyjściowym składzie na Stadionie Śląskim zapadnie nie wcześniej niż po meczu w Glasgow. Spotkanie ze Szkocją ma bowiem dać odpowiedź, w jakiej dyspozycji jest Krychowiak nie tylko selekcjonerowi, ale też zawodnikowi, bo on sam wychodzi z założenia, że jeśli przed rozpoczęciem zgrupowania nie wystąpi w barwach AEK, może mieć kłopot, by pomóc reprezentacji 29 marca w takim stopniu, w jakim by chciał. Trudno też przypuszczać, by Krychowiak w Glasgow spędził na boisku 90 minut.


W Szkocji Michniewicz będzie miał do dyspozycji sześć zmian, już w zeszłym tygodniu zostały dokładnie rozpisane, choć ewentualne kontuzje podczas zgrupowania bądź ligowego weekendu, czy też sam przebieg gry, mogły pokrzyżować plan selekcjonera. Przy ograniczonej liczbie roszad, w bramce cały mecz rozegra Wojciech Szczęsny, natomiast trener chciałby zobaczyć dwóch zawodników na lewym wahadle, na boisko wejdzie środkowy obrońca, roszada nastąpi też w środku pola. W trakcie spotkania w siedzibie federacji Michniewicz niczego nie chciał przesądzić, natomiast z jego słów wynikało, że szansę dostanie Szymon Żurkowski. I to wcale niekoniecznie tylko w Glasgow.

Mimo że selekcjoner nie miał do tej pory możliwości poprowadzenia reprezentacji w meczu, spotkania ze Szkocją nie należy traktować jako próby generalnej przed finałem baraży. W Glasgow Michniewicz nie zamierza odkryć wszystkich kart. Niektóre schematy zostaną przećwiczone, nad innymi przygotowanymi już pod konkretnego przeciwnika drużyna zacznie pracę w drugiej części zgrupowania. Wręcz może dojść do zmiany ustawienia, natomiast trzeba w tym miejscu postawić pytanie – ile w tym prawdy, a ile mylenia tropów, by do rywala przedostało się jak najmniej informacji?

Rady Nawałki

Co do finału baraży, z pary Szwecja – Czechy zdaniem Michniewicza to Szwedzi są przeciwnikiem, z którym łatwiej będzie grać Polakom: – Co nie znaczy, że są łatwym rywalem. Oba zespoły są silne, natomiast gra Szwedów jest bardziej schematyczna, powtarzalna. Czesi są inni, mierząc się z nimi, masz pewność, że gdy popełnisz błąd w ustawieniu, oni to zaraz zauważą i będą chcieli wykorzystać. Bardzo nieprzyjemny zespół – tłumaczył selekcjoner.

Słuchając Michniewicza, nie da się też nie zauważyć, że w wypowiedziach często wraca do pracy z kadrą Adama Nawałki. Znają się dobrze, bo kiedy Nawałka prowadził pierwszą reprezentację, Michniewicz odpowiadał za wyniki kadry do lat 21 i współpracę z byłym trenerem Górnika Zabrze uważa za modelową. Nic zatem dziwnego, że w zeszłym tygodniu selekcjoner odbył ponadgodzinną rozmowę telefoniczną z Nawałką – do spotkania w cztery oczy nie udało się doprowadzić, bo gdy Michniewicz pojawił się w Krakowie, akurat Nawałka wyjechał do Zakopanego. Najważniejszą sprawą dla selekcjonera było dopytanie o współpracę na boisku poszczególnych zawodników. Zresztą, gdyby doszło do rozegrania barażowego meczu z Rosją, Michniewicz miał również w planie spotkanie ze Zlatko Daliciem, trenerem reprezentacji Chorwacji, która rywalizowała z zespołem Walerija Karpina w grupowej fazie eliminacji mundialu. Michniewicz do najtrudniejszego egzaminu w dotychczasowej karierze trenerskiej przygotował się należycie, ale przed trenerem najbardziej skomplikowany etap – trzeba zdać. A od tego zależy czy w kolejnych miesiącach dyskusja wokół piłki będzie skupiona na przygotowaniach biało-czerwonych do finałów mistrzostw świata, czy jednak wybuchnie pożar, którego nie da się okiełznać aż do kolejnego dużego turnieju z udziałem Polaków.

PRZEMYSŁAW PAWLAK

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (12/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024