Reprezentacja skorzysta z boiska Legii
Nowy selekcjoner to i nowe zasady. Reprezentacja Polski rozpocznie kwalifikacje mistrzostw Europy w Niemczech za 9 dni, a wciąż nie podano oficjalnie kadry biało-czerwonych na mecze z Czechami i Albanią. Składu nie zna nie tylko opinia publiczna, bo nie znają również zawodnicy.
Nie oznacza to jednak, że Fernando Santos przez ostatnie tygodnie zbijał bąki. Przeciwnie, natomiast kadra nie jest jeszcze znana, ponieważ Portugalczyk wyznaje zasadę, że jej kształt przekazywany jest opinii publicznej tuż przed startem zgrupowania. Czyli dzieje się dokładnie to, co dziać się miało, przecież o takim postępowaniu Santosa i jego ludzi wspominaliśmy na łamach „PN” już kilka tygodni temu. A zatem zestawienie biało-czerwonych na otwarcie eliminacji Euro zostanie ogłoszone 17 marca, podczas gdy zgrupowanie rozpocznie się 20 marca.
Dopełnienie formalności
Polski Związek Piłki Nożnej wysłał jednak powołania do 40 zawodników, choć piłkarze nie byli informowani, że odpowiednie pisma trafią do ich klubów. Jeśli więc dowiedzieli się o fakcie umieszczenia ich nazwisk na szerokiej liście na mecze z Czechami i Albanią, to z klubów, ponieważ Santos i jego sztab dotychczas nie rozmawiali z zawodnikami, nie licząc rzecz jasna wyjątku uczynionego dla kapitana reprezentacji Polski. I tak to zresztą należy odczytywać – dla kapitana, a nie dla Roberta Lewandowskiego, co selekcjoner podkreślił w rozmowie z Wirtualną Polską. Odnośnie stanu zdrowia w regularnym kontakcie z zawodnikami jest zatem tylko lekarz kadry narodowej, Jacek Jaroszewski.
Sztab Santosa naturalnie podróżował po Europie celem przyglądania się grze potencjalnych reprezentantów, natomiast w żadne dyskusje z nimi się nie wdawał, piłkarze nie byli informowani, że są obserwowani. Podobnie czyni zresztą selekcjoner, który w zagraniczne delegacje wybiera się rzadko – poza Hiszpanią był jeszcze w Grecji – a częściej jest widoczny na polskich stadionach. Portugalczyk nie pyta o zawodników, nie rozmawia z nimi, nie prosi o opinię ich trenerów, wychodzi z założenia, że decyzja o tym, kto znajdzie się w kadrze ma należeć wyłącznie do niego i sztabu.
Polskie kluby również 17 marca dowiedzą się o tym, czy ich gracze wezmą udział w zgrupowaniu przed meczami z Czechami i Albanią, natomiast dużej liczby zawodników z Ekstraklasy nie należy się spodziewać. Skoro na szerokiej liście – Santos nie nazywa wysłania informacji do klubów zagranicznych powołaniami, a dopełnieniem formalności względem terminów FIFA – znalazło się 40 nazwisk piłkarzy występujących w ligach zagranicznych, siłą rzeczy dla krajowców zbyt wiele miejsca nie będzie. Zwłaszcza że Portugalczyk nie tylko nie przepada za tłokiem w sztabie, ale też w drużynie. Najpewniej lista na spotkania w Pradze i Warszawie zostanie ograniczona do 25 nazwisk (w tym zawodników z Ekstraklasy) – warto w tym miejscu mieć na uwadze, iż w kadrze meczowej znajdzie się 23 zawodników, co będzie oznaczać, że tylko dwóch trafi na trybuny, a Santos nie jest zwolennikiem traktowania w ten sposób piłkarzy.
Poszukiwania młodych
W każdym razie, bazując na nieoficjalnych informacjach, trudno znaleźć przestrzeń w kadrze dla zawodników z polskiej ligi. Santos będzie miał problem przede wszystkim z zestawieniem środka defensywy oraz środka drugiej linii, nie wydaje się jednak, że któryś z zawodników mogących grać w tych rejonach boiska przekonał do siebie selekcjonera. W szerokiej kadrze złożonej z piłkarzy występujących poza granicami Polski miało znaleźć się miejsce dla ośmiu środkowych obrońców – w tym również dla kontuzjowanego Kamila Glika. Szanse na to, że Glik pojawi się na zgrupowaniu przed meczami z Czechami i Albanią w zeszłym tygodniu duże nie były, ale przecież mowa o Gliku, a w jego i reprezentacji Polski przypadku lepiej zawczasu nie wydawać ostatecznych sądów. Niemniej, nawet zakładając czarny scenariusz, czyli nieobecność obrońcy Benevento, wciąż na liście widnieje siedem nazwisk (Michał Helik, Przemysław Wiśniewski, Kamil Piątkowski, Jakub Kiwior, Mateusz Wieteska, Paweł Dawidowicz, Jan Bednarek), trudno zatem przypuszczać, aby któryś z zawodników z Ekstraklasy wdarł się do reprezentacji na środek obrony. Zwłaszcza że po pierwsze selekcjoner zamierza grać czterema obrońcami, więc automatycznie miejsc w kadrze dla piłkarzy występujących w centrum defensywy będzie mniej niż przy założeniu gry trójką. A po drugie – jeśli chodzi o nowe twarze, Portugalczyk i jego sztab poszukują przede wszystkim młodych zawodników. Można zatem zakładać, że na ten moment notowania Artura Jędrzejczyka czy też Bartosza Salamona nie są wysokie.
Piłkarzem, który spełnia ten drugi warunek jest 22-letni Maik Nawrocki z Legii Warszawa, natomiast to nic nie musi oznaczać, bowiem selekcjoner ma wychodzić z założenia, że niejako pierwszej selekcji kandydatów do gry w drużynie narodowej dokonały kluby zagraniczne, decydując się na zakup danego zawodnika. W zeszłym tygodniu wydawało się zatem, że najbliżej otrzymania powołania z Ekstraklasy był Michał Skóraś. Na skrzydłach konkurencja jest bowiem najmniejsza (najpewniej czterech zawodników na szerokiej liście – Nicola Zalewski, Przemysław Frankowski, Kamil Jóźwiak, Jakub Kamiński), a piłkarze z Ekstraklasy mogą na tej pozycji skutecznie naciskać na zawodników z klubów zagranicznych – inaczej niż na przykład na bokach obrony, gdzie też są kłopoty, ale krajowej konkurencji ani widu, ani słychu. Zresztą, Portugalczyk bądź jego ludzie regularnie obserwowali mecze Lecha Poznań. Człowiek Santosa pojawił się w zeszłym tygodniu na spotkaniu mistrza Polski z Djurgardens IF, podczas gdy selekcjoner zasiadł na trybunach stadionu Legii, by przyjrzeć się grze Sebastiana Szymańskiego z Feyenoordu Rotterdam, który mierzył się w Warszawie z Szachtarem Donieck w ramach 1/8 finału Ligi Europy. Zdaje się jednak, że z faktu, iż Santos dwa razy oglądał z wysokości trybun mecze Widzewa Łódź nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Za pierwszym razem wybrał się na mecz z Lechią do Gdańska, bo wizytował tamtejsze bazy treningowe na wypadek, gdyby meczu z Albanią nie udało się rozegrać na Stadionie Narodowym w Warszawie, z kolei w Łodzi pojawił się na zaproszenie Józefa Młynarczyka, a przy okazji zajrzał na spotkanie Widzewa z Wartą Poznań. Krótko mówiąc – nie wydaje się, aby 30-letni Bartłomiej Pawłowski był w tym momencie bliski powołania do drużyny narodowej.
Bez rewolucji
Odkodowywanie 40-osobowej, szerokiej kadry na start eliminacji Euro 2024 prowadzi do wniosku, że na dzień dobry Santos nie zamierza przeprowadzać personalnej rewolucji. Na liście znalazły się bowiem tylko trzy inne nazwiska, niż te, które również w szerokiej kadrze przed mundialem umieścił Czesław Michniewicz. Chodzi o Rafała Gikiewicza, Przemysława Wiśniewskiego oraz Bartosza Białka. Trudno jednak przypuszczać, by w docelowej kadrze miejsce wywalczył bramkarz Augsburga. Na zgrupowaniu przed meczami w Pradze i Warszawie ma się bowiem pojawić trzech bramkarzy, pozycje Wojciecha Szczęsnego oraz Łukasza Skorupskiego są de facto nie do zakwestionowania, co pozwala sądzić, że golkipera numer trzy sztab drużyny narodowej wybierze pomiędzy Bartłomiejem Drągowskim a Kamilem Grabarą, gdyż Radosława Majeckiego z tej rywalizacji wykluczyła kontuzja. Interesujące czy Grabara, do minionego weekendu niepokonany w sześciu kolejnych meczach ligi duńskiej, przekona do siebie selekcjonera, czy jednak górę wezmą argumenty przemawiające za Drągowskim.
W przypadku Białka zaś wyżej wydają się stać notowania będącego ostatnio w dobrej dyspozycji Dawida Kownackiego, pytanie dla ilu napastników Santos znajdzie miejsce w docelowej kadrze. Logika podpowiada, że w Pradze możemy zagrać z jednym atakującym, ale już w spotkaniu z Albanią, w którym celem muszą być tylko i wyłącznie trzy punkty, być może w pierwszej linii potrzebnych będzie więcej graczy. W połowie zeszłego tygodnia wszystko wskazywało na to, że nie ma żadnych szans, aby do zdrowia do czasu rozpoczęcia zgrupowania zdążył wrócić Arkadiusz Milik. Tyle że później „Tuttosport” podał informację, według której piłkarz Juventusu miałby wrócić na boisko nawet 19 marca, kiedy Stara Dama zagra z Interem Mediolan. W każdym razie, Santos zapobiegliwe na szerokiej liście znalazł miejsce dla Milika, więc formalnych przeszkód dla powołania napastnika nie ma.
Rzecz jasna kluczowa data to 17 marca, kiedy selekcjoner poda już właściwą kadrę na start kwalifikacji mistrzostw Europy. Nie będzie to lustrzane odbicie wyborów Michniewicza, natomiast znaczących wstrząsów nie należy się spodziewać. Jako że ludzie Santosa dwukrotnie gościli na meczach Vitesse Arnhem, wydaje się, że spore szanse na powrót do reprezentacji ma Kacper Kozłowski. Nie należy z kolei przypuszczać, że na zgrupowaniu zabraknie Grzegorza Krychowiaka (jeśli będzie zdrowy) – na szerokiej liście jest. Selekcjoner w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślił jednak, że to, iż ktoś pojawi się na pierwszym zgrupowaniu, nie oznacza, że pojawi się też na kolejnych. Słowem – zanim Portugalczyk dokona zdecydowanych ruchów, zamierza z bliska przyjrzeć się zawodnikom.
Bez treningu w Pradze
To, co na pierwszy rzut oka daje znać o sobie w przypadku Santosa, to doświadczenie na posadzie selekcjonera. Poprzednikom Portugalczyka (Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa) tego brakowało, więc na dzień dobry z nową pracą starali się w krótkim czasie zrobić dużo, co nie służyło zawodnikom. Dopiero czas naprowadzał ich na właściwą drogę. Santos tego błędu nie popełni. Piłkarze do Warszawy zjeżdżać się będą w niedzielę i poniedziałek, 20 marca będzie pierwszym dniem zgrupowania i wówczas wyjątkowo rozruch zostanie przeprowadzony w godzinach popołudniowych. Selekcjoner i sztab zameldują się w hotelu DoubleTree by Hilton w niedzielę, wiadomo już bowiem, że ten obiekt nadal pozostanie bazą biało-czerwonych. Po pierwszych, styczniowych wizytacjach sztabu Portugalczyka pojawił się mały znak zapytania przy tej lokalizacji, teraz sprawa jest już jasna.
Przed meczami z Czechami i Albanią zespół trenować będzie na bocznym boisku Legii Warszawa przy Łazienkowskiej, sztab szkoleniowy planuje również korzystać z siłowni i sali do rozgrzewki obiektu klubu ze stolicy. Zajęcia mają odbywać się w godzinach porannych. Drużyna do Pragi uda się w czwartek, dzień przed meczem, ale – to nowość w porównaniu z ostatnimi latami – w stolicy Czech nie odbędzie żadnego treningu. Piłkarze ćwiczyć będą w czwartek rano w Warszawie, popołudniu polecą do Pragi, ale jedyną aktywnością na miejscu będzie udział w oficjalnej konferencji prasowej. Po zakończeniu spotkania biało-czerwoni od razu wrócą do kraju – oficjalny trening przed meczem z Albanią odbędzie się w niedzielę rano.
Ostatnia prosta
Pod koniec ubiegłego tygodnia wciąż niejasne było czy w sztabie reprezentacji Polski pojawią się nowe twarze. Niemniej, pewne symptomy wskazywały na to, że tak, ale raczej nie twarze, a twarz. Prezes PZPN, Cezary Kulesza, przedstawił listę kandydatów na asystentów, zdaje się jednak, że nie zyskali oni akceptacji selekcjonera. Santos wydaje się być w tym względzie konsekwentny, od początku bowiem podkreśla, że tłum w sztabie nie jest mu potrzebny. Co nie znaczy, że nie widzi miejsca w nim dla Grzegorza Mielcarskiego. Już kilka razy na łamach „PN” podawaliśmy, że Portugalczyk chciałby współpracować konkretnie z obecnym ekspertem stacji Canal+. Na linii PZPN – Mielcarski doszło do spotkania, piłka jest teraz po stronie byłego piłkarza. Sprawa weszła zatem na ostatnią prostą i ostatecznie powinna wyjaśnić się na dniach (o ile nie nastąpiło to w poniedziałek, „PN” do druku oddawana jest w niedzielę), bowiem start pierwszego zgrupowania za pasem. Wątpliwe jednak, by Mielcarski otrzymał stanowisko dyrektorskie w drużynie narodowej, jeśli dołączy do reprezentacji Polski, to najpewniej w charakterze członka sztabu. Jego ewentualne kompetencje ma wskazać Santos.
PRZEMYSŁAW PAWLAK