Przejdź do treści
Real wraca na tron europejskiej piłki

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Real wraca na tron europejskiej piłki

Real Madryt zdobywcą Ligi Mistrzów 2021-22. Los Blancos odstawali od Liverpoolu, jednak Hiszpanie zdołali jako jedyni trafić do bramki i zdobywają uszaty puchar. Bohaterem Królewskich został przede wszystkim bramkarz, Thibaut Courtouis



Już na samym początki doszło do bezprecedensowej sytuacji. Spotkanie zgodnie z planem miało rozpocząć się o 21:00, jednak wskutek wydarzeń przed stadionem finałowy mecz początkowo został przełożony o kwadrans. Wielu kibiców miało problem z wejściem na trybuny i według kilku źródeł, dochodziło do starć kiboli z porządkowymi. Miało dochodzić również do szturmu na bramki przed wejściem na stadion. Organizatorzy ponownie przekładali start spotkania, potem na 21:30 i ostatecznie sędzia Turpin mógł rozpocząć granie o 21:36.


Pierwszy kwadrans stał pod znakiem zachowawczości po obu stronach. Drużyny badały swoje możliwości i nie działo się kompletnie nic godnego wyróżnienia. Po piętnastu minutach żmudnej klepanki w okolicy środka do ofensywy przeszedł Liverpool. Mane oraz Salah po raz pierwszy sprawdzili formę Thibauta Courtouisa i widać było, że The Reds zaczynają rozkręcać się w grze ofensywnej. W 21. minucie Sadio Mane oddał niezły strzał, jednak wyciągnięty jak struna belgijski bramkarz zdołał sparować piłkę na słupek. 

W 43. minucie Real miał jedyną szansę ofensywną w pierwszej połowie i Benzema wykorzystał zamieszanie w polu karnym Liverpoolu trafiając piłkę do siatki. Po kilkuminutowej interwencji VAR trafienie nie zostało jednak uznane. Sytuacja była bardzo trudna do oceny, jednak zespół arbitrów tego spotkania zdecydował, że gol nie był zgodny z przepisami.

Pierwsza część spotkania nie dała zbyt wielu emocji, jednak to Liverpool miał widoczną przewagę na boisku. Real grał ospale, wolno rozgrywał swoje akcje, przez co nie oddał choćby jednego uderzenie w kierunku bramki Alissona.

Po przerwie obraz gry nie uległ większej zmianie, być może spotkanie jeszcze bardziej straciło na jakości. Dopiero w 56. minucie zaczęło się cokolwiek dziać, wówczas Trent Alexander-Arnold dobrze dośrodkował piłkę w pole karne, jednak znów czujny był Courtouis.

W 59. minucie Real objął wreszcie prowadzenie. Federico Valverde uderzał na bramkę, jednak piłka kompletnie mijała się ze światłem bramki. Vinicius znalazł się w odpowiednim miejscu tuż przed bramką i skierował futbolówkę do siatki, myląc kompletnie zagubionych defensorów Realu. Biała część kibiców na stadionie oszalała z radości i Los Blancos prowadzili 1:0. 

Wydawało się, że po strzelonym golu mecz się otworzy i obie drużyny podkręcą tempo rozgrywania akcji, jednak znów akcja toczyła się w okolicy środka boiska. Widoczną przewagę znów miał Liverpool, jednak gracze angielskiej drużyny nie potrafili znaleźć sposobu na pokonanie Thibauta Courtouisa. Belg jest zdecydowanie bohaterem Realu, bramkarz Królewskich bronił dosłownie wszystko i był dosłownie jak ściana. Zaliczył aż 10 interwencji, w których ratował swój zespół z opresji.

Real Madryt zdołał utrzymać prowadzenie do końca meczu, mimo że zdecydowaną przewagę miał Liverpool. Statystyki meczowe mówią same za siebie, jednak to nie one kreują zwycięzcę. Uszaty puchar po raz kolejny wędruje do rąk madryckiej drużyny, która wraca na tron europejskiej piłki. 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024