Przejdź do treści
Pięć lekcji po wielkiej remontadzie na Camp Nou

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Pięć lekcji po wielkiej remontadzie na Camp Nou

Hiszpańskie słowo remontada odmieniane jest w Europie przez wszystkie przypadki. Statystycznie skazana na niepowodzenie Barcelona odwróciła losy dwumeczu z Milanem i przypomniała przy okazji wszystkie swoje znaki rozpoznawcze.

Liga Mistrzów: To nie jest koniec magicznej Barcelony – KLIKNIJ!

1. Szaleństwo pressingu

Fundamentem pod późniejsze celne strzały Katalończyków była kapitalna gra w obronie. Od pierwszego gwizdka Barca postanowiła zabijać w zarodku ofensywne pomysły Milanu. Robiła to też w zorganizowany sposób. Jeden z piłkarzy naciskał na zawodnika z piłką, a jego koledzy odcinali najbardziej prawdopodobne ścieżki podań.

W taki sposób Barcelona grała przez całe spotkanie. Nawet przy korzystnym już dla siebie 3:0. W 60. minucie Massimo Ambrosini musiał z własnej połowy wykopać piłkę w trybuny, bo wydało mu się to najlepszym rozwiązaniem trudnej sytuacji. Człowiek z 17-letnim doświadczeniem gry w Milanie…

Pressing zaczynał się już od linii obrony. Jak mało czasu na myślenie mieli defensorzy gości pokazuje statystyka podań. Środkowy obrońca Philippe Mexes, zwykle najsłabiej kryty, zaliczył tyle samo zagrań co wysunięty skrzydłowy Stephan El Shaarawy. Całe 25 (dla porównania – Xavi miał 125 podań).

2. Fałszywe skrzydło

Wpuszczenie Davida Villi w miejsce Cesca Fabregasa zupełnie poprzestawiało zespół Barcelony. Villa teoretycznie grał na prawym skrzydle, ale w rzeczywistości najczęściej błąkał się tuż na skraju pola karnego. Jako wysunięty napastnik czekał na kreatywne wysiłki partnerów. Stąd Hiszpan był rzadko widoczny, mało rozgrywał, ale gdy dostał swoją okazję – wykorzystał ją z zimną krwią.

Swoim zejściem otworzył miejsce, które uzupełnił Dani Alves. Według średniej pozycji na boisku wyliczonej przez statystyki Opta, Brazylijczyk był trzecim (!) najbardziej wysuniętym zawodnikiem Blaugrany. Z tamtej pozycji wykonał aż dziesięć dośrodkowań. Wrócił typowy Alves znany z piorunujących rajdów ery Pepa Guardioli.

Aby zachować równowagę pohamować swoje zapędy musiał drugi boczny obrońca Jordi Alba. On najczęściej asekurował środkowych defensorów i trzymał się z tyłu. Za swoje opanowanie został wynagrodzony szansą w kontrataku z doliczonego czasu gry, kiedy celnym strzałem dobił włoską drużynę. Zupełnie jak w finale Euro 2012…

3. Skutek uboczny

Tak ofensywne ustawienie Alvesa okazało się olbrzymią siłą Barcelony. Mogli tym samym osiągnąć liczebną przewagę na środku boiska, nie osłabiając przy tym mocy skrzydeł. Jednak ten sam manewr otworzył Milanowi furtkę do najbardziej obiecujących ataków. Alves zostawiał za plecami olbrzymią lukę, którą próbował wykorzystać El Shaarawy.

Gracze Rossoneri ustawili na Camp Nou niezwykle zwarty zespół. Z jednym wyjątkiem: 20-letni Włoch był przypięty do linii bocznej i próbował w szybkich wypadach złapać Alvesa poza pozycją. El Shaarawy długo nie otrzymywał odpowiedniego wsparcia i z frustracją machał na kolegów po zbyt długich zagraniach. Ale i tak stanowił najgroźniejszą broń Milanu w pierwszej połowie. Z wolnej strefy wchodził niepilnowany w pole karne i dwukrotnie zasiał tak spory zamęt w szeregach rywali. Harce Il Faraone skończyły się w drugiej części gry.

4. Dowód wielkości

Jaką herezją były próby zrównania Lionela Messiego do poziomu zwykłych ludzi po jego przeciętnych spotkaniach w Mediolanie oraz przeciwko Realowi? W kluczowy wieczór sezonu Katalończyków ku bram ćwierćfinału podprowadził ich niekwestionowany lider.

Już w 13. minucie Argentyńczyk wyrównał liczbę uderzeń oddanych na San Siro. Przed końcem pierwszej połowy miał już na koncie dwa gole, które wyniosły go na pozycję wicelidera tabeli strzelców w historii Ligi Mistrzów.

Messi przez cały mecz miał być krótko pilnowany, a mimo to udawało mu się znajdować mnóstwo miejsca na boisku. Z pozycji fałszywego napastnika ciągle pomagał w rozegraniach, dryblował i dawał się faulować na groźnych pozycjach.

5. Magia dwumeczu

Faza pucharowa Ligi Mistrzów to fenomenalne rozgrywki. Grają w niej najwięksi w Europie, a dwumecze otwierają niespotykane indziej scenariusze. Zwykle wynik 3:0 na Camp Nou oznaczałby już nudne odliczanie minut do końca ze świadomością triumfu gospodarzy. Jednak we wtorek gol Milanu odwracał sytuację o 180 stopni. Pozornie rozbity zespół przy 0:3 wprowadzał z ławki dwóch napastników…

Rossoneri mieli swoje świetne okazje na zepsucie fiesty w Katalonii. Nie stwarzali ich w kontrolowany sposób oglądany na San Siro. Zupełnie niewidoczny w rozegraniu był tym razem Riccardo Montolivo, który w całości poświęcił się zadaniom obronnym.

Oczko do włoskich gości puszczali obrońcy Barcelony swoimi indywidualnymi błędami. W 38. minucie źle obliczona główka Javiera Mascherano zaprosiła M’Baye Nianga do pojedynku sam na sam z bramkarzem. Zatrzymał go słupek. – Grając w Barcelonie nie możesz pozwolić sobie na takie błędy. Bez względu na wynik, wracam do domu smutny  – powiedział Mascherano w wywiadzie dla Sportu. Niech żyje Liga Mistrzów!

 Andrzej KOTARSKI,
PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024