Oblany test dojrzałości Tottenhamu
Nie tak swój egzamin dojrzałości na międzynarodowej arenie wyobrażali sobie piłkarze Tottenhamu Hotspur. Środowe starcie z Juventusem na Wembley miało potwierdzić, że londyńczycy nie tylko należą do europejskiej rodziny, ale także, że mogą w niej pełnić czołową rolę. Test został jednak oblany.
Tottenham oblał swój egzamin dojrzałości (fot. Dylan Martinez / Reuters)
Podopieczni Mauricio Pochettino przypominali podczas trwającej edycji Champions League wzorowego ucznia, który na każde pytanie nauczyciela podnosi rękę do góry i odpowiada bez zająknięcia. Ucznia, który nie tylko jest najlepszy w klasie, ale także potrafi się wykazać w międzyszkolnych konkursach, gdzie może rywalizować z równymi sobie. Tak właśnie było podczas rundy grupowej, gdzie Tottenhamowi przyszło się mierzyć z Realem Madryt i Borussią Dortmund. Obu tych rywali londyńczycy zdołali pokonać, dając przy okazji pokaz ofensywnego i radosnego futbolu.
Tak, to już nie jest ten sam Tottenham, który kilka lat temu potrafił zadziwić Stary Kontynent niezłymi występami w elicie. To drużyna, która się zmieniła, która ewoluowała i stała się dojrzalsza przechodząc kolejne szczeble edukacji w klasie profesora Pochettino. Uczeń „piątkowy” i „szóstkowy”, któremu jednak podczas najważniejszego egzaminu powinęła się noga i czeka go poprawka.
Na drodze Tottenhamu stanął w środowy wieczór Juventus, który miał przed starciem na Wembley masę własnych problemów. Dopiero co po kontuzji wrócił Paulo Dybala, podobnie zresztą było z Gonzalo Higuainem. Tuż przed spotkaniem urazu doznał z kolei Mario Mandzukić i biorąc poprawkę na wynik pierwszego meczu w Turynie, można było zakładać, że uczniowie Mauricio Pochettino ukończą ten etap nauki z pozytywnym wynikiem. Co więc poszło nie tak?
Na drodze londyńczyków stanął dużo bardziej doświadczony i wyrachowany nauczyciel, który nie wybacza błędów i potrafi je ukarać z pełną bezwzględnością. Taki właśnie jest Juventus, który nie miał na Wembley zbyt wielu okazji, ale kiedy tylko gospodarze poluźnili nieco szyki obronne, kiedy zaczęli popełniać błędy, zdołał je wykorzystać z zimną krwią, wytykając dotychczasowemu prymusowi jego braki.
Tottenham przegrał i pożegnał się z Ligą Mistrzów na etapie 1/8 finału, jednak żadną miarą wstydu swoimi występami w tych rozgrywkach nie przyniósł. Wręcz przeciwnie, Harry’ego Kane’a i spółkę oglądało się z przyjemnością, a londyńczycy pokazali, że należą już dziś do europejskiej elity. Porażka w starciu z tak bezwzględnym i dużo bardziej doświadczonym na tym poziomie rywalem nie jest żadną ujmą, ale powinna być dla Pochettino i jego piłkarzy ważną lekcją.
Dla samego menedżera nauka wydaje się być prosta. Zawsze warto grać ładny dla oka i ofensywny futbol, ale nie zawsze się to opłaca. Mając przeciwnika na widelcu, Tottenham powinien zamknąć to spotkanie, a Pochettino mógł szybciej i dużo bardziej zdecydowanie zareagować na zmiany, których dokonał Massmiliano Allegri. Argentyńczyk wyraźnie zaspał, za co w końcowym rozrachunku bardzo drogo zapłacił.
Znamienne w tej sytuacji są słowa wypowiedziane po spotkaniu przez Giorgio Chielliniego, który bez ogródek przyznał, że on i jego koledzy zdawali sobie sprawę z niedostatków mentalnych rywala, co pozwalało im cały czas wierzyć w odwrócenie losów rywalizacji. – Wiedzieliśmy, że słabość Tottenhamu tkwi w defensywie i ich mentalności – powiedział. Tłumacząc na prostsze słowa, Włosi odrobili lekcje i wiedzieli, że momentach ważnych prób, przeciwnicy mogą po prostu nie wytrzymać ciśnienia i tak właśnie się stało.
Projekt Pochettino – mimo tej porażki – prezentuje się jednak niezwykle okazale. Widać w nim świeżość, radość i przede wszystkim piłkarską jakość. Jeśli „Koguty” nadal będą się tak pilnie uczyć, a drużyna nie dozna w lecie osłabień w postaci odejścia liderów, to kto wie, być może już za rok Tottenham postara się wziąć rewanż, stawić czołowo surowemu profesorowi i zdać swój egzamin z wyróżnieniem.
Grzegorz Garbacik