Nowe porządki w klubach Ameryki Południowej. Odrodzenie
Skandal korupcyjny, który wymiótł wszystkich prezesów CONMEBOL i dziesięciu federacji składających się na tę organizację, uruchomił efekt domina. Potulni prezesi klubów zaczynają dopytywać, co dzieje się z pieniędzmi, które południowoamerykańska federacja kosi w kwotach idących w dziesiątki milionów dolarów. Bo kluby ledwie przędą, a bonzowie opływają w niewyobrażalne dostatki.
Czy gol Suareza po asyście Messiego powinien zostać uznany? Oczywiście, że nie! – KLIKNIJ!
Jak to jest, że cały świat pasjonuje się grą Messiego, Suareza, Neymara w Barcy, że Aguero króluje na Wyspach, że Icardi, Higuain i Dybala wzięli Włochy, bez południowych Amerykanów praktycznie nie ma ligi portugalskiej… lecz latynoskie kluby toną w długach, latami nie wypłacając premii?
Czy nie jest jak z poszukiwaczami diamentów w Botswanie czy Namibii albo poławiaczami pereł w Azji, żyjącymi ledwie przeciętnie na tle jubilerów obracających precjozami? Prezydenci klubów wreszcie stanęli do walki o kasę. A CONMEBOL płaci – i to od ręki – lecz wciąż za mało!
(…)
Merkantylizm I Romantyzm
Historia południowoamerykańskiej piłki znacząco różni się od europejskiej – UEFA zawsze twardo trzymała lokalne federacje za twarz, ale też dawała możliwość dobrego zarobku. Kluby wygrywające Ligę Mistrzów mogą liczyć na dochód rzędu 60 milionów euro. W Ameryce Południowej takie zarobki są niemożliwe, premie stanowią ledwie około dziesięciu procent dochodów klubów europejskich. Po pierwsze, Copa Libertadores nie sprzedaje się w europejskim i azjatyckim prime time (mecze nawet o 2.50 naszego czasu, w Azji 6.50), po drugie nie gra w najbogatszych krajach świata (niskie ceny biletów), po trzecie, nie występują tu największe gwiazdy, po czwarte, CONMEBOL nie dba o otoczkę turnieju.
A skoro nie dba o swój największy skarb, lecz traktuje go jak dojną krowę, trudno by Copa America i inne turnieje organizowane przez federację cieszyły się prestiżem. Dość napisać, że 15 lat temu to telewizje zmusiły krajowe federacje do wystawiania najsilniejszych składów na mistrzostwa kontynentu, bo przez całe lata 90. Argentyna i Brazylia przyjeżdżały ze składami krajowymi, łączonymi, rezerwowymi. Ba, turniej rozgrywano czasem co roku, czasem co dwa, czasem co trzy, a zdarzyło się też zagrać dwa w jednym roku!
Bartłomiej RABIJ
Cały tekst można znaleźć w najnowszym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”