Jutrzejszy rywal Legii w Lidze Mistrzów – Sporting Lizbona – jest w ostatnich tygodniach w morderczej formie. W piątek drużyna ze stolicy Portugalii ograła Estoril 4:2 i zajmuje drugie miejsce w tabeli portugalskiej ekstraklasy. Po raz ostatni lizbończycy nie strzelili gola w meczu o stawkę pół roku temu! Czy to oznacza, że ArkadiuszMalarz i obrońcy mistrzów Polski stoją przed niewykonalnym zadaniem?
Po raz ostatni Sporting przegrał mecz przed własną publicznością 5 marca. Wtedy też najbliższy rywal Legii nie strzelił gola w spotkaniu o stawkę. Sporting mierzył się w derbach z Benfiką i to właśnie rywal zza miedzy wygrał skromnie 1:0.
Od tamtej pory lizbończycy nie stracili nawet punktu w meczu na Estadio Jose Alvalade. Jeszcze w poprzednim sezonie po derbowej porażce z bagażem goli wyjeżdżały takie zespoły jak Arouca (5:1), Maritimo (3:1), Uniao Madeira (2:0) czy Setubal (5:0). Nie inaczej jest i w bieżących rozgrywkach. Oprócz Estoril (4:2), Lizbonę bez choćby jednego punktu opuszczali piłkarze Moreirense (3:0), Porto (2:1) oraz Maritimo (2:0).
W sumie: 5 straconych goli i aż 26 strzelonych w ośmiu meczach to bilans imponujący, którego nie powstydziliby się europejscy giganci! Średnio Lwy strzelają 3,25 gola na mecz i tracą 0,625.
Od 5 marca Sporting przegrał dwa mecze wyjazdowe. Oba całkiem niedawno – 14 września z Realem Madryt oraz cztery dni później z Rio Ave. Co ważne, w obu tych spotkaniach lizbończycy i tak strzelili po golu.
Drużyny JorgeJesusa słyną z ofensywnego stylu gry. Jego ekipy lubią grać kombinacyjnie, szybko, stwarzać mnóstwo sytuacji podbramkowych i co najważniejsze – strzelać gole. Sporting nie zadowala się jednobramkowymi zwycięstwami, szczególnie w meczach przed własnymi kibicami, dla których Lwy chcą tworzyć spektakle.
Szkoleniowiec ma do tego idealnych zawodników w ofensywie. W drugiej linii każdy z piłkarzy jest w stanie zrobić coś z niczego, szuka gry kombinacyjnej i wyprowadzenia napastnika na czystą pozycję. A tym jest BasDost – były piłkarz Wolfsburga, który w bieżącej kampanii zdobył już cztery gole. Holender jednak nie trafił do siatki jeszcze w Lidze Mistrzów, więc jutro i ten dorobek będzie chciał poprawić.
To oznacza jedno: Portugalczycy nie będą mieli litości jak dwa tygodnie temu Borussia Dortmund, która po strzeleniu trzech goli urządziła sobie gierkę treningową na utrzymanie. Sporting będzie dążył do jak najwyższego zwycięstwa, aby zadowolić swoich kibiców i pokazać Legii miejsce w szeregu. Tym bardziej, że Wojskowi to ich główny rywal w walce o trzecie miejsce, które daje prawo gry w Lidze Europy. Właśnie pomiędzy tymi zespołami, eksperci i obserwatorzy upatrywali kandydata do trzeciego miejsca. Pierwsze dwa są zarezerwowane dla Realu i BVB.
JackaMagierę czeka najpoważniejszy test z gry obronnej zespołu w jego trenerskiej karierze. Żadna jego drużyna jeszcze nie mierzyła się przeciwko tak silnej ofensywie. Dodatkowym kłopotem dla szkoleniowca jest uraz MichałaPazdana. Kapitan mistrzów Polski poleciał z zespołem do Lizbony, ale cały czas nie wiadomo czy zagra.
Jeśli nie będzie Pazdana to jeszcze więcej pracy będzie miał ArkadiuszMalarz. Bramkarz Legii w ostatnich tygodniach i tak wyjątkowo często jest wystawiany na próbę i może poczuć się nie jak w ekipie mistrza Polski, a w broniącym się przed spadkiem GKS Bełchatów, w którym występował kilka miesięcy temu. A przecież duety Jakub Czerwiński – Maciej Dąbrowski czy Jakub Czerwiński – Jakub Rzeźniczak pokazały się ze słabej strony w meczach z Borussią i Termaliką.
Obrona Wojskowych w ostatnich meczach pokazywała wręcz „radosny” futbol w obronie. Indywidualne wpadki, sprokurowane rzuty karne, błędy w ustawieniu (szczególnie przy stałych fragmentach gry) – to tylko niektóre z grzechów warszawskiej defensywy. A takie zachowania to woda na młyn dla fantastycznej lizbońskiej ofensywy…
A może jednak trener Magiera odmieni Legię jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zatrzyma ofensywne zapędy ekipy JorgeJesusa?