Przejdź do treści
Nagroda FIFA ma większe znaczenie niż Złota Piłka

Polska Reprezentacja Polski

Nagroda FIFA ma większe znaczenie niż Złota Piłka

Za nami kolejne dwanaście miesięcy panowania Króla Roberta w polskim i światowym futbolu. Nikt na ziemskim globie nie gra dziś w piłkę lepiej niż Lewandowski, czego wyrazem zwycięstwo Polaka w plebiscycie na Piłkarza Roku FIFA! Oby ta przepiękna chwila trwała jak najdłużej! A z rozmowy z Piłkarzem Roku według tygodnika „Piłka Nożna” wynika, że to nie tylko nie jest wykluczone, ale wręcz bardzo prawdopodobne.



Czy rok 2021 był najlepszy w pana karierze?
Nie nazwałbym go tym słowem – mówi Lewandowski. – Jeśli spojrzymy na moje indywidualne dokonania statystycznie, biorąc pod uwagę liczbę strzelonych goli czy asyst, to był najlepszy. Ale generalnie określiłbym go jako równie udany jak poprzedni. Piłka nożna jest sportem drużynowym, więc zawsze przede wszystkim będę zwracał uwagę na zdobyte przez moje zespoły i z moim udziałem puchary, sukcesy. A z tymi było ciut gorzej. Podsumowując, zamiast określenia: najlepszy, wolałbym słowo: wyjątkowy.

Czyli musi być sukces z klubem i reprezentacją, by był pan usatysfakcjonowany? Same gole i asysty nie wystarczą?
Najlepiej, żeby było jedno i drugie.

Jak z perspektywy kilku miesięcy patrzy pan na pobicie przez siebie rekordu Gerda Muellera w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie Bundesligi? Żyła tym cała Polska i całe Niemcy. To szczególny wyczyn?
Na pewno tak. Nie boję się powiedzieć, że dokonałem rzeczy historycznej, czynu legendarnego. Gdy w poprzednich latach pytano mnie o ten rekord, czy mam szansę go pobić, nie zdawałem sobie w pełni sprawy, czym by to było. To był odległy cel. Ale gdy stanąłem naprzeciw tego rekordu zrozumiałem, ile oznacza dla niemieckiej, ale i europejskiej piłki. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z jego wagi. Zaczęło do mnie docierać, czym jest on dla ludzi starszej generacji, dla ludzi pamiętających Gerda Muellera z boiska.

A jak wspomina pan fakt, że udało się w ostatniej chwili?
Cała historia meczu z Augsburgiem i tego rekordu to jest materiał na film. Gdyby ktoś mi powiedział, że strzelę tego najważniejszego, 41. gola w ostatniej sekundzie doliczonego czasu, po tym, jak nie wykorzystałem tylu sytuacji i mimo że cała drużyna grała od początku na mnie, bym w to nie uwierzył, bo takie rzeczy wydają się niemożliwe. A jednak gdy bije się niemożliwy do pobicia rekord, trzeba to zrobić w niemożliwy do wyobrażenia sposób.

Mimo tego Messi na pana nie zagłosował w plebiscycie FIFA. Są pretensje do Leo?
Trudno mi się do tego odnieść. Ja na Messiego zagłosowałem, bo doceniam to, czego dokonał w 2021 roku i oczywiście wcześniej. Messi oddał na mnie głos w Złotej Piłce, a czemu potem mu się zmienił punkt widzenia – nie wiem. Nie mam jednak żalu, pretensji, zaakceptowałem to, taką podjął decyzję i koniec. Tym łatwiej mi to przyszło, że i tak wygrałem plebiscyt.

Złota Piłka „France Football” – cel na rok 2022? Nie dostał jej pan ani za 2020, ani za 2021 rok, a dwa razy się panu bezsprzecznie należała.
Myślałem ostatnio nad tymi dwoma nagrodami: FIFA the Best i Złotą Piłką. Doszedłem do wniosku, że nagroda FIFA ma jednak większe znaczenie niż Złota Piłka. W tej drugiej głosują wyłącznie dziennikarze – nie ma tam jasnej weryfikacji, o czym mówiło wielu ekspertów, czy też byłych i obecnie grających piłkarzy. W FIFA głosują za to zawodowcy i dziennikarze; kapitanowie drużyn, selekcjonerzy a oni mogą realnie i obiektywnie ocenić nasze osiągnięcia, bo wiedzą ile kosztuje nas każdy mecz, każdy rekord, każda kontuzja. Może i w rankingu prestiżu Złota Piłka pozycjonuje się wyżej niż Piłkarz Roku FIFA, ale świadomość, iż otrzymałem nagrodę najlepszego piłkarza świata drugi raz z rzędu w głosowaniu właśnie trenerów i piłkarzy, napawa mnie dumą, bo wiem, jak ciężko na to pracowałem przez wiele lat. Właśnie teraz te lata pracy przynoszą efekty. Jednak muszę podkreślić, że zachowuję dystans do plebiscytów. Nie jest tak, że nie mogę spać po plebiscycie, którego nie wygrałem, zastanawiając się, dlaczego mi się nie udało – tym bardziej że zdaję sobie sprawę, iż polityka futbolowa też czasami odgrywa rolę. Rezultaty tych wyborów nie wpływają w żaden sposób na to, co dla mnie jest najważniejsze, a najważniejsze jest, by cieszyć się grą i pomagać drużynom w odnoszeniu sukcesów.

Bayern to w tym sezonie faworyt Ligi Mistrzów? Jest napinka na triumf w tych rozgrywkach?
Bayern zawsze chce wygrywać wszystkie trofea. Patrząc na to jak dziś gramy i jakim składem dysponujemy, jesteśmy jednym z głównych faworytów Champions League. Ale nie raz przekonałem się, że najważniejsze jest zdrowie piłkarzy w trakcie najważniejszych tygodni sezonu. Teraz też – jeśli będziemy mieli liderów zdrowych, wtedy będziemy mieli dużo większe szanse. Trzeba też mieć dobry timing, jeśli chodzi o formę, by jej szczyt osiągnąć, gdy jest ten najważniejszy moment.

Jednak ostatnio dominują kluby angielskie. Nie czuje pan, że uciekają one innym ze względu na najsilniejszą konkurencję wewnętrzną? Bayern w Niemczech, Paryż we Francji leją wszystkich, a w Anglii nikt nie ma łatwo.
Nie wydaje mi się, żeby w tym tkwił problem. Po prostu w Anglii jest najwięcej topowych finansowo i kadrowo klubów, więc zawsze któremuś się ułoży w Lidze Mistrzów wszystko po myśli. A w Niemczech albo wygra ją Bayern, albo nikt, we Francji albo Paryż, albo nikt, w Hiszpanii w tej chwili albo Real, albo nikt. Tu tkwi różnica.


W Polsce w sposób oczywisty od lat zostaje pan Piłkarzem Roku, swymi wyczynami… w pewien sposób pozbawiając szans na laur „Piłki Nożnej” innych naszych futbolistów. Kto w 2021 też na takie wyróżnienie zasłużył, jak by pan obsadził dwa pozostałe stopnie podium?
Nie lubię oceniać kolegów. Muszę jednak powiedzieć o tym, jak bardzo dojrzał w minionych miesiącach Piotr Zieliński. Widać po nim głód tego, żeby mieć więcej goli i więcej asyst. Wreszcie uwolnił swój potencjał. Zrobił wielki progres. To się czuje, grając z nim. Zauważyłem ważną rzecz: im bardziej Piotrek poza boiskiem otwiera się na innych, tym łatwiej potem mu się z innymi gra. Gdy kiedyś był zamknięty prywatnie, i w trakcie meczów czegoś mu brakowało. Trudno było mu złapać kontakt z resztą. Teraz to się zmieniło. Wszyscy lepiej rozumiemy jego zagrania. Mnie bardzo pomaga, że lepiej poznałem Piotrka, potrafię dzięki temu przewidzieć jego zagranie czy ruchy na boisku. Poza nim, kilku zawodników z młodej fali dało zespołowi powiew świeżości. Liczę, że młodzież będzie coraz bardziej brała na siebie odpowiedzialność za grę zespołu, bo to już czas. Chłopaki zaczynają też sobie radzić w klubach zagranicznych i wierzę, że na przykład Kuba Moder będzie też robił niebawem regularnie różnicę w reprezentacji.

Każdy tytuł Piłkarza Roku w Polsce smakuje tak samo, czy może z czasem każdy mniej albo bardziej?
Każdy smakuje równie dobrze. Wygrać wasz plebiscyt tyle razy to wielka sztuka, którą doceniam i z której jestem dumny.

Dymisja Paulo Sousy mocno pana zdziwiła? Co pan poczuł na wieść, że odchodzi: szok, niedowierzanie, żal, czy może ulgę?
Szok, niedowierzanie – na pewno. Najpierw myślałem, że ta informacja to fake, których w mediach jest przecież bardzo dużo. Dopiero na drugi dzień dotarło do mnie, że coś jest na rzeczy. Wtedy pojawiło się uczucie dużego rozczarowania tym, że wcześniej nie miałem informacji, iż coś się szykuje, a więc trybem, w jakim sprawa została przeprowadzona. Dwa dni to w sobie trawiłem, a potem zacząłem zastanawiać, się, co teraz trzeba zrobić, by osiągnąć sukces. Zamiast rozpaczać nad rozlanym mlekiem, myślałem, jak kubeczek mleka z powrotem napełnić.

Jak jako kapitan zespołu podsumowałby pan kadencję Sousy?
Wniósł do drużyny wiele dobrego. Czuć było jego doświadczenie, obycie. Jednak pracował tylko rok. A nie oszukujmy się – człowiek z zewnątrz nie od razu pozna wszystkich liczących się piłkarzy w danym kraju, nie od razu ogarnie sposób funkcjonowania drużyny, zaadaptuje się do nowej kultury, realiów. Dowolny zagraniczny trener wymieni dziś może ośmiu polskich piłkarzy i na tym koniec. Resztę musi poznać, zobaczyć. Pierwsze miesiące są więc stracone. Sousa dopiero po kilku miesiącach nauczył się naszej piłki. Potem my wiele się od niego nauczyliśmy, wiele poprawiliśmy, wiele rzeczy nam pokazał, uświadomił, wprowadził nowy system gry. Nie wolno patrzeć na jego kadencję przez pryzmat końca. Wiele wyciągnęliśmy ze współpracy z nim, a to, czego nas nauczył, będzie procentować.

Ten system z trzema stoperami naprawdę nadaje się do naszego zespołu?
Na pewno już poznaliśmy go w takim stopniu, że świetnie możemy sobie dawać w nim radę dalej. A teraz przed nami baraże, nie ma czasu na zmiany wymagające wielu treningów. W systemie Sousy bardzo rozwinęliśmy się taktycznie. System oczywiście powinien być zawsze dostosowywany do tego, którzy piłkarze reprezentacji są w jakiej formie. To jest kluczowe. To nie jest klub, że można ściągać zawodników pod taktykę.


W jakiej atmosferze żegnał się pan z Adamem Nawałką po mundialu 2018?
Na pewno był to smutny moment. Obaj zdawaliśmy sobie sprawę, że zawiedliśmy na mundialu. Ale ja się na tej porażce bardzo dużo nauczyłem, wyciągnąłem wiele cennych nauk. Ten kulminacyjny punkt mojej kariery, bo tak muszę określić mundial, był zarazem jej najcięższym momentem. Jednak mówiąc o Nawałce, trzeba pamiętać, co działo się za jego kadencji wcześniej. Przegraliśmy pod jego wodzą naprawdę bardzo mało meczów. Skoro u mnie zadziałało to tak, że po porażce w Rosji zacząłem myśleć, co ja zrobiłem źle, co ja mogłem zrobić lepiej, to tak inteligentny człowiek, jak Adam Nawałka z pewnością też poszedł tym tropem.

Gdy wybór nowego selekcjonera przeciągał się ponad miarę, czy miałby pan ochotę znów się z nim przywitać?
Trener miał ten atut, że z nami wygrał i przegrał, wie jaka droga prowadzi do sukcesu, a jaka do porażki, a poza tym nie ma spaczonego obrazu polskiej piłki. Musimy myśleć o tu i teraz, bo są baraże. Nawałka na pewno wiedziałby, jak nas zmotywować i przygotować do meczu z Rosją i – oby – następnego. Wiem, że prezes PZPN ma ciężki orzech do zgryzienia, zastanawiając się nad wyborem nowego selekcjonera. Z jednej strony owo tu i teraz, czyli baraże, a z drugiej chęć zatrudnienia szkoleniowca z zagranicy, który jednak nie zna naszego podwórka. Do końca nie wiem, na co prezes się zdecyduje.

W perspektywie meczów barażowych nowy, ale i zarazem stary selekcjoner to byłoby optymalne rozwiązanie?
Najbezpieczniejsze. Nawałka wiedziałby, że nie należy zmieniać za wiele, tylko trochę poukładać klocki. Ale jedna sprawa: od trenera zależy dużo, ale przede wszystkim my piłkarze musimy zrozumieć, że najbardziej jesteśmy odpowiedzialni za wynik, że niezależnie od tego, czy mamy takiego, czy innego selekcjonera musimy wziąć sprawy we własne ręce.

Nasze nadzieje na mecz z Rosją? Jak z nią zagrać?
Nie ma sensu odpowiadać na takie pytanie dwa miesiące przed meczem. Kto wie, kto będzie wtedy zdrowy, kto w jakiej formie? Mnie lata kariery nauczyły, że nie ma sensu zbyt wcześnie planować pewnych spraw, bo potem życie zgotuje niemiłą niespodziankę. Dwa tygodnie przed meczem można ustalić dokładnie co chcemy i powinniśmy grać, jakie jest idealne rozwiązanie. Trener przeanalizuje też z pewnością grę reprezentacji Rosji, ja o niej zbyt dużo nie wiem.

Jak czuje się pan w reprezentacji najwygodniej? Z Milikiem albo ze Świderskim u boku, z dwoma szeroko grającymi skrzydłowymi, z piątką playmakerów za plecami, sam z przodu?
Najważniejsze, bym miał osoby, które mogą wbiec za moje plecy w pole karne. Wtedy mogę brać udział w rozgrywaniu piłki, budowaniu akcji, więc obrońcy rywala nie mogą koncentrować się tylko na mojej osobie i jest mi łatwiej. Jeśli jest nas w ataku minimum dwóch, a najlepiej trzech z wchodzącym pomocnikiem, jesteśmy najgroźniejsi dla rywali.

Czy organizm daje już panu jakieś sygnały, że szczytowy okres formy fizycznej mija?
Nie daje. Mam teraz lepsze wyniki badań niż przed rokiem. W świetle danych wygląda na to, że mój życiowy szczyt formy dopiero nadchodzi. Czuję się lepiej niż dwa lata temu. Mój wiek kalendarzowy zamazuje obraz mojego stanu fizycznego. Od parunastu lat ciężko pracowałem, by w tym wieku, w jakim teraz jestem, nie kończyć kariery, tylko nadal się rozwijać, by przesunąć granicę, za którą będzie już tylko gorzej. Chyba mi się to udało.

Cristiano i Messi strzelają mniej, a pan ciągle tyle samo albo i więcej. Jak pan to robi?
Cristiano jest ode mnie starszy o 3,5 roku i nadal strzela tych goli dużo. Ale zmienił klub, taktykę, jego zespołowi nie zawsze idzie, a to przeszkadza. Gdy jego drużyna odzyska jednak równowagę, znów może zacząć seriami zdobywać bramki. Kiedyś miał wspaniałe liczby, niemożliwe, dziś są one po prostu bardzo dobre. Pewnie już nie strzeli 60 goli w roku, ale 30 i 40 to nadal jest robienie różnicy. Tyle że oczekiwania wobec niego, wynikające z przyzwyczajenia, są całkiem inne. A Messi jest innym typem zawodnika. Jemu ciężej będzie w wieku Cristiano utrzymać się na jego poziomie bramkowym.

Obaj zmienili klub w wieku dojrzałym, co im jednak nie pomogło. Patrząc na ich losy po odejściu z Realu i Barcy, zapewne cieszy się pan, że pozostał wierny Bayernowi? Tu wszystko jest dla pana znajome, można po prostu eksploatować umiejętności.
Dla Messiego zmiana klubu była na pewno o wiele bardziej dojmującym przeżyciem. Nigdy nie grał w innym kraju niż Hiszpania, nie rozmawiał w innym języku. Napotkał barierę komunikacyjną. Cristiano kilka razy wcześniej zmieniał klub i ligę. Wiek, w którym zmienia się drużynę nie ma znaczenia, decydują inne okoliczności.


Jak by pan porównał swoją ewolucję piłkarską z ewolucją Karima Benzemy? To są chyba mocno analogiczne historie.
Tak, Karim po trzydziestce też nadal się wspaniale rozwija: wielkie słowa uznania dla niego. Nie wiem, jak trenuje i co robi, ale pokazuje, że w tym wieku można być topowym napastnikiem i stale demonstrować coś nowego.

Kto z młodego pokolenia robi na panu największe wrażenie? Z kim spodziewa się pan rywalizować o Złotą Piłkę w 2022 roku i w kolejnych?
Oj, ciężko mi się w tej kwestii wypowiadać. Koncentruję się na tym, żeby samemu grać jak najlepiej. O wynikach plebiscytów czy prognozach na kolejne edycje można dywagować w końcówce roku czy na początku, ale między lutym a listopadem takie rzeczy mają dla nas piłkarzy drugorzędne znaczenie.

Haaland będzie następcą Lewego w roli najlepszej na świecie maszyny do strzelania goli?
On jest innym typem zawodnika niż ja. Jest silny, szybki, skoczny, fizyczny. Na tym bazuje. Ja mam inne parametry. Ale nie wiadomo, jak się rozwinie. To, że ktoś ma olbrzymi potencjał nie oznacza, iż stanie się gwiazdą na wiele lat. Nie lubię porównywania zawodnika 33-letniego z 21-letnim. Nie wiadomo bowiem, w jakim ten drugi będzie miejscu w wieku pierwszego. Każdy ma swój tryb rozwoju. Ale oczywiście Haaland ma głód strzelania goli, jest to fajny zawodnik, ogląda się go z przyjemnością.

Ilu jeszcze lat panowania Roberta Lewandowskiego na wielu tronach możemy się spodziewać?
Nie traktuję tego jako panowanie. Ale dopóki gram w piłkę, chcę grać jak najlepiej. Chcę zachować pasję i miłość do sportu. Cieszyć się grą. Reszta jest tylko dodatkiem i przyjdzie sama.

LESZEK ORŁOWSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024