Przed piłkarzami warszawskiej Legii jeden z ważniejszych, a być może i najważniejszy mecz tego sezonu. Mistrzowie Polski grają nie tylko o awans do ostatniej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ale także o pieniądze, spokojną jesień w pucharach oraz odzyskanie twarzy w oczach kibiców.
Nastroje wśród kibiców były nie tyle pozytywne, co bardzo bojowe. Fani stołecznego zespołu zdają sobie sprawę, że mecz z Astaną jest kluczowy w kontekście przyszłości drużyny. Zwycięstwo zapewni Legii w najgorszym przypadku fazę grupową Ligi Europy.
Kibice od tygodnia mobilizują się na spotkanie z Kazachami. Wpisy na forach i mediach społecznościowych zachęcające do przyjścia na Łazienkowską, do tego specjalny komunikat wydany przez Nieznanych Sprawców i transparent, który pojawił się na meczu z Sandecją „Walczymy do końca!” świadczą, że w szeregach kibicowskich jest stan najwyższej gotowości. Fani zdają sobie sprawę, że drużyna ich bardzo potrzebuje.
– Skoro w Astanie przeszkadzało nam sztuczne boisko, to dzisiaj Astanie musi przeszkadzać naturalna nawierzchnia i nasz szalony doping – mówi jeden z kibiców pod stadionowym pubem. – Ważne, aby drużyna zostawiła serce na boisku. Jeśli będzie walka, to o wynik jesteśmy spokojni – dopowiada jego kompan.
Trener Jacek Magiera zaskoczył obserwatorów wyjściowym ustawieniem. Miejsce w środku obrony zajął Jakub Czerwiński, który zastąpił Macieja Dąbrowskiego. W pierwszej jedenastce zabrakło również miejsca dla Krzysztofa Mączyńskiego, a środek pola mają opanować Michał Kopczyński i Thibault Moulin.
Przed Legią 90, a może i nawet 120 morderczej walki. Oczy kibiców będą zwrócone na Juniora Kabanangę oraz Patricka Twumasiego, którzy w Astanie świetnie się zaprezentowali, a legijna defensywa miała z nimi olbrzymie problemy. Czy dzisiaj Michał Pazdan i spółka będą w stanie zatrzymać kazachski pociąg?
Ciężar strzelania goli będzie spoczywał na Armando Sadiku i Michale Kucharczyku. Obaj nie zawiedli w tym sezonie Magiery i nic dziwnego, że szkoleniowiec postawił na ten duet od pierwszej minuty. To oni mają nękać astańską obronę i strzelić co najmniej dwa gole.
Z Łazienkowskiej,
Paweł Gołaszewski