Dlaczego tak przyjemnie w fazie grupowej mistrzostw świata oglądało się reprezentacje Anglii i Belgii? Skąd wynikał problem z realizacją pomysłu Jorge Sampaolego na Argentynę? Czemu 1-3-4-3 w wykonaniu reprezentacji Polski nie dało lepszych efektów?
MICHAŁ ZACHODNY
Reakcja do gry trójką z tyłu pokazała, jak zaskakujący może być odbiór taktycznego fenomenu. Trójka środkowych obrońców w mistrzostwach świata, tak atrakcyjnie zaprezentowana przez Holandię, Chile, a także Meksyk i Kostarykę, była odbierana jako coś ekscytującego i nowego. W pewnym sensie tak było, choćby ze względu na powrót ustawienia, które z międzynarodowego futbolu dawno wypadło. Jednak tak naprawdę nowa forma tego systemu nigdy nie była samoistnym wynalazkiem, a raczej efektem innych decyzji taktycznych – tak pisał Jonathan Wilson, autor „Guardiana” i wielu książek o historii futbolu, w swoim corocznym podsumowaniu taktycznym.
Jednym z jego wniosków w opisywanym wyżej 2014 roku był ten dotyczący gry systemami z trójką środkowych obrońców: wynikał on i z coraz mniejszej liczby klasycznych skrzydłowych, i chęci trenerów do gry z dwójką napastników przy jednoczesnym zachowaniu zabezpieczenia środka pola. Sukces trójki z tyłu najlepiej pokazali Holendrzy, którzy spektakularnie rozbili Hiszpanów (5:1) w fazie grupowej, a także pokonali Brazylię w spotkaniu o trzecie miejsce.
W mundialu na ziemi rosyjskiej oglądaliśmy sześć zespołów, które zastosowały to ustawienie, i to pomimo braku trzech drużyn tak ustawionych w 2014. Chile, Holandia i Włochy nie zakwalifikowały się także przez to, że z różnych względów nie potrafiły wykorzystać w swoich systemach najlepszych zawodników.
(…)
Wróćmy jednak do kwestii, dlaczego Anglicy i Belgowie nagle nawrócili się na grę trójką środkowych obrońców. Oczywiście można wspomnieć o inspiracjach płynących z Premier League – za sprawą Antonio Conte, który przeniósł system z Juventusu i reprezentacji Włoch na Chelsea, osiągając z nią pierwsze od sześciu dekad mistrzostwo tego kraju właśnie z trzema stoperami. Przecież w tym systemie świetnie odnajdował się Eden Hazard, lider i kapitan Belgów, dotychczas niespełniony w kadrze. A Gareth Southgate mógłby czerpać z Tottenhamu Hotspur, który ma w składzie i wielu Anglików, i grał coraz częściej w 1-3-4-3. Zresztą cała ligowa Anglia przeszła błyskawiczną rewolucję taktyczną: na początku sezonu 2014-15 z trójką obrońców zaczęły grać tylko trzy drużyny, gdy w ostatnim sezonie już zdecydowana większość próbowała tego systemu.
OTWARCI NA TAKTYKĘ
Zacznijmy od Anglii, bo ta historia jest najbardziej… zaskakująca. Nie przez fakt, że Southgate zabrał na mundial najmłodszą i najmniej doświadczoną kadrę w historii tego kraju. Szokująca dla mediów i kibiców jest otwartość tej drużyny, co w porównaniu do wykpiwanych i średnio lubianych poprzednich złotych generacji jest olbrzymią przewagą obecnej. Zaczęło się już na obozie przygotowawczym w St. George’s Park, gdzie dla mediów zorganizowano dzień otwarty z piłkarzami – każdy z reprezentantów miał swoje stanowisko, można było między nimi krążyć, robić wywiady wideo czy do gazet. W takich warunkach Danny Rose zwierzył się dziennikarzom z problemów w walce z depresją, a Raheem Sterling w dojrzały sposób tłumaczył, jak radzi sobie z nieustannym i zwykle niesmacznym zainteresowaniem ze strony brukowców.
(…)
CAŁY TEKST ZNAJDZIECIE W NOWYM (27/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”