MŚ 2018: Francuzi w ćwierćfinale!
Francuzi zostali pierwszymi ćwierćfinalistami mistrzostw świata. „Les Bleus” w najlepszym jak do tej pory spotkaniu turnieju pokonali Argentynę (4:3). Bohaterem zawodów został młody napastnik Paris Saint-Germain – Kylian Mbappe.
Kylian Mbappe potwierdził swoją wielką klasę (fot. Łukasz Skwiot)
Starcie w Kazaniu było zapowiadane jako niekwestionowany szlagier 1/8 finału, ale nie mogło być inaczej, skoro na boisku mieli się spotkać byli mistrzowie świata i drużyny, w których natężenie gwiazd na metr kwadratowy szatni jest po prostu niebywałe. Przed pierwszym gwizdkiem w kąt odłożono więc to wszystko co działo się w fazie grupowej, gdzie obie drużyny nie rzuciły na kolana swoją grą.
Francuzi gładko awansowali, natomiast Argentyńczycy uciekli spod topora pod koniec meczu z Nigerią. Podczas sobotniego starcia nie miało to jednak mieć żadnego znaczenia, ponieważ w fazie pucharowej bardzo często decyduje dyspozycja dnia, a momentami odrobina szczęścia. Kto wygrywa – gra dalej, kto przegrywa – wraca do domu.
Od początku mecz toczył się w bardzo dobrym tempie, a pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie „Trójkolorowi”. W 9. minucie z rzutu wolnego przymierzył Antoine Griezmann, jednak piłka po jego strzale odbiła się od poprzeczki.
Francja poczuła krew i po kilku chwilach ostatecznie wyszła na prowadzenie. W 13. minucie znakomitym rajdem popisał się Kylian Mbappe, który włączył turbo i zgubił najpierw Javiera Mascherano, a następnie Marcosa Rojo, który nie mogąc zatrzymać rywala, przewrócił go w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował „jedenastkę”, którą z kolei na gola zamienił Griezmann.
Podopieczni Didiera Deschampsa dominowali na boisku i gdyby podwyższyli prowadzenie, to nikt nie mógłby się dziwić. Okazje ku temu mieli Olivier Giroud i ponownie Mbappe, jednak zabrakło dokładności oraz skuteczności.
To co nie udało się Francuzom, udało się Argentyńczykom. Pod koniec pierwszej połowy piłkę przed polem karnym przeciwnika dostał Angel Di Maria, który zobaczył, że ma dużo miejsca i dlatego zdecydował się na strzał. Jak się okazało, przymierzył idealnie i nie zostawił Hugo Llorisowi najmniejszy szans na skuteczną interwencję. Cóż to było za uderzenie.
Druga część spotkania zaczęła się od mocnego uderzenie, ale tym razem w wykonaniu reprezentacji Argentyny. Niedługo po wznowieniu gry, piłkę w polu karnym po przebitce dostał Messi. Kapitan „Albicelestes” momentalnie zdecydował się na strzał, a tor lotu piłki przeciął Gabriel Mercado, który jedynie trącił futbolówkę, ale to wystarczyło, by zmylić Llorisa i skierować ją do siatki.
Argentyna nie nacieszyła się zbyt długo prowadzeniem, ponieważ już w 57. minucie Francja odpowiedziała. Do piłki przed polem karnym dopadł Benjamin Pavard, którzy idealnie dołożył stopę, skontrował futbolówkę i nadając jej niebywałej rotacji, zdobył przepięknego gola. Mocny kandydat do miana trafienia turnieju.
To jednak wciąż nie był koniec emocji w Kazaniu. W 66. minucie to ponownie Francja była na prowadzeniu. Tym razem w polu karnym karnym rywala przedarł się Mbappe, który uderzył płasko i skierował piłkę do siatki. Wydaje się, że Franco Armani mógł w tej sytuacji zrobić dużo więcej.
Nie minęło zbyt dużo czasu, by nokaut Argentyńczyków stał się faktem. W roli głównej ponownie wystąpił Kylian Mbappe, który został wypuszczony na czystą pozycję i mając przed sobą jedynie bramkarza, nie miał żadnych problemów ze skierowaniem piłki do siatki. Egzekucja! Piłkarze z Ameryki Południowej na łopatkach.
Podopieczni Jorge Sampaoliego próbowali się jeszcze poderwać i złapać kontakt z rywalem, jednak Francuzi grali mądrze i nie pozwalali Argentyńczykom na zbyt wiele, wymieniając kolejne pytania. „Albicelestes” rzucili w końcówce wszystkie siły na szalę, ale nie mieli zbyt wielu argumentów, by skruszyć obronny mur „Les Bleus”. Udało się to Sergio Aguero w doliczonym czasie gry, ale było to już wszystko na co, Argentyna mogła sobie pozwolić.
Wynik już ostatecznie nie uległ zmianie i po końcowym gwizdku ręce w geście triumfu mogli wznieść Francuzi. Jeden z głównych kandydatów do złota w końcu pokazał na co go stać i jak wielki ma potencjał. Tak grająca Francja będzie podczas mistrzostw groźna dla każdego przeciwnika i kto wie, czy to właśnie nie „Trójkolorowych” zobaczymy 15 lipca podczas wielkiego finału na moskiewskich Łużnikach.
Jeśli zaś chodzi o Argentynę, to ta na pewno wstydu w sobotnim meczu nie przyniosła, ale w decydujących momentach było widać, że piłkarzom brakuje pomysłu, a kilku takich, którzy mogliby odwrócić losy spotkania, nie otrzymało swojej szansy – Gonzalo Higuain czy Paulo Dybala. Leo Messi nie spełni z kolei swojego wielkiego snu o Pucharze Świata, ponieważ jest wątpliwe, by nadal występował w zespole narodowym podczas następnego mundialu.
Grzegorz Garbacik