LM: Manchester przegrał, ale awansował
Manchester City przegrał w środowy wieczór z FC Basel (1:2), jednak mimo tego zameldował się w następnej rundzie Ligi Mistrzów. „Obywatele” dzięki pokaźnej zaliczce zdobytej w Szwajcarii mogą już wypatrywać rywala, z którym zmierzą się w ćwierćfinale.
Manchester City zameldował się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów (fot. Reuters)
Losy rywalizacji w tej parze zostały rozstrzygnięte już w pierwszym meczu w Bazylei. „Obywatele” wygrali (4:0) i było jasne, że w rewanżu przed własną publicznością nie roztrwonią takiej zaliczki. W takiej sytuacji Pep Guardiola postanowił dokonać w składzie kilku roszad i desygnował do gry piłkarzy, którzy ostatnio rzadziej pojawiali się na boisku.
Od początku mogliśmy więc oglądać w akcji takich zawodników jak Yaya Toure, Claudio Bravo, John Stones czy młodziutki Phil Foden. Dla tego ostatniego występ w meczu Ligi Mistrzów był nie lada przeżyciem ponieważ Anglik ma dopiero 17 lat i taka szansa to ładny gest ze strony menedżera.
Mimo mocno przemeblowanego składu, gospodarze od pierwszych minut dominowali na murawie i bardzo szybko udało się im przekuć swoją dominację na gola. Do siatki trafił Gabriel Jesus, który wykorzystał dobre dogranie od Bernardo Silvy i nie zostało mu nic innego jak dołożyć stopę i skierować piłkę do pustej bramki.
Gospodarze grali spokojnie i nie forsowali zbyt mocno tempa, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie było takiej potrzeby. Piłkarze FC Basel skoncentrowali się na kontratakach i już w 17. minucie udało się im odpowiedzieć. Piłkę na środku pola karnego Manchesteru otrzymał Mohamed Elyounoussi, którego krycie obrońcy kompletnie odpuścili i pozwolili mu na oddanie celnego uderzenie. Efekt? Bravo nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.
„The Citizens” po stracie gola nadal dominowali, grali swoje, jednak nie dążyli za wszelką ceną do zdobycia kolejny bramek. Awans był pewny i nie było najmniejszej potrzeby by podkręcać tempo. Inna sprawa, że bez takich gwiazd na boisku jak Kevin de Bruyne, Raheem Sterling czy Sergio Aguero, potencjał gospodarzy by stosownie mniejszy.
Przyczajeni goście nie ograniczali się jedynie pilnowania własnej bramki i skoro losy rywalizacji i tak były rozstrzygnięte, to próbowali szukać swoich szans w szybkich wypadach. W 71. minucie w roli głównej ponownie wystąpił Elyounoussi, który obsłużył dokładnym podaniem Michaela Langa, a ten wpisał się na listę strzelców i na Etihad Stadium zapachniało małą niespodzianką.
Kolejnych goli w Manchesterze już nie zobaczyliśmy. Drużyna Guardioli przegrała przed własną publicznością, jednak na końcu wszystkich rachunków nie miało to żadnego znaczenia. W 1/4 finału zameldował się bowiem właśnie lider Premier League.
gar, PiłkaNożna.pl