LE: Zwycięski remis Sevilli
Sevilla FC zremisowała bezbramkowo przed własną publicznością z CFR Cluj w ramach rewanżowego starcia 1/16 finału Ligi Europy. W pierwszym meczu pomiędzy obiema drużynami (1:1), jednak wskutek strzelonej bramki na wyjeździe to Andaluzyjczycy awansowali do kolejnej rundy. Choć o mały włos nie znaleźli się za burtą europejskich rozgrywek drugiego szczebla, ponieważ aktualni mistrzowie Rumunii w końcówce spotkania objęli prowadzenie, lecz za sprawą systemu wideo-weryfikacji ostatecznie gol został anulowany.
Sevilla Julena Lopeteguiego nie bez trudności wyeliminowała rumuńskie Cluj. (fot. Reuters)
Sevilla nie znajduje się ostatnimi czasy w najlepszej dyspozycji. Zawodnicy prowadzeni przez Julena Lopeteguiego w ostatniej kolejce hiszpańskiej ekstraklasy co prawda zakończyli serię pięciu meczów bez zwycięstwa, pewnie pokonując Getafe w stosunku 3:0, lecz dzisiejszego wieczora w starciu z aktualnymi mistrzami Rumunii znów zaprezentowali się poniżej oczekiwań.
W pierwszym spotkaniu dwumeczu, które odbyło się w Kluż-Napoce, gospodarzom nieoczekiwanie udało się zremisować 1:1. „Bez cienia wątpliwości zasłużyliśmy na zwycięstwo” – przekonywał Lopetegui. Istotnie – ekipa ze stolicy Andaluzji całkowicie zdominowała rywali, jednak zarazem była dramatycznie nieskuteczna. Dość powiedzieć, że na szesnaście strzałów tylko dwa z nich były skierowane w światło bramki.
„Murawa była fatalna. Na boisku znajdowały się obszary, gdzie z trudem przychodziło piłkarzom postawić kilka kolejnych kroków” – skarżył się szkoleniowiec „Sevillistas”, usprawiedliwiając zarazem taki, a nie inny rezultat meczu. W rewanżu na Estadio Sanchez Pizjuan Lopetegui z pewnością nie mógł narzekać na stan murawy, jednak na grę swoich podopiecznych – jak najbardziej. Andaluzyjczycy ponownie wykazali się strzelecką impotencją.
Tym razem „Los Nervionenses” uderzali w sumie dwadzieścia dwa razy, lecz strzał był niecelny, albo któryś z ofiarnie broniących zawodników Cluj zablokował uderzenie swoim strzałem, a jeśli już futbolówka leciała w przestrzeń pomiędzy słupkami i poprzeczką (sześć razy), wówczas strzegący bramki rumuńskiego Giedrius Arlauskis skutecznie interweniował.
„Cluj jest groźniejszy w meczach na wyjeździe niż przed własną publicznością” – przyznał Lopetegui. I co tu dużo mówić, nie pomylił się, mając przede wszystkim na uwadze sytuację z 87. minuty. Właśnie wtedy Alexandru Paun strzałem z dystansu pokonał fatalnie interweniującego Bono. Euforia Rumunów nie trwała jednak długo. Wskutek analizy systemu wideo-weryfikacji okazało się, że asystujący przy bramce Lacina Traore pomógł sobie chwilę wcześniej ręką. Sędziujący mecz Andris Treimains ostatecznie słusznie nie uznał gola.
Powiedzieć, że Andaluzyjczykom się upiekło, to nic nie powiedzieć, ponieważ jeśli koniec końców trafienie w wykonaniu Pauna zostałoby uznane, z hukiem odpadliby z rozgrywek, które w latach 2014-2016 bezsprzecznie zdominowali, wznosząc trofeum trzy razy z rzędu, jednak dzięki VAR pozostają w grze. Mimo wszystko będąc w dyspozycji, którą zaprezentowali dzisiaj, Lopetegui i spółka o końcowym zwycięstwie myśleć nie mogą.
Jan Broda