Eliminacyjny pożar ugaszony
Reprezentacja Polski znowu ma wszystko w swoich rękach. Biało-czerwoni pokonali na wyjeździe Wyspy Owcze 2:0 po golach Sebastiana Szymańskiego i Adama Buksy, a w tym samym czasie Albańczycy ograli u siebie Czechów 3:0. To oznacza, że Polacy znowu są zależni tylko od siebie.
Michał Probierz zadziwił najpierw powołaniami, później wyjściowym składem, ale koniec końców przedstawił nam swój pomysł na reprezentację Polski. Odmłodził zespół, zaufał nieoczywistym piłkarzom i odczarował debiuty selekcjonerów w reprezentacji Polski. Oczywiście, rywala miał idealnego, aby to przełamać, ale tutaj nawet przez chwilę nie musieliśmy drżeć o wynik.
Przypomnijcie sobie debiut Fernando Santosa. Portugalczyk po trzech minutach przegrywał w Pradze z Czechami 0:2. Ktoś odpowie, że rywal z zupełnie innej półki i skala trudności znacznie wyższa – pełna zgoda, dlatego nie ma sensu porównywać występu z Wyspami Owczymi do tego z marca, kiedy debiutował Santos. Możemy jednak porównać dzisiejsze starcie do tego sprzed miesiąca, kiedy męczyliśmy się z Farerami na PGE Narodowym i dopiero po kontrowersyjnym rzucie karnym wyszliśmy na prowadzenie.
Dzisiaj pierwszy cios wyprowadziliśmy błyskawicznie za sprawą Szymańskiego. Wydawało się, że to trafienie sprawi, iż biało-czerwoni złapią pewności siebie, poczują więcej luzu na boisku… Nic z tych rzeczy się jednak nie wydarzyło. Rywale co prawda nie wykreowali sobie żadnej sytuacji, ale i my nie zagrażaliśmy ich bramce. Brakowało spokoju, utrzymania się przy piłce, kontroli w środku pola i kreatywności w ofensywie.
Po przerwie holenderski arbiter szybko wyrzucił jednego z gospodarzy. Czy czerwona kartka była? Jeśli był faul, to oczywiście, że tak, bo grający słabe spotkanie Arkadiusz Milik wychodził sam na sam z golkiperem miejscowych, więc innej decyzji arbiter nie mógł podjąć. Czy był faul? Napastnik Juventusu trochę od siebie dołożył, ale mimo wszystko był zatrzymywany nieprzepisowo.
Probierz rozpoczął przebudowę tej drużyny i na razie zaczyna dokładnie tak jak zakładałem. Zwycięstwo na Wyspach Owczych było obowiązkiem, ale styl był daleki od idealnego. Dzisiaj jednak wrażenie artystyczne musi zejść na dalszy plan. Priorytetem jest awans na mistrzostwa Europy, a ten stał się znowu realny wobec zwycięstwa Albańczyków w Tiranie nad Czechami. Dzisiaj mamy znowu wszystko w swoich rękach, nogach i głowach. Zza ciemnych chmur wyjrzało nieśmiało słońce, które może się mocniej przebić w niedzielny wieczór, jeśli pokonamy Mołdawię.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI