Dominatorzy. Nie ma mocnych na Liverpool!
Już chyba tylko jakiś całkowity kataklizm może pozbawić piłkarzy Liverpoolu mistrzostwa Anglii. The Reds w klasyku Premier League pokonali Manchester United (2:0) i po 22. ligowych spotkaniach mogę się pochwalić bilansem 21 zwycięstw i jednym remisem. Przewaga Liverpoolu nad drugim Manchesterem City wynosi już szesnaście punktów (plus jeden zaległy mecz).
Czy ktoś zatrzyma Liverpool na drodze po mistrzostwo Anglii? (fot. Reuters)
Starcia Liverpoolu z Manchesterem United zawsze emocjonują kibiców na całym świecie, bez względu na to, czy w danym okresie wiedzie się dobrze tylko jednej z tych drużyn, czy obu. Od kilku sezonów stroną wiodącą są gracze z Miasta Beatlesów, którzy są coraz bliżej wywalczenie pierwszego od trzech dekad mistrzostwa kraju. Czerwone Diabły od momentu przejścia na emeryturę sir Alexa Fergusona nie potrafią nawiązać do lat dawnej chwały, jednak warto dodać, że w tym sezonie ligowym, tylko im udało się zatrzymać Liverpool, remisując z nim na Old Trafford.
Z przedmeczowych prognoz dość jasno wynikało, że murowanym faworytem Bitwy o Anglię są gospodarze. Zespół prowadzony przez Juergena Kloppa mało kiedy pozwala na nawiązanie wyrównanej walki, a jeśli chodzi o spotkania na Anfield, to nawet takim śmiałkom jak zawodnicy Manchesteru City nie udało się tu ugrać zbyt wiele.
Goście przez kwadrans grali z Liverpoolem jak równy z równym, jednak moment nieuwagi w obronie kosztował ich utratę gola. Po dośrodkowaniu w pole karne znakomicie do piłki wyskoczył Virgil van Dijk, który bez problemów poradził sobie z defensorami przeciwnika i głową skierował ją do siatki. David De Gea mógł jedynie odprowadzić futbolówkę wzrokiem i oglądać jak ta tuż pod poprzeczką wpada do bramki.
Jeszcze w pierwszej połowie kibice na Anfield mogli jeszcze dwukrotnie wznieść ręce w geście triumfu, jednak za każdym razem ich radość była krótkotrwała.
Po raz pierwszy miało to miejsce w momencie, gdy pięknego gola zdobył Roberto Firmino. Brazylijczyk dokręcił piłkę idealnie przy słupku bramki Manchesteru United, jednak piłkarze gości od razu ruszyli do sędziego, by dość sugestywnie przekazać mu, że nie zgadzają się na uznanie gola. Jak pokazały powtórki, mieli rację, ponieważ kilka sekund przed trafieniem Firmino, Virgil van Dijk sfaulował próbującego złapać piłkę De Geę. Ten ostatni był zresztą tak agresywny w swoich protestach, że został ukarany żółta kartką.
Po raz drugi radość miejscowych została przygaszona po tym jak do siatki trafił Georginio Wijnaldum. Holender znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i chociaż posłał piłkę do siatki, to niemal natychmiast okazało się, że w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej.
Po zmianie stron Liverpool chciał jak najszybciej rozstrzygnąć losy zawodów, ale znakomicie spisywał się De Gea, albo piłkarzom The Reds po prostu brakowało zimnej krwi w polu karnym Manchesteru. Znakomite okazje strzeleckie mieli Mohamed Salah i Sadio Mane, ale żadnemu z nich nie udało się sfinalizować dobrej akcji celnym uderzeniem.
Czerwone Diabły musiały szukać swoich szans w szybkich wypadach, a zdecydowanie najlepszą okazję w całym spotkaniu miał Anthony Martial. Reprezentant Francji po znakomitym rozegraniu piłki z Andreasem Pereirą znalazł się oko w oko z Alissonem i chociaż mógł go zapytać, w który róg ma strzelić, to wybrał najgorsze z możliwych rozwiązań. Zamiast spokojnie przymierzyć, Martial huknął z całej siły i futbolówką zamiast do siatki, poszybowała w trybuny.
Ole Gunnar Solskjaer próbował dokonać roszad w swoim zespole, jednak bez kontuzjowanego Marcusa Rashforda jego pole manewru było niewielkie. Na boisko weszli Juan Mata oraz Mason Greenwood, ale nie udało się im odmienić losów meczu.
W doliczonym czasie gry Mohamed Salah popędził z kontratakiem i po wbiegnięciu w pole karne Manchesteru United płaskim strzałem pokonał De Geę. Koniec. Kolejne zwycięstwo Liverpoolu!
gar, PiłkaNożna.pl