Do siedmiu razy sztuka. Tuż przed końcem semestru Lech przyswoił umiejętność odpowiadania
– Zdarzają się spotkania, w których można akceptować punkt – powiedział Niels Frederiksen w Katowicach. Remis z GKS ma wyjątkowy wymiar: wynik sam w sobie znaczy wiele, natomiast okoliczności, w jakich Lech ten rezultat osiągnął, mogą okazać się bezcenne dla rozwoju projektu pod wodzą duńskiego trenera.
Siódmy raz w sezonie Kolejorz stracił gola jako pierwszy, po raz szósty w meczu wyjazdowym. Dotychczas nie potrafił podnieść się ze stanu 0:1. Przegrał wszystkie takie konfrontacje: kolejno z Widzewem, Puszczą, Górnikiem, Lechią, Rakowem oraz ze Śląskiem. Nawet jeśli zdołał doprowadzić do remisu, jak w Zabrzu i we Wrocławiu, ostatecznie schodził z placu gry pokonany.
Kiedy więc Oskar Repka otworzył rezultat niedzielnych zmagań w Katowicach, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dla Lecha wydawała się porażka, a co za tym idzie – ogromna komplikacja położenia w wyścigu o mistrzostwo.
1
punkt zgromadził Lech w spotkaniach, w których tracił gola jako pierwszy.
Drużyna Nielsa Frederiksena nie wpadła jednak w panikę. Na ławce nie było widać nerwów, na boisku Ali Gholizadeh ustawił piłkę w punkcie środkowym, sugerując jak najszybsze przystąpienie do odrabiania strat. Również gdy w drugiej połowie przebieg zawodów układał się niepomyślnie dla gości, po stronie Kolejorza nie było zwątpienia i chaosu znanego z wcześniejszych prób charakteru. Piłkarze wykonywali uspokajające gesty, asystent trenera, Sindre Tjelmeland, niezmiennie mobilizował do wysokiego pressingu. Z upływem czasu napięcie naturalnie rosło, lecz w chłodnym powietrzu unosiła się aura odpowiedzenia na cios, nie zaś rzucenia ręcznika.
Często byliśmy krytykowani za nieumiejętność odrabiania strat. Dzisiaj zrobiliśmy to dwukrotnie, i to w najtrudniejszym momencie rozgrywek – podkreślił duński szkoleniowiec. – Bardzo podobała mi się reakcja drużyny. Była szczególna, gdyż walczymy o coś. Aktualna presja jest zupełnie inna niż kiedy gonisz wynik w środku sezonu.
WYKORZYSTANA OPCJA
Ogólny bilans Lecha przy niekorzystnym scenariuszu spotkań pozostaje wstydliwy dla drużyny celującej w mistrzostwo. Tyle że za tydzień może nie mieć to najmniejszego znaczenia. Pierwszy punkt przy konieczności odwracania losów rywalizacji zespół z Poznania wywalczył bowiem na newralgicznym etapie rozgrywek. Dwukrotne dogonienie Gieksy – teoretycznie grającej o nic, ale wręcz kipiącej determinacją, bardzo dobrze zorganizowanej – może okazać się elementem sezonu równie istotnym co zwycięstwo w Warszawie.
Przed ostatnim okrążeniem Kolejorz jest na pole position, ma kierownicę w rękach i wyłącznie od niego zależy, czy dotrze na metę wśród oklasków czy wyrazów potężnego rozczarowania.
– W dwóch kolejkach kończących sezon mieliśmy jedną opcję zremisowania i ją wykorzystaliśmy – stwierdził Frederiksen. – Tym razem nie interesuje mnie, w jaki sposób zagraliśmy. Najważniejszy jest punkt, który pozwala nam zachować pozycję lidera.
Patrik Walemark po raz kolejny okazał się piłkarzem niespotykanie konkretnym. Grając przeciętne jak na swoje możliwości spotkanie, zdobył bramkę. Już ósmą w sezonie.
HOLA, JESTEM MARIO
Osobliwe okoliczności lubią zaskakujących bohaterów. Gdyby przed spotkaniem zapytać fanów Lecha, kto zdobędzie bramkę dającą tak dużo ważący remis, Mario Gonzalez znalazłby się w głosowaniu na końcowych miejscach drugiej dziesiątki. Gola, mogącego okazać się jednym z kamieni milowych na drodze do tytułu, strzelił piłkarz, który do potyczki z GKS spędził łącznie na boiskach Ekstraklasy nieco ponad 50 minut.
Hiszpan, o obecności którego w kadrze Kolejorza wielu zdążyło zapomnieć, tym jednym strąceniem piłki w deszczowych Katowicach może zyskać status niezapomnianego.
Raków Częstochowa poinformował, że skorzystał z opcji wykupu 26-letniego pomocnika z pierwszoligowej Stali Rzeszów. Jego umowa będzie obowiązywać do końca czerwca 2029 roku.
Polski klub poinformował o pozyskaniu 24-letniego Dominika Piły na zasadzie wolnego transferu. Prawy obrońca podpisał kontrakt z Cracovią do końca czerwca 2028 roku.