Choć danie główne dwudziestej trzeciej kolejki angielskiej ekstraklasy zaplanowano na niedzielę, sobota na angielskich boiskach miała stanowić adekwatną przystawkę. Co udało się upichcić jej kucharzom?
Troy Deeney nie wykorzystał jedenastki, ale jego zespół i tak zdobył cenny punkt. (fot. Reuters)
Jeśli o smaku potrawy stanowiłaby liczba zwycięstw – niewiele. W ośmiu spotkaniach padło bowiem aż pięć remisów. W przypadku przyjęcia poziomu emocji za czynnik kluczowy było natomiast wybornie!
POTENTACI KOPCIUSZKOM NIESTRASZNI
Weekendowe zmagania w Premier League otworzyli piłkarze Watfordu oraz Tottenhamu. Jakość kadry – nawet pomimo długoterminowej straty Harry’ego Kane’a – przemawiała na korzyść gości, lecz dyspozycja minionych tygodni wyraźnie wskazywała na gospodarzy. Owe argumenty okazały się równoważne tylko dzięki nieskuteczności Troya Deeneya.
Kapitan Szerszeni powinien był bowiem zapewnić swojemu zespołowi trzy punkty, lecz w 70 minucie spotkania nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Jana Vertonghena. Dla kibiców zgromadzonych na Vicarage Road dobra interwencja Paulo Gazzanigi nie mogła być jednak sensacją. W końcu angielski napastnik nie wykorzystał trzech z ostatnich sześciu jedenastek.
Mimo to, remis z Kogutami stanowi dla ekipy, która dopiero co wydostała się z otchłani strefy spadkowej, kolejny obiecujący rezultat. Jak tak dalej pójdzie, podopieczni Nigela Pearsona będą niedługo mogli spoglądać w górę stawki, nie zaprzątając sobie głów toczącym się pod nimi bojem o utrzymanie.
Niemal od samego początku rozgrywek na taki komfort może pozwolić sobie Crystal Palace, które, podobnie jak sezon temu, sprawiło dziś niespodziankę na Etihad Stadium. Po zeszłotygodniowym zdemolowaniu Aston Villi wydawało się, iż Manchester City pójdzie za ciosem i tym razem odprawi z kwitkiem Orły. O ile jednak Sergio Aguero znowu urządził sobie trening strzelecki, o tyle jego dublet dał piłkarzom Pepa Guardioli tylko jeden punkt.
Jeszcze większym zaskoczeniem było zwycięstwo Newcastle z Chelsea. Owszem, The Blues nie znajdują się ostatnimi czasy w szczytowej formie, lecz co napisać o Srokach, które nie wygrały w żadnej z poprzednich czterech kolejek? A jednak w potyczce z podopiecznymi Franka Lamparda udało im się przełamać.
Wszystko dzięki dobrej postawie defensywy, która zablokowała aż osiem strzałów przeciwnika, oraz dobremu zachowaniu Isaaca Haydena, który w 94 minucie starcia zdobył zwycięskiego gola. Coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że Tammy Abraham i spółka zajmują czwartą lokatę w tabeli w większej mierze dzięki nieudolności reszty potentatów, aniżeli za sprawą własnej gry.
SŁODKO-GORZKI WYSTĘP BEDNARKA
W niespełna 28-letniej historii Premier League tylko trzech Polaków zdobywało na jej poziomie bramki. Pierwszym był Robert Warzycha, drugim Marcin Wasilewski, a trzecim Jan Bednarek. Różni ich to, że ostatni z wymienionych ma w swoim dorobku już nie jedno, a dwa trafienia.
Wszystko za sprawą meczu z Wolverhampton, w którym obrońca znad Wisły otworzył wynik. Były zawodnik Lecha Poznań dopadł do piłki po zamieszaniu w polu karnym i nie dał bramkarzowi rywala żadnych szans na skuteczną interwencję. Niestety był to jeden z ostatnich szczęśliwych akcentów reprezentanta Polski tego popołudnia, bo choć jeszcze w pierwszej połowie prowadzenie gospodarzy podwyższył Shane Long, potem do głosu doszły Wilki i swojego wycia już nie przerwały.
Defensywę Świętych, w tym rzecz jasna Bednarka, aż trzykrotnie przechytrzył duet Traore-Jimenez, któremu akompaniował Pedro Neto. Pierwsza od trzech kolejek wygrana zapewniła drużynie Nuno Espirito Santo awans na szóstą lokatę w tabeli i zrównanie się w punktach z Manchesterem United.
VAR DOBRY, VAR ZŁY
Wiele działo się również w starciu outsiderów – Norwich oraz Bournemouth. Zaczęło się od bramkarskiej interwencji Steve’a Cooka i wykorzystanej jedenastki Temu Pukkiego, a skończyło na brutalnym faulu i czerwonej kartce Bena Godfreya. Pełne ręce roboty mieli sędziowie wyznaczeni do obsługi systemu VAR, którzy poradzili sobie dobrze zarówno przy sytuacji z zagraniem ręką, jak i w przypadku nieprzepisowego wejścia obrońcy Kanarków.
Tego samego nie można niestety napisać o arbitrach starcia Arsenalu z Sheffield United. Wydaje się, iż uzasadnionym było przyznanie rzutu karnego po akcji Nicolasa Pepe, a jednak takiej decyzji nie podjęto. Co do samego występu Kanonierów, najlepiej podsumował go Mikel Arteta. – Jestem zawiedziony. Uważam, że zasłużyliśmy na trzy punkty, a zamiast nich straciliśmy dwa – powiedział Hiszpan po ostatnim gwizdku sędziego.
***
W pozostałych meczach Brighton zremisowało z Aston Villą, zaś West Ham podzielił się zdobyczą z Evertonem.
Jeśli sobota nie nastroiła kogoś przed niedzielnym klasykiem, przed nim ostatnia okazja. Jutro o 15:00 Burnley podejmie Leicester. Potem pozostanie już tylko czekać na creme de la creme.
***
Pełne zestawienie sobotnich wyników:
Watford 0-0 Tottenham
Arsenal 1-1 Sheffield United
Brighton 1-1 Aston Villa
Manchester City 2-2 Crystal Palace
Norwich 1-0 Bournemouth
Southampton 2-3 Wolverhampton
West Ham 1-1 Everton
Newcastle 1-0 Chelsea
MACIEJ SAROSIEK