Przejdź do treści
Bramkarz Pogoni wywołał aferę w Rumunii

Polska Ekstraklasa

Bramkarz Pogoni wywołał aferę w Rumunii

Valentin Cojocaru znalazł się na czarnej liście reprezentacji Rumunii. Sfrustrowany brakiem powołań bramkarz Pogoni Szczecin wywołał niemałą aferę w swoim kraju. 28-latek popadł w konflikt z selekcjonerem Eduardem Iordănescu. Doszło między nimi do ostrej wymiany zdań.





Valentin Cojocaru we wrześniu tego roku został wypożyczony do końca sezonu z belgijskiego OH Leuven do Pogoni Szczecin. Rumuński golkiper szybko stał się wyróżniającym bramkarzem w Ekstraklasie. Z nim w składzie „Portowcy” rozegrali 8 meczów, z czego tylko jeden przegrali, a połowę zakończyli z czystym kontem.

Pomimo dobrych występów w klubie, Cojocaru nie może jednak liczyć na powołanie do drużyny narodowej. Swego czasu (lata 2014-2016 – przyp. red.) był podstawowym bramkarzem reprezentacji Rumunii U-21, lecz nigdy nie doczekał się debiutu w seniorskiej kadrze, choć otrzymywał zaproszenia na zgrupowania. Tylko raz usiadł na ławce rezerwowych – w przegranym 0:1 meczu towarzyskim z Rosją pod koniec 2016 roku. 

28-latek, sfrustrowany notorycznym brakiem szans, przerwał milczenie i wywołał przy tym niemałą aferę w swoim kraju przed październikowym spotkaniem z Białorusią w eliminacjach Euro 2024 (0:0). Bramkarz szczecińskiej Pogoni nie gryzł się w język. Stwierdził m.in., że o powołaniach do kadry w pierwszej kolejności decyduje nie selekcjoner, a agenci piłkarscy. Dodatkowo w mało elegancki sposób skrytykował Horațiu Moldovana – podstawowego golkipera rumuńskiej kadry. Skarżył się też, że nikt w rumuńskiej federacji nie interesuje się jego losem.

– „To nie w moim typie, mówić o innych zawodnikach, ale sprawy zaszły za daleko. Mogę powiedzieć bez cienia skromności, że aktualny bramkarz reprezentacji popełnił w zeszłym roku więcej błędów niż ja przez całą karierę” – powiedział o swoim koledze po fachu w rozmowie z portalem prosport.ro.

– „Byłem powoływany, gdy grałem dla Viitorulu (obecnie Farul Konstanca – przyp. red), a kiedy występowałem w dwóch drużynach z silniejszych lig (chodzi o ukraińskie SK Dnipro-1 i belgijskie OH Lueven – przyp. red.) już nie otrzymywałem powołań. To dla mnie dezorientujące” – tłumaczył. 

– „Przez długi czas starałem się być powściągliwy w mówieniu o powołaniach i kryteriach selekcji. Uważałem, że dzięki ciężkiej pracy i skupieniu się na formie, będę zauważalny dla sztabu selekcjonera. Zdałem sobie sprawę, że posiadanie odpowiedniego agenta jest ważnym kryterium w momencie selekcji, a fakt, że nie nawiązałem współpracy z nikim z Rumunii, najwyraźniej musiał komuś przeszkadzać. Mój agent (jest nim Daniel Minovgidis, Grek z fińskim obywatelstwem, właściciel agencji Sports Promotion Group – przyp. red.) był dla mnie ważną osobą w moim piłkarskim rozwoju” – uzasadniał swoją teorię.

Cojocaru przywołał też sytuację, do jakiej miało dojść w FRF (rumuński PZPN – przyp. red.) latem zeszłego roku. – „Byłem w federacji załatwić pewną rzecz. Dużo osób z otoczenia reprezentacji pytało mnie, jak radzę sobie w Holandii, podczas gdy w tamtym czasie miałem za sobą 20 rozegranych meczów w Belgii i otrzymywałem wstępne powołania do szerokiej kadry. To było jedno ze zdarzeń, które dało mi do myślenia” – zakończył.

Skandalizujące wypowiedzi Cojocaru odbiły się w Rumunii szerokim echem. Na reakcję selekcjonera nie trzeba było długo czekać. Eduard Iordănescu nie szczędził złośliwości pod adresem bramkarza Pogoni. – „Kochaniutkiemu piłkarzowi chcę przypomnieć jedną rzecz” – tak trener rumuńskiej kadry rozpoczął tyradę w kierunku swojego byłego-niedoszłego podopiecznego. 

Iordănescu odpierał zarzuty o rzekome wpływanie agentów na jego decyzje personalne, uważając je za kompletnie bezpodstawne. – „To bzdura. Nikt nigdy nie ingerował w moją pracę” – komentował. Zaznaczył, że Cojocaru był stale obserwowany przez członków sztabu szkoleniowego, a brak gry wynikał z powodów czysto sportowych. – „Od dawna był przez nas monitorowany. Jeśli nie pamięta, przypominam mu, że mój asystent był z nim w kontakcie. Trener bramkarzy nie przegapił żadnego jego meczu i regularnie prezentował raporty z jego występów. Mamy dobrych, utalentowanych bramkarzy. Jeśli nie był powoływany i nie grał, to tylko dlatego, że ja tak zadecydowałem” – stanowczo zakończył. 

W rozmowie z „Piłką Nożną” po ligowym meczu z Puszczą Niepołomice (2:0) Cojocaru w równie sarkastyczny sposób odpowiedział na słowa Iordănescu. – „Dziękuję mu za komplement. Wiem, że wyglądam dobrze i jestem przystojny, ale mówiąc poważnie nie sądzę, by akurat to miał na myśli” – ironizował. – „Cóż – to jego opinia. Wiem, co powiedziałem i niczego się nie wypieram. Każdy może mówić, co chce, żeby chronić swoją skórę, ale taka jest prawda. Nie udzielam się zbyt często w mediach, ale taka jest prawda i szkoda, że musiałem o niej głośno powiedzieć. Ta kwestia tylko mnie motywuje, żeby być coraz lepszym” – dodał.  

Wszystko wskazuje na to, że obrażony na cały świat Cojocaru na własne życzenie zamknął sobie drzwi do reprezentacji Rumunii, a upragniony debiut w narodowych barwach raczej już nie dojdzie do skutku. Chociaż miał papiery na bycie w ścisłym kręgu reprezentacji, stekiem toksycznych deklaracji właśnie się z niego wypisał. Nawet jeśli wyczyniałby cuda w bramce Pogoni, trudno sobie wyobrazić, by selekcjoner Iordănescu i inni reprezentanci chcieli z nim więcej współpracować i dzielić szatnię, po tym wszystkim co zostało powiedziane. 

– „Nie chcę komentować jego frustracji. Pokazał swój charakterek. Nie znam go i nawet nie chcę poznawać” – podsumował skrytykowany przez niego Moldovanu. 

Jan Broda

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024