Borussia odrobiła straty! Finaliści z zeszłego sezonu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów
Borussia Dortmund awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Goście z Niemiec pokonali Lille na wyjeździe 2:1.
fot. Joachim Bywaletz / pressfocus
Fatalne pomyłki ofensywy
Trudne życie ostatnio ma kibic Żółto-Czarnych. BVB z finalisty Ligi Mistrzów stał się drużyną, która ma problemy, aby w ogóle zakwalifikować się do europejskich pucharów. Eksperyment z Nurim Sahinem na ławce trenerskiej zawiódł, więc sezon miał ratować Niko Kovac.
Chorwat jednak nie posiada czarodziejskiej różdżki, dlatego nic dziwnego, że wyniki Borussi wciąż były mocno średnie. Potwierdziło to pierwsze spotkanie na Signal Iduna Park z Lille w ramach 1/8 finału. Goście mimo roli „underdoga” przywieźli z Dortmundu remis 1:1. A to stawiało ich w dobrej sytuacji przed rewanżem na swoim stadionie.
I rzeczywiście ekipa z Francji bez zamiaru czekania, napoczęła rywala już w 5. minucie za sprawą Jonathana Davida. Gol Kanadyjczyka sprawił, że stał się jednocześnie najlepszym strzelcem w historii klubu w europejskich pucharach.
Natomiast nie można zapomnieć o przebiegu pierwszej połowy, gdyż wynik mógł być nieco mylący. To goście byli wyraźnie lepsi, tworząc więcej jakościowych sytuacji pod bramką Lille. Sam fakt, iż bramka Davida, to był jedyny celny strzał Francuzów w pierwszej odsłonie. Dortmundczycy oddali ich aż sześć.
Podana wyżej dysproporcja sprawiła także, że dużą różnicę mieliśmy w popularnym współczynniku xG. BVB bazując na sytuacjach tylko z pierwszej połowy, wykręcili wynik aż 1.28 przy 0.59 gospodarzy. Brak skuteczności i zwyczajny pech był aż nadto widoczny.
Borussia gra dalej
Po wznowieniu gry widać było wyraźnie, że BVB się nie zraziło. Goście dalej napierali na graczy Bruno Genesio. Aż w końcu nadeszła 54. minuta i rzut karny dla niemieckiej ekipy, który na gola zamienił Emre Can. Nie minęło więcej niż 10 minut, a Niko Kovac mógł już się cieszyć z prowadzenia jego zespołu. Można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość. Maximilian Beier zerwał pajęczynę i przybliżył swoją drużynę do awansu. Awansu, który trzeba powiedzieć sobie szczerze, byłby jak najbardziej zasłużony.
Im bliżej było końcowego gwizdka w Lille, tym coraz mocniej napierali gospodarze, którzy walczyli o doprowadzenie przynajmniej do dogrywki. Jednak Jonathan David i spółka zdołali drugi raz w tym meczu pokonać Kobela. W efekcie ćwierćfinał z Barceloną należy do drużyny Niko Kovaca.