Przejdź do treści
Bez wiary i ambicji. Blamaż mistrza Polski

Ligi w Europie Liga Europy

Bez wiary i ambicji. Blamaż mistrza Polski

Gdyby dokonać klasyfikacji największych kompromitacji polskich klubów na arenie międzynarodowej, to „popis” zawodników Legii Warszawa w starciu z F91 Dudelange mógłby śmiało walczyć o pierwsze miejsce na takiej liście. Mistrz Polski, drużyna, która nie tak dawno rywalizowała z Realem Madryt w Champions League, przegrała na własnym boisku z rywalem z mocno egzotycznego piłkarsko Luksemburga (1:2)…

Kompromitacja (fot. Łukasz Skwiot)


Wydawać by się mogło, że skoro na Łazienkowską przyjechał zespół z Luksemburgu, to kto jak kto, ale mistrz Polski nie będzie miał powodów do obaw. Tyle teorii. Forma Legii w obecnym sezonie nie skłaniała bowiem do przesadnego optymizmu. Kolejne wpadki ligowe, blamaż w europejskich pucharach, zamieszanie z trenerem – trudno było szukać pozytywów.

No i niestety, skoro na papierze wyglądało to tak źle, to dokładnie tak samo było na boisku. „Wojskowi” od początki mieli spory problem z budowaniem ataków, grali chaotycznie i bez pomysłu. Jakiekolwiek zagrożenie w ofensywie płynęło jedynie ze strony Michała Kucharczyka, który bardzo się starał, ale nie miał zbyt dużego wsparcia w kolegach z drużyny.

Lepiej w grze kombinacyjnej prezentowali się z kolei goście, który operowali piłką szybciej i w jakimś konkretnym celu. Skoro mistrz Polski nie był w stanie zbliżyć się poziomem gry do przeciwnika z Luksemburga, to w 24. minucie został za to boleśnie skarcony. Stolz w bezlitosny sposób ośmieszył na skrzydle Nagy’ego i dograł piłkę do ustawionego przed bramką Couturierę, który złożył się do strzału z powietrza i pokonał Arkadiusza Malarza.

Stracony gol musiał podziałać na gospodarzy niczym płachta na byka, ponieważ kilka chwil później udało się im odpowiedzieć. Szybki atak, przytomność umysłu Kucharczyka, który podaniem głową uruchomił Carlitosa, a Hiszpanowi nie zostało już nic innego, jak posłać piłkę do siatki.


Jeśli ktoś myślał, że drużyna Aleksandara Vukovicia złapie wiatr w żagle i będzie punktować rywala, ten niestety musiał się srogo zawieść. Legia nadal grała bardzo słabo, nie walczyła, nie potrafiła zdominować na własnym boisku tak egzotycznego piłkarski przeciwnika jak F91 Dudelange.

Na domiar złego, tuż przed przerwą z boiska wyrzucony został Inaki Astiz, który faulował wychodzącego na czystą pozycję Stumpfla. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i pokazał Hiszpanowi czerwoną kartkę.

Grająca w osłabieniu Legia została w drugiej części spotkania skarcona po raz kolejny. W 61. minucie Sebastian Szymański podstawił we własnym polu karnym nogę Stolzowi i arbiter wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem karnego okazał się Dave Turpel i Dudelange ponownie wyszedł na prowadzenie.

Wściekli kibice zaczęli na trybunach intonować nieparlamentarne przyśpiewki pod adresem swoich piłkarzy, jednak to wcale nie wpłynęło na ich motywację. Osłabiona Legia prezentowała się żenująco słabo i to rywal miał kolejne okazje do zdobycia gola, spokojnie kontrolując przebieg wydarzeń na boisku. Zespół z Luksemburga dyktujący swoje warunki przy Łazienkowskiej? Tak, właśnie tego doczekaliśmy.

Smutny obraz gry nie zmienił się już do samego końca. Legia nie była w stanie ani razu porządni zagrozić przeciwnikowi, a ten z kolei groźnie atakował i naprawdę niewiele brakowało, by zdobył trzeciego, a nawet czwartego gola. 

Kolejnych bramek przy Łazienkowskiej już ostatecznie nie padło. Dudelange odniósł swój wielki sukces, podczas gdy Legia doznała – to chyba nie będzie przesada – najbardziej bolesnej porażki w historii swoich międzynarodowych występów. Nie, prawdę mówiąc to coś więcej niż klęska i kompromitacja. To upokorzenie.



Grzegorz Garbacik


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024