Beniaminek z Katowic rozbity przez Legię!
W niedzielny wieczór zmierzyli się ze sobą zawodnik wagi ciężkiej i piórkowej. Choć werdykt nie był znany przed rozpoczęciem rywalizacji, można było domniemywać, jaki będzie końcowy rezultat starcia, jeżeli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego. Legia jest rozpędzona i nie pozostawiła GKS-owi żadnych złudzeń.
Filip Trokielewicz
Mocne otwarcie katowiczan
Konsternacja zapanowała przy Łazienkowskiej w 25. minucie. Rzut rożny egzekwował Bartosz Nowak, Marten Kuusk zgrał futbolówkę do Adama Zrelaka, a Słowak pokonał Kacpra Tobiasza.
Podobnie jak w poprzednich spotkaniach mogła podobać się organizacja gry GKS-u. Aktywny pressing i agresywny doskok do przeciwnika to coś, z czego drużyna prowadzona przez Rafała Góraka czerpie wymierne korzyści. Kilkoma ciekawymi otwierającymi podaniami popisał się Mateusz Kowalczyk, nieźle prezentował się Bartosz Nowak. Katowiczanie mieli pomysł na to, jak przeciwstawić się „Wojskowym”.
Cios obudził Legię
Warszawianie potrzebowali dostać sierpowego, żeby niczym wytrawny bokser przebudzić się i zacząć konkretnie atakować. Wynik spotkania w 28. minucie wyrównał Steve Kapuadi po asyście Ryoyi Morishity.
Bramka na 2:1? Wisienka na torcie. Kapitalna wymiana podań zakończona trafieniem Kacpra Chodyny. Byłemu zawodnikowi Zagłębia Lubin dogrywał Ruben Vinagre.
Swoją drogą postawa Kacpra Chodyny w ostatnich spotkaniach to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów tego, jak stołecznym nie służyła gra system 1-3-5-2. 25-latek zaczął spisywać się na miarę oczekiwań, dopiero kiedy zaczął występować na nominalnej pozycji.
Druga połowa to już totalna dominacja podopiecznych Goncalo Feio. Legia imponowała fazami przejściowymi – potrafiła błyskawicznie przechodzić z obrony do ataku, z czym nie potrafiła sobie poradzić GieKSa.
W 61. minucie po dośrodkowaniu Kacpra Chodyny niefortunnie interweniował Arkadiusz Jędrych, który zanotował trafienie samobójcze. Cztery minuty później beniaminek ze Śląska leżał już na deskach. Strzałem z dystansu Dawida Kudłę pokonał Rafał Augustyniak.
„Wojskowi” bez większych problemów rozprawili się z niżej notowanym rywalem. Są na fali wznoszącej. Goncalo Feio na ten moment może chodzić z podniesioną głową, biorąc pod uwagę, jak nerwowe były ostatnie tygodnie w Warszawie.