Warto dodać, że odkąd objął funkcję, tylko dwa razy zgłosił się inny kandydat w wyborach. Najbardziej zaciętą walkę stoczył w 2004 z
, ujawnionych teraz. Już wtedy zarzucał mu, że kupuje głosy wyborcze, że żąda poparcia w zamian za przyznanie organizacji meczu reprezentacji, że odrzuca milionowe kontrakty reklamowe dla federacji jeśli nie dostanie procentu do własnej kieszeni.
W 2017 roku z AVM chciał rywalizować
Jorge Perez, kiedyś członek ekipy
Villara, który odszedł ze związku po ostrym konflikcie z szefem. Jednak kilka tygodni przed wyborami wycofał się. Media podają, że to on zgromadził dowody przestępczej działalności prezydenta i dostarczył je prokuratorze, czyli de facto doprowadził do upadku
Villara.
Syn przerósł ojca
Razem z Angelem Marią Villarem zostali aresztowani i osadzeni: Juan Padron, wiceprezydent ekonomiczny federacji i Gorka Villar, 41-letni syn prezydenta federacji, z wykształcenia adwokat zajmujący się sprawami związanymi z prawem sportowym. Czwarta osoba, której przedstawiono zarzuty – sekretarz regionalnej federacji Teneryfy Ramon Angel Hernandez Bassou, została zwolniona za kaucją. Bandzie trojga takiej możliwości nie stworzono.
Padrona tu pomińmy, bo z racji zajmowanego stanowiska jasne jest, w jaki sposób był wplątany w sprawę. Natomiast trzeba bliżej zająć się Villarrem juniorem, gdyż jest to postać o wiele ciekawsza, niż może się wydawać. Dla hiszpańskiego prokuratora istotny był oczywiście udział syna w machlojkach ojca. Był on prosty, żeby nie powiedzieć – prostacki. Na konto firmy Gorki – Sport Advisers SL, przelewane były po prostu kwoty łapówek dla Villara (o ile musiały zostać zaksięgowane u dawców), jako wynagrodzenie za rzekomo świadczone przez nią usługi doradcze. Łącznie przepompowano w ten sposób około 45 milionów euro, co pokazuje na jaką skalę i z jaką bezczelnością tatuś z synkiem działali.
Pomysłowość Gorki, jak cały czas ustalają hiszpańscy dziennikarze śledczy, była bezgraniczna. Zapewne to on wymyślił wart 35 milionów euro kontrakt na dostarczenie regionalnym związkom strojów sportowych dla drużyn juniorskich z nowo założonej firmy Pony, które to stroje w większości nigdy do nich nie dotarły. Zapewne to jego pomysłem były dotacje na budowę piłkarskich boisk w rozmaitych miejscach kraju, które nigdy nie powstawały, zaś pieniędzmi się dzielono.
Ale nie w tym wszystkim rzecz. Otóż obszar działań Gorki już kilka lat temu wykroczył poza teren Hiszpanii. Rzec wręcz można, że dopiero na obczyźnie ten utalentowany młody człowiek pokazał, co naprawdę potrafi. W styczniu 2014 roku został, ku powszechnemu zaskoczeniu, zatrudniony na stanowisku dyrektora generalnego CONMEBOL, czyli południowoamerykańskiej konfederacji piłkarskiej. Villar senior oczywiście doskonale znał najważniejsze postaci latynoamerykańskiej piłki: Julio Grondonę z Argentyny, Nicolasa Leoza z Paragwaju, czy Eugenio Figueredo z Urugwaju i zapewne polecił im swego syna jako specjalistę od robienia pieniędzy w futbolu. Minęło kilkanaście miesięcy, a były znakomity paragwajski bramkarz Jose Luis Chilavert nazwał Gorkę głową mafii, która rządzi futbolem na całym kontynencie. On bowiem negocjował i podpisywał kontrakty telewizyjne w imieniu całej konfederacji, wymuszał pośrednictwo w organizowaniu meczów towarzyskich tamtejszych reprezentacji, zawsze kasując coś na boku. – Gorka jest bezwstydnikiem. Wszystkie przypadki korupcji z ostatniego czasu są z nim związane, wszystkie brudne pieniądze przechodzą przez niego – powiedział Chilavert. W 2016 roku Gorka został odwołany ze swojej funkcji, gdyż w CONMEBOL zaczęła się, podobnie jak w FIFA i UEFA, sanacja. Wrócił więc do Hiszpanii, by znów działać ręka w rękę w ojcem. Można tylko domniemywać, że posiedzi w więzieniu dłużej niż tata.
Dogadają się?
Uczucia hiszpańskich kibiców w związku z całą historią najtrafniej chyba oddał komentator „Marki” Juanma Rodriguez, pisząc: „Futbol hiszpański to nie jest Angel Maria Villar, ani Gorka Villar, ani Juan Padron; nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie. Futbol hiszpański to reprezentacja, kluby i kibice. To, co zaczęło się w FIFA i UEFA musiało w końcu dotrzeć także do nas. I bardzo dobrze, że dotarło. Trzeba wierzyć, że wszyscy są równi wobec prawa.”
25 lipca odbyło się pierwsze od 28 lat posiedzenie zarządu RFEF bez udziału Villara. Tymczasowym sternikiem federacji został ogłoszony jej były skarbnik, Jose Luis Larrea, dziś szef związku z prowincji Guipozkoa (czyli San Sebastian i okolice). Ma on przeprowadzić wszystkie procedury związane ze zorganizowaniem pod koniec obecnego roku wyborów nowego prezydenta. Nie będzie to łatwe, ponieważ Javier Tebas, szef LFP, nawołuje kluby z Primera Division by kontestowały działania federacji – chce bowiem wykorzystać kryzys na dokonanie całkowitej zmiany zasad jej funkcjonowania. Na taki, by kluby miały więcej do powiedzenia niż związki prowincjonalne. Domaga się też, by natychmiast od działalności w futbolu odsunęli się wszyscy współpracownicy Villara, z Larreą właśnie na czele, jako z pewnością także umoczeni w przekręty. I znajduje posłuch – 25 lipca w siedzibie federacji stawili się tylko prezydenci Atletico Madryt i Realu Sociedad – szefów pozostałych osiemnastu klubów La Liga zabrakło.
Do zawarcia pokoju daleko; odejście Villara wszystkich ucieszyło, ale teraz zaczyna się walka o sukcesję. Co z niej wyniknie – trudno przewidzieć. Skoro jednak Hiszpanie dogadali się po śmierci Francisco Franco w 1975 roku i pokojowo zmienili ustrój kraju, to zapewne także po upadku Villara jego byli współpracownicy i wrogowie osiągną w końcu jakiś konsensus pozwalający futbolowi w tym kraju dalej funkcjonować.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 31/2017)