Zieliński i Zalewski w elitarnym gronie. Polskie przygody w finale Ligi Mistrzów
Piotr Zieliński i Nicola Zalewski 31 maja 2025 roku staną przed szansą występu w finale najważniejszego z europejskich pucharów. Wprawdzie Polacy nie są pierwszoplanowymi postaciami Interu Mediolan, ale do meczu w Monachium ich rola w zespole może ulec korzystnej zmianie.
Gdy po raz pierwszy w finale Pucharu Mistrzów zagrał polski piłkarz, to również reprezentował barwy włoskiej drużyny. 25 maja 1983 roku na Stadionie Olimpijskim w Atenach Juventus ze Zbigniewem Bońkiem w składzie zmierzył się z HSV. Faworytem była Stara Dama mająca w składzie kilku mistrzów świata sprzed zaledwie roku, a z obcokrajowców poza reprezentantem Polski jeszcze Francuza Michela Platiniego. Zespół z Hamburga prowadzony przez austriackiego trenera Ernsta Happela miał za to niezmordowanego pomocnika Felixa Magatha. To właśnie on strzelił jedynego gola, który dał HSV zwycięstwo 1:0.
W półfinale Juventus zamknął drogę do Aten Widzewowi, poprzedniemu klubowi Zibiego. To był drugi i zarazem ostatni półfinał naszego zespołu w Pucharze Mistrzów. W pierwszym, wiosną 1970 roku, Legia Warszawa nie dała rady Feyenoordowi Rotterdam.
Natomiast Boniek ponownie doszedł z Juve do finału PM w 1985 roku. 29 maja w Brukseli zapowiadało się wielkie piłkarskie święto, ale przed meczem z Liverpoolem na stadionie Heysel doszło do tragedii, w której śmierć poniosło 39 osób. Rozjuszeni Fani The Reds przedarli się przez ogrodzenie oddzielające ich od kibiców włoskiej drużyny i zaczęli ich tratować. Na dodatek runęła na nich ogromna betonowa ściana. Zibi w autobiografii „Prosto z Juventusu” tak relacjonował, co się wtedy działo: „To był jeden z najbardziej tragicznych widoków, jakie mi dane było oglądać w życiu. Okazało się, że nasza szatnia jest najbliższym schronieniem uciekających z trybun Włochów”. Mimo to mecz finałowy postanowiono rozpocząć z 70 minutowym opóźnieniem. Podobno organizatorzy obawiali się, że jeśli się nie odbędzie, dojdzie do jeszcze większych zamieszek. W 58. minucie Boniek zdecydował się na rajd w kierunku bramki Liverpoolu, wprawdzie został sfaulowany przed polem karnym, lecz sędzia podyktował jedenastkę dla bianconerich. Skutecznie wykorzystał ją Platini i Juventus wygrał 1:0. Trofeum wręczono zwycięskiej drużynie w szatni.
27 maja 1987 roku polski piłkarz ponownie mógł się cieszyć ze zwycięstwa w spotkaniu finałowym Pucharu Mistrzów. Tym razem był to bramkarz Józef Młynarczyk, który triumfował wraz z kolegami z FC Porto. W decydującym spotkaniu, które odbyło się na wiedeńskim Praterze Smoki pokonały 2:1 Bayern Monachium, a do historii przeszedł efektowny gol Rabaha Madjera dla zwycięzców. Młynarczyk w książce „Od Realu do Barcelony” wspominał zwycięską drużynę: „Świetna technicznie, co jest chyba cechą wrodzoną wszystkich południowców. Ale w przypadku Porto były to walory poparte bardzo ciężką pracą”.
Osiemnaście lat później w rozgrywkach, które zmieniły formułę i nazywały się już Liga Mistrzów triumfował inny polski bramkarz. Mało tego, 25 maja 2005 roku w Stambule Jerzy Dudek został okrzyknięty bohaterem finału. Do przerwy Milan prowadził 3:0 z Liverpoolem, więc wydawało się, że zwycięzcą może być tylko zespół włoski. Tymczasem w drugiej połowie The Reds szybko odrobili straty i po 90 minutach było 3:3. Taki wynik utrzymał się mimo dogrywki, a Dudek w 117. minucie popisał się kapitalną obroną strzału i dobitki Andrija Szewczenki. O tym, kto zdobędzie trofeum, musiały zdecydować rzuty karne. W nich nasz bramkarz wykonywał na linii ewolucje taneczne, które przeszły do historii jako „Dudek Dance”. Skutecznie dekoncentrował wygibasami rywali, a potem obronił jedenastki egzekwowane przez Andreę Pirlo i Szewczenkę. Liverpool wygrał więc konkurs karnych i triumfował w całych rozgrywkach. Po dwóch latach doszło do finałowego rewanżu – 23 maja 2007 w Atenach Milan pokonał 2:0 The Reds, a Dudek siedział na ławie.
25 maja 2013 aż trzech reprezentantów Polski zagrało w finale Champions League. W pierwszej jedenastce Borussii Dortmund na Wembley wybiegli bowiem Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek. Rywalem BVB był inny zespół niemiecki – Bayern. I to monachijczycy odnieśli zwycięstwo 2:1. Sięgnęli także po uszaty puchar 23 sierpnia 2020 roku, gdy z powodu pandemii rozgrywki Champions League wieńczył miniturniej w Portugalii. W Lizbonie, spotkaniu finałowym, które z powodu bezpieczeństwa epidemiologicznego odbyło się bez udziału publiczności w zespole Bayernu wystąpił Lewandowski, ale to nie on strzelił gola dającego zwycięstwo 1:0 nad Paris Saint-Germain. W zespole francuskim wśród rezerwowych był nasz bramkarz Marcin Bułka. W ubiegłym roku, 1 czerwca na Wembley, taką samą funkcję w pokonanej Borussii Dortmund w przegranym 0:2 finale LM z Realem Madryt pełnił z kolei inny polski golkiper Marcel Lotka.
Wcześniej w takiej roli aż trzy mecze finałowe Champions League przeżywał kolejny polski bramkarz, Tomasz Kuszczak z Manchesteru United – 21 maja 2008 roku w Moskwie wygraną w rzutach karnych batalię z Chelsea, a 27 maja 2009 w Rzymie oraz 28 maja 2011 w Londynie finałowe porażki z Barceloną.
W tym roku natomiast nie można wykluczyć, że w finale zmierzą się dwa zespoły mające w swych kadrach polskich zawodników. Żeby do tego doszło Arsenal z Jakubem Kiwiorem musi jednak wyeliminować PSG.