Wywiad tygodnia ze Zbigniewem Bońkiem. „FIFA mnie nie interesuje!”
W życiu zawodowym Zbigniewa Bońka sporo ostatnio się zmieniło. Prezes PZPN został wybrany do władz europejskiego futbolu, przestał natomiast użyczać wizerunek firmie bukmacherskiej. Nieustannie ma jednak apetyt na reformowanie polskiego futbolu. Teraz – przede wszystkim ligowego.
ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI
– Co oznacza dla pana wybór do Komitetu Wykonawczego UEFA?
– Jestem człowiekiem, który nie lubi się afiszować. Mogłem nadać moim staraniom wielki rozgłos, ale w ogóle na tym mi nie zależało. Mimo że od pierwszego dnia kampanii, która trwała półtora czy nawet dwa miesiące, byłem pewien, że zostanę wybrany, nie robiłem wokół siebie zamieszania. Choć prawda jest taka, że wynik, który uzyskałem, to bardzo pozytywny wskaźnik dla Polski. Świadczący o tym, że w UEFA lubią nas i szanują. Tak po ludzku jest mi bardzo przyjemnie, że to, co nie udało się żadnemu rodakowi od pół wieku, na kongresie w Helsinkach stało się wreszcie rzeczywistością – mówi „PN” Boniek. – Nie oszukujmy się jednak – po moim awansie do Komitetu Wykonawczego nie zaczniemy lepiej grać w piłkę. Polski futbol musimy nadal urządzać sami najlepiej, jak umiemy.
– Gdzie prowadził pan tę zwycięską kampanię?
– Jeździłem bardzo mało. Byłem jedynie na Cyprze, na spotkaniu przedstawicieli 12 federacji, i w Tbilisi, gdzie spotkali się wysłannicy 13 związków krajowych. Zaprosiłem także do Polski ludzi z krajów, z którymi kontakt mamy najczęściej. To znaczy z państw ościennych, Słowacji, Czech i Niemiec, a także z Węgier, Austrii i Liechtensteinu. Nie zabiegałem wcześniej o głosy krajów skandynawskich, ale wiedziałem, że także będą miały chęć mnie wybrać. Bo wynikało to z kilku przesłanek. Po pierwsze, w międzynarodowym środowisku piłkarskim jestem człowiekiem powszechnie rozpoznawalnym. Na dodatek przez cztery lata pierwszej kadencji w PZPN wszyscy mogli poznać sposób mojego działania. Choćby organizację meczów na Stadionie Narodowym, również towarzyskich, z niezmiennie fantastyczną publicznością, których przez cztery lata zorganizowaliśmy sporo. Kiedy przychodziłem do związku, nasze sportowe argumenty były słabe. Dziś jesteśmy znacznie mocniejsi, z miejsca mówi się o Robercie Lewandowskim, Grzegorzu Krychowiaku, Kamilu Gliku, Wojtku Szczęsnym, Łukaszu Fabiańskim i wielu innych zawodnikach, którymi możemy się wszędzie pochwalić. Podobnie jak całą drużyną narodową. To były argumenty przemawiające na moją korzyść, ale… miałem też świadomość, że kilka osób w Polsce miałoby ubaw, gdybym ostatecznie nie wszedł do Komitetu Wykonawczego. Było kilku rodaków przede mną, którzy przegrali w wyborach, ale nic się nie stało. Gdyby to jednak przegrał Boniek, uważam, że by mu się dostało. Ba, byłaby ostra jazda. Tyle że wygrałem i nikomu nie dałem do tego pożywki.
(…)
– Miejsce w Komitecie Wykonawczym UEFA to dla pana tylko środek – w drodze do FIFA – czy cel ostateczny?
– FIFA mnie nie interesuje, nigdy nie pójdę do FIFA, nigdy nie będę we władzach tej organizacji!
– Z jakiego powodu?
– Bo mnie to nie interesuje. Nie za dobrze czuję się w sportowej polityce, dlatego nie zamierzam się tam pchać. Fakt zasiadania w Komitecie Wykonawczym UEFA nawet w ułamku nie przeszkodzi mi przez trzy lata w zarządzaniu polską piłką, chciałbym się tam przecież poświęcić sprawom sportowym. Solidarity payment, ujednolicenie rozgrywek we wszystkich kategoriach wiekowych, może rozszerzenie zestawu turniejów o mistrzostwa w kategorii U-15, co także zamierzam zaproponować, to wszystko, co dotyka bezpośrednio polskiego futbolu, w którym mierzymy się z takimi wyzwaniami zarówno biznesowo, jak i sportowo. Polityka, dyplomacja i w ogóle zakulisowe gry i zabawy nieodzowne w FIFA nie są obecne w moim DNA. Prawda jest zresztą taka, że gdyby nie sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki, który wykonał całą tę robotę, która mi niespecjalnie leży, o miejsce we władzach UEFA także bym się pewnie nie starał. Właśnie dlatego na każdym kroku podkreślam jego wkład w wybór do Komitetu Wykonawczego.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (16/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”