Wywiad tygodnia z Piłkarzem 60-lecia PN: Nie zamierzam nikogo przepraszać
Z okazji okrągłych jubileuszów tytułu „Piłka Nożna” redakcja wybiera najlepszego zawodnika i jedenastkę okresu, który świętujemy. Miło zatem zakomunikować, Że Piłkarzem 60-lecia został Zbigniew Boniek, z którym porozmawialiśmy tym razem wyłącznie o futbolu, nie tylko w wymiarze historycznym. Obyło się bez polemiki na tematy bieżące, w których nie zawsze się zgadzamy, co jednak nie miało najmniejszego wpływu na nasz wybór. Bo mieć nie mogło.
ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI
Można porównywać rozmaite epoki w futbolu?
Uważam, że to strata czasu – mówi bez ogródek Boniek. – Piłka czterdzieści, a nawet dwadzieścia lat temu i dziś, to dwa zupełnie różne zjawiska. Jedyne co się nie zmieniło to długość i szerokość boiska oraz wymiary bramek. Taka jest prawda. Nawet piłki są inne. Kiedyś ostatni zawodnik broniący mógł bezkarnie popełniać faule taktyczne na atakującym przeciwniku, dziś jest za to czerwona kartka. I to zupełnie odmieniło strategię gry. W moich czasach między ostatnim stoperem a środkowym napastnikiem była 60-metrowa odległość, teraz na boisku gra się bardzo wąsko. I to wpłynęło na strukturę mięśni piłkarza. My mieliśmy podobną do 800-metrowców, obecnie zawodnicy przypominają 100-metrowców.
Czy to jednak oznacza, że nie można na jednej szali zważyć na przykład takich zawodników jak Włodzimierz Lubański i Robert Lewandowski?
W tym kontekście, to znaczy zawodników występujących w różnych okresach na tej samej pozycji, spokojnie można porównywać. Gdy miałem 12, 13 lat moim idolem był Włodek Lubański, a kiedy wchodził za mnie na boisko w meczu z Peru podczas mundialu w Argentynie w 1978 roku, około 85 minuty, to aż mi się łza w oku zakręciła. Nigdy nawet sobie nie wyobrażałem, że dojdzie do sytuacji, w której mój idol z dzieciństwa wejdzie za mnie dopiero na końcówkę spotkania w mistrzostwach świata.
(…)
Które miejsce dałby pan Bońkowi na 60-lecie?
W zależności od tego kto by głosował, mógłbym być pierwszy, drugi, ale też trzeci, czy czwarty. No bo niżej to już chyba nie, niezależnie od tego, kto by zasiadał w jury.
Wygrał pan.
No to powiem tak: serdecznie dziękuję za ten wybór. W głowie mi się od tego nie przewróci, to już nie te czasy, natomiast nie mam też zamiaru nikogo przepraszać. Doskonale wiem, jak grałem w piłkę, wiem też, co wygrałem. I to nie dlatego że grałem w dobrych drużynach, tylko te drużyny wygrywały, bo miały Bońka w składzie. Z Juventusem Turyn grałem cztery razy wielkie finały, z czego trzy wygraliśmy. W tych meczach mój klub strzelił pięć goli, z czego Boniek trzy. W historii Juve nie było drugiego takiego piłkarza, mam prawo powiedzieć, że dałem solidny fundament pod te sukcesy. Zdobyłem też trzecie miejsce na świecie z reprezentacją, i jestem jednym z zaledwie trzech polskich piłkarzy, których FIFA wybrała do setki wszech czasów. Obok Kazia Deyny i Grzesia Laty. Zatem – nie muszę się wstydzić tego, co po mnie zostało.
(…)
Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika „Piłka Nożna”. Od wtorku w kioskach!